piątek, 25 października 2013

Rozdział 10 - Morderstwo, przysięga i...?

Na miejscu...
        Żadna z osób w domu Riddle'ów nie udawało zaskoczenia i przerażenia z wyjątkiem jednej osoby.
- Percivald!... - zawołał najmłodszy. - ...Przestraszyłeś mnie. - powiedział.
- Przepraszam cię bardzo, Tom, ale musimy porozmawiać. To ważne i sądzę, że twoi rodzice muszą o tym wiedzieć. Nie mamy dużo czasu... - Podszedł do okna wyglądając zza niego. - ...Pamiętasz Meropę Gaunt? - spytał zerknąwszy na młodego mężczyznę i kątem oka zerkając na drogę za oknem prowadzącą do rezydencji.
- Tak, pamiętam, ale ona nie żyje. Zmarła dwie godziny po porodzie bliźniaków. Chłopca i dziewczynki. - przypomniał.
- Zgadza się. Regina dobrze się czuje i jest bezpieczna, ale wy... - tu spojrzał na niego i jego rodziców. - ...nie jesteście już bezpieczni i nie ma czasu na ucieczkę. Wasz los jest przesądzony. Tom, twój syn tu idzie i ma zamiar cię zabić i twoich rodziców. Sądzi, że zostawiłeś Meropę na pastwę losu. Zauważyłem, że nie jest mu u mnie dobrze, ale nie okazywał tego... - spojrzał ponownie za okno i jęknął. - ...Cholera! Jest tu! Ukryjcie się! Szybko - zawołał. Schowali się po pokojach. Państwo Riddle schowali się w piwnicy, Tom będąc na drugim końcu jadalni schował się na piętrze. Za to Percy rzucił ponownie na siebie zaklęcie NiN. Słyszał najpierw ciszę. Po jakimś czasie jakieś trzaski.

~~*~~

        W tym samym czasie Regina pomogła już wujowi Morfinowi i nie wiedziała co robić dalej. Postanowