sobota, 26 stycznia 2013

Rozdział 4 - List i wyjaśnienia

          Mijał czas. Percy nie chciał dawać obojga dzieci jakiejś pierwszej z rzędu rodzinie. I nie mógł pozwolić by mieszkali razem. Chciał się nimi zaopiekować, jednak nie mógł opiekować dwoma naraz. Tak więc postanowił oddać jedno jakiejś rodzinie, a drugie przygarnąć. Wziął oboje i deportował się do Polski, gdzie po godzinie znalazł odpowiednią. Nazywali się Wornch. Położył śpiącego chłopca w krzakach, a z dziewczynką podszedł do drzwi domu Wornchów. Wyczarował liścik i włożył do kocyka dziewczynki i odszedł. Po chwili, gdy tylko wziął na ręce chłopca zapukał mocno do drzwi i schował się. Został tam chwilę chcąc się upewnić, że małżeństwo zabierze Reginę (takie jej nadał) do środka i przygarnie. Gdy tylko drzwi się otworzyły wyszła zza nich młoda blond włosa kobieta.


A zaraz za nią jakiś przystojny mężczyzna:


Trzymał za rękę małą na oko 3-letnią dziewczynkę:


Kobieta wzięła na ręce małą, a mężczyzna wziął list i przeczytał na głos:


Drodzy państwo.
       Nazywam się Percivald Lavender i pracuję w agencji adopcyjnej. Matka tej dziewczynki nie żyje, a ojciec wyrzekł się jej. Mało tego dziewczynka ma brata bliźniaka, którym się zajmę. Dziewczynka ma na imię Regina, a chłopiec Tom. Proszę tylko byście wzięli do siebie małą i zajęli się nią. Przyjdę po nią w wakacje przed tym jak skończy 11 lat. Oboje urodzili się 31 grudnia 1926 roku, czyli nie dawno. Gdyby wokół Reginy coś się działo nie obawiajcie się, to normalne, gdyż jest czarownicą jak jej brat i ja. Gdy będziecie mnie potrzebować natychmiast przyjdę. Wystarczy, że tylko wypowiecie głośno moje poniższe imiona i nazwisko.
Dziękuję.
Percivald Nicolas Harold James Levender
P.S. Zachowajcie ten list dla Reginy. Przeczyta go, gdy przybędę.


Po krótkiej rozmowie państwo Wornch zgodzili się zająć się dziewczynką.
       Percy wrócił do Anglii i zajął się Tomem Jr. Codziennie w jego domu działy się różne rzeczy. Gasły światła i świece. Roztrzaskiwały się różne przedmioty, a także lewitowały. Tom nawet nie wiedział dlaczego to się dzieje.

~~*~~

          Gdy młody Lord Voldemort miał pięć lat Percy zaprowadził go nad morze i tam Tom zapoznał się z tamtejszym chłopcem w jego wieku, Lucasem. Bawili się w piaskownicy. Percy był zajęty z rozmową z jakimś miłym i starszym dżentelmenem.
          Po dziesięciominutowej rozmowie od strony bawiących niespodziewanie ktoś głośno krzyknął. Był to owy chłopiec. Tom go... wylewitował na pobliskie drzewo!
- Ratunku!!!! Pomóżcie mi!!! - krzyczał chłopiec.
- Nikt ci nie pomoże!... - tu Tom się zaśmiał. Ju teraz jego głos brzmiał zimno i przyprawiał o dreszcze. - ...To za karę, że nie chciałeś mi dać zabawki! - odparł.
- Niech mu ktoś pomoże!... - wołała jakaś kobieta. - ...Zrobi mu krzywdę! - Słysząc to Percy podbiegł do nich.
- Tom! Puść go natychmiast!... - krzyknął Percy podbiegając do niego. Chwycił go za ramię, gdy niespodziewanie Tom go odepchnął... z niesamowitą mocą. Siła z jaką to zrobił spowodowała, że Percy poleciał na kilka metrów do tyłu wpadając potylicą na budkę z hot-dogami na chwilę tracąc orientację. Gdy wstał z pomocą jakiejś dziewczyny i przypominając sobie co się stało, cały w nerwach powiedział do Toma. - ...Tomie Marvolo Riddle! Chodź tu natychmiast! Dosyć tej zabawy! - zawołał.
- Ale, tato... - powiedział błagalnym tonem (nawet zabawnie to zabrzmiało. Tom Riddle mówiący do Harry'ego Pottera per "tato").
- Żadnego "ale", drogi chłopcze! Dosyć tych wygłupów! Wracamy do domu! - chwycił ramię chłopca i w dość brutalny sposób skierował się ku drodze, gdzie stał ich samochód. Tom poszedł za nim ze zwieszoną głową. W domu Tom dostał ochrzan i to nie na żarty. Od tego dnia był posłuszny Percy'emu i starał się nie używać magii, chociaż nawet nie wiedział, że coś takiego istnieje, i że jej używa.

~~*~~

Mijały lata... Rok 1937...
          Nastała połowa wakacji. Dla Percy'ego był to czas niepokoju, gdyż w tym roku jego podopieczny miał iść po raz pierwszy do Hogwartu. Musiał jednak sprawdzić co z Reginą. Ostatnio przybrani rodzice dziewczyny nie wzywali go, więc zapewne nic się nie działo. I w tym rzecz, że NIC się nie działo.
- Tom, chodź tu na chwilę... - zawołał na czarnowłosego z kuchni. Ten przyszedł lekko drżąc, co było zaskakująco śmieszne i zabawne, a zarazem podejrzane i dziwne. Wiadomo zresztą z jakiego powodu. W końcu ten prawie 11 czarnowłosy chłopiec miał się stać za kilkanaście lat najpotężniejszym czarnoksiężnikiem na świecie. - ...Tom, usiądź proszę, muszę ci coś powiedzieć... - chłopak wykonał polecenie. - ...Nie wiem jak ci to powiedzieć... - zaczął z wahaniem wycierając talerz, po czym odłożył go do szafki kuchennej. - ...Słuchaj, te dziwne rzeczy jakie się wokół ciebie działy nie są przypadkowe, bo widzisz, ty jesteś... - tu urwał, bo coś zastukało w okno. Obaj tam spojrzeli. Była to płomykówka. Trzymała w dziobie list z pieczęcią Hogwartu. Percy wypuścił z rąk talerz, który miał w ręku roztrzaskując się. Następnie podbiegł do okna i wpuścił sowę do środka. Ta podleciała do Toma. Ten nie zbyt pewnie wziął od niej list, a ona odleciała. - ...Tom, poczekaj. Zanim otworzysz ten list chcę ci powiedzieć, że... że jesteś czarodziejem, a ten list potwierdza moje słowa. To list ze szkoły magii i przyjęciu do niej. To, co robiłeś, nawet nieświadomie to była magia. Jeśli chcesz iść do Hogwartu to otwórz list. Jeśli nie, wyrzuć go. - oświadczył Percy.
       Czarnowłosy przyglądał się swemu opiekunowi z wielkim zainteresowaniem i zaskoczeniem. Tom widział w jego oczach prawdę. Wiedział, że jest inny, ale do tego stopnia? Było z nim mu dobrze, ale czuł pustkę w sercu, i że jest coś jeszcze, czego mu nie powiedział. Wiedział o rodzicach. Percy powiedział mu trzy lat temu, że jego matka zmarła godzinę po porodzie, a ojciec ją zostawił. Ją i jej syna. Przed śmiercią matki wspólnie z żoną uzgodnili, że przygarnie go. Wiedział, że ojciec żyje, ale chciał się zemścić na nim za takie postępowanie. Magia mu to umożliwi. Tak więc otworzył kopertę. Było na niej napisane tak:


Szanowny panie Riddle
          Mamy powiadomić, że został pan przyjęty do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Dołączamy listę niezbędnych książek i wyposażania.
Rok szkolny rozpoczyna się 1 września. Pociąg odjeżdża z perony 9 i 3/4 o 11:00 z dworca King's Cross.
Z wyrazami szacunku
Prof. Albus Dumbledore
Wicedyrektor.

Percy westchnął z dezaprobaty. Oto się stało. Tom Marvolo Riddle zdecydował się być czarodziejem i uczyć się magii.
- Tom, chcesz iść sam na zakupy czy wolisz bym poszedł z tobą? - spytał dla pewności. Tom spojrzał na niego z lekkim zaskoczeniem.
- Pójdę sam. - odparł. Percy westchnął. To było do przewidzenia.
- Dobrze. Pokarzę ci tylko jak tam dotrzeć. - podszedł do szafy na ubrania, gdzie mieściła się jego peleryna podróżna. Nałożył ją i machnął ręką na Riddle'a, by zanim poszedł. Wyszli na zewnątrz i skierowali się ku ulicom Londynu. Percy zaprowadził swojego podopiecznego do pubu jak przeczytał Tom "Dziurawy Kocioł".
- Dlaczego inni go nie widzą? - spytał Tom widząc przechodni, którzy omijają wzrokiem owy pub.
- Dlatego, że widzą go tylko czarodzieje, a Mugole nie. Mugol to osoba, która nie posiada magicznych zdolności. - wyjaśnił mu pospiesznie Percy.
- Ale ty go widzisz, prawda? - spytał.
- Tak. Ja go widzę... - oświadczył, gdy weszli do środka. - ...Gdyż jestem czarodziejem, jak ty... - wskazał na Toma, a potem na czarodziei w pubie. - ...i ci tutaj. - odparł.
- Chcesz mi powiedzieć, że wiedziałeś przez ten cały czas? Cały ten czas, gdy się mną opiekowałeś? - spytał z niedowierzaniem.
- Tak, wiedziałem. Nie muszę się tobie tłumaczyć, Tom. Chcesz nauczyć się magii czy nie? - spytał.
- Oczywiście, że chcę! - zawołał.
- To dobrze. Więc na początek poproś tego barmana, by cię zaprowadził do przejścia na Pokątną i ci go otworzył. Pójdziesz sam, tak jak chciałeś. Ja muszę gdzieś iść. Wiem, że nie muszę cię oprowadzać po niej, bo sobie poradzisz. Tu masz pieniądze... - powiedział na koniec dając mu nie duży worek z monetami. - ...Te złote to galeony, srebrne to sykle, a brązowe to knuty. 1 galeon to 17 sykli, a jeden sykl to 21 knutów. Łatwo zapamiętać. Wrócę tu za jakąś godzinę. Gdy skończysz zakupy masz tu na mnie poczekać. Do zobaczenia. - oświadczył i deportował się.

~~*~~

Polska... Lublin...
          Pojawił się tuż przed domem państwa Wornchów. Zapukał trzy razy knykciem. Otworzyła mu 14-letnia dziewczynka o kręconych blond włosach i pięknych czarnych oczach.


- Słucham? Kim pan jest? - spytała. Mówiła w języku polskim.
- Witaj, panienko. Zastałam twojego tatę lub mamę? - spytał także w tym języku.
- Tak. Są w domu. - odparła.
- Możesz ich tu poprosić? - poprosił.
- Tak. - dziewczyna weszła do domu i chwilę potem wróciła z matką.
- Dzień dobry, pani. Nie zna mnie pani, ale ja znam panią. Niecałe 11 lat temu przyniosłem pod państwa drzwi niemowlę z prośbą o przygarnięcie go, a raczej jej. Była to dziewczynka. W liście było napisane, że "Przyjdę po nią w wakacje przed tym jak skończy 11 lat"... - tu urwał, gdyż kobieta zawołała:
- To pan przyniósł Reginę! To pan nazywa się Percivald Levender!... - zawołała. - ...Łukasz!!... - krzyknęła. Z głębi domu słychać było wołanie mężczyzny. - ...Chodź tu na chwilę! Szybko! - chwilę potem przybył wymieniony mężczyzna.
- O co chodzi? Kim pan jest? - dopytywał się.
- Kochanie, to jest właśnie ten mężczyzna, który przyniósł Reginę pod nasz dom 11 lat temu! - wyjaśniła.
- To pan jest Percy Levender? - spytał.
- Tak... - odpowiedział. - ...Czy mógłbym zobaczyć się z Reginą? - spytał. Po chwili wahania oboje wpuścili Percy'ego do środka.
- Amelio, przyprowadź siostrę. - poprosił jej ojciec, gdy zobaczył córkę.
- Proszę za mną, panie Levender. - powiedziała pani Wornch. Percy poszedł za nią do małego saloniku. Kobieta zrobiła mu coś do picia i przyniosła ciasteczka.
- Panie Levender, czemu pan przyniósł Reginę właśnie do nas? - spytała kobieta.
- Dlatego, że uznałem was za odpowiednią rodzinę dla niej, i że nie wyjawicie tajemnicy iż jest tym kim jest. - wyjaśnił.
- Rozumiem. Mówił pan w liście, że jest czarodziejem. - zauważył pan Wornch
- Tak, ale chciałbym zapytać czy Regina zna biegle angielski? - spytał Percy.
- A co to ma do rzeczy? - rozległo się pytanie wyżej zainteresowanej. Percy popatrzył na nią. Była całkiem ładna i zupełnie inna niż reszta rodziny, która ją przygarnęła.


Wszyscy byli blondynami o niebieskich oczach, a ona była szatynką o czarnych jak dwa żuki oczach.
- Po pierwsze: Przedstawię ci się: Nazywam się Percivald Nicolas Harold James Levender i pochodzę z Anglii. Po drugie: Spytałem cię czy znasz biegle język angielski, bo zapewne dostałaś list z Hogwartu. - odparł. Czarnowłosa popatrzyła na niego chwilę, po czym odpowiedziała:
- Tak, znam angielski... - to zdanie powiedziała po angielsku. - ...a list z tego, jak pan nazwał tą szkołę?
- Hogwart.
- Hogwartu, tak, dostałam. - odparła.
- Świetnie... - powiedział uśmiechając się. Percy zwrócił się teraz do jej przybranych rodziców: - ...Mam do was prośbę. Czy moglibyście częściej rozmawiać z córką po angielsku? - spytał. Oboje spojrzeli po sobie.
- Musielibyśmy nauczyć angielskiego Amelię. - pani Wornch wskazała na czternastoletnią córkę.
- W czym problem? Nauczy cię. Poślijcie ją na kurs angielskiego. Wracając jednak do sprawy, muszę zabrać Reginę ze sobą do Londynu. Musi pójść do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart, ale najpierw muszę jej kupić najpotrzebniejsze rzeczy potrzebne do szkoły. 1 września o 11:00 pociąg do szkoły odjeżdża z peronu 9 i 3/4 ze stacji King's Cross. - oświadczył. W tym momencie Regina zaczęła drżeć.
- Proszę natychmiast wyjść, panie Levender! - zawołał pan Wornch podbiegając do młodszej córki i obejmując ją.
- Nie... - sprzeciwił się przyglądając się temu zjawiskowi. - ...Co się z nią dzieje? - zapytał
- To nie pana sprawa i... - tu mężczyzna urwał, gdyż czarnowłosa otworzyła oczy. Były one mlecznobiałe, a włosy falowały jak w porywie wiatru. Zaczęła unosić się w powietrzu na kilka cali.
- Natychmiast odsuńcie się od niej! - krzyknął.
- Dlaczego?? - zdziwiła się kobieta.
- Bez dyskusji! - warknął. Małżeństwo odsunęło się od czarnookiej. Ledwo to zrobili, gdy ta wypowiedziała te oto słowa:
- Strach i ból nie jedno ma imię... Jednak tylko jeden człowiek może sprawić, by te dwie rzeczy urzeczywistniły się... Oto Książę Ciemności naradza się i wkrótce stworzy armię tak potężną, że ludzie mu ulegną... Wybrańcze Z Przyszłości postaraj się, by poczuł co, to miłość i przyjaźń... Jego siostra ci w tym pomoże... Stwórzcie armię dobra, która pomoże sto pięćdziesiątemu dyrektorowi rozbudować Zakon Feniksa... Niech ludzie najmniej godni zaufania będą waszymi sprzymierzeńcami! - po ostatnim słowie upadła.
- Co jej jest??? - pisnęła pani Wornch.
- Nic. Tylko zemdlała... - odparł. - ...Jak tylko się zbudzi muszę ją zabrać ze sobą. Proszę byście mi pozwolili. - poprosił. Wszyscy troje spojrzeli na niego. Wszyscy skinęli głowami. Mężczyzna położył córkę na sofie i czekali na zbudzenie.
Trwało to około piętnastu minut...
       Gdy w końcu się obudziła rozejrzała się.
- Regina! Obudziła się! - pisnęła Amelia.
- Co... Co się stało? Nic nie pamiętam. - wymamrotała.
- Ja ci powiem... - odezwał się Percy w języku angielskim. Dziewczyna spojrzała na niego z pytającym spojrzeniem. - ...Regino, masz brata-bliźniaka, a to, co się tutaj stało nie było normalne. Od dziecka posiadałaś nadprzyrodzone zdolności. Pewnie rodzice powiedzieli ci, że masz nie po kolei w głowie czy coś w tym stylu. Jednak prawdą jest to, że jesteś czarownicą. Dziwne zdarzenia dziejące wokół ciebie świadczą o tym, że jesteś nią. List z Hogwartu jest tego dowodem. - wyjaśnił.
- A dzisiejsze wydarzenia? - spytała także w języku angielskim.
- To, co się dziś stało to nie czary ani magia. To twoje wrodzone zdolności, które dziedziczysz po rodzie swojej matki. Tylko kobiety zostają nim obdarowywane co trzecie pokolenie. Twoja matka nie miała szczęścia, ale za to posiadała dar jednego z pięciu żywiołów. Żywioł Miłości. Nigdy nie zdarzyło się by matka i córka miały ten dar w tym samym stuleciu. - oświadczył.
- Chcesz powiedzieć, że moja prawdziwa matka nie posiadała daru przewidywania przyszłości? - spytała zaskoczona.
- Nie, Regino.
- A mój brat? - spytała.
- Twój brat to inna strona medalu. Jesteście jak jego dwie strony. Jak dobro i zło. Jak woda i ogień. Jak biel i czerń. - powiedział.
- Chcesz powiedzieć... że mój brat... jest zły? - spytała z przerażeniem.
- Hm... jak ci to powiedzieć... W Tomie Riddle'u Jr. jest zło, ale chce on być najpotężniejszym czarodziejem na świecie. Posłuchaj mnie uważnie: Jak już wiesz jesteś medium, a tacy jak ty recytują czasami proroctwa przed kimś. Dziś właśnie powiedziałaś przed nami, a właściwie przede mną przepowiednię. - tu ją wyrecytował. Czarnooka była zaskoczona tym, że coś takiego mogła wypowiedzieć.
- Ale co znaczy Wybraniec z Przyszłości? - spytała.
- Nie "co", ale "kto". Tym Wybrańcem jestem ja. Pochodzę z przyszłości, ale nie nazywam się Percy Levender lecz Harry Potter. Opowiem ci o wszystkim kiedy indziej. Teraz chcę cię zapytać czy zgadzasz się pójść ze mną na zakupy po te wszystkie rzeczy do Hogwartu?... - spytał. Dziewczyna skinęła z uśmiechem głową. - ...Więc uzgodnione!... - zawołał tym razem po polsku. - ...Regino pożegnaj się z rodziną. Wyruszamy natychmiast. - powiedział. Regina zrobiła to. Po pięciu minutach była gotowa. Wyszli na zewnątrz i skierowali się ku centrum Londynu, a następnie poszli do Dziurawego Kotła. Dotarcie na miejsce zajęło im około piętnastu minut.

~~*~~

          Tymczasem nieopodal nich, a konkretniej Tom Riddle znalazłszy się na ulicy Pokątnej pamiętając wskazówki barmana, myślał, że sam na pewno lepiej trafiłby do sklepów i księgarni, w których miał kupić potrzebne przedmioty. Ale nie chciał wyjść na głupiego, gdyby zdarzyło mu się pomylić sklep, poszedł więc za radą Toma, choć był wściekły na samą myśl o nim (chodziło mu o imię barmana). Książki i księgi kupił bez żadnych problemów, teraz przyszła kolej na pióra do pisania oraz inne potrzebne przybory. Po tym poszedł kupić szatę szkolną. Kiedy już je wybrał i przymierzył swoim zwyczajem powiedział do siebie:
- Teraz wyglądam jak czarodziej, brakuje mi tylko....
- Doświadczenia. - Przerwał mu słyszący wszystko sprzedawca. Zdenerwowany Tom zapłacił i szybko wyszedł stanowczym krokiem. Wiedział, że brakuje mu tylko różdżki, by zawładnąć nad światem. Gdy tylko zmierzał ku owemu sklepowi poczuł dreszcz szczęścia. Znalazł się przed sklepem z różdżkami, nad drzwiami wisiała ogromna różdżka. Wszedł. Na pierwszy rzut oka nie zauważył nic oprócz mężczyzny z okularami za którymi lśniły jasne niebieskie oczy i o pół długich brązowych włosach oraz kilkoma regałami z dziwnymi pudełkami. Kiedy mężczyzna go zauważył spytał:
- Chłopcze, chcesz kupić różdżkę?
- Tak. - odpowiedział pewny siebie.
- Więc chodź. - powiedział, jak zauważył Tom, gdy tylko wyszedł zza lady, niewysoki i szczupły mężczyzna. Poszedł za nim, podawał Tomowi po kolei różdżki, ale żadna nie była mu posłuszna. Po dziesięciu wypróbowanych dostał następną, jedenastą. I udało się, różdżka usłuchała chłopca, który patrzał na nią z wielkim uśmiechem wymalowanym na twarzy.


- 13 cali, dobra do transmutacji, cisowa. Rdzeń z pióra feniksa. - wyrecytował sprzedawca. Tom zapłacił i wyszedł bez słowa podziękowania. Wiedział, że teraz jest "kimś" ciągle patrzył z zadowoleniem. Na "Nią" teraz jest jego i tylko jego. Z tego co mówił mu jego opiekun miał na niego czekać w Dziurawym Kotle. Więc zabrał się za czytanie ksiąg.
          Nie minęło nawet piętnaście minut, gdy Percy wrócił z nie wysoką i ładną dziewczyną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz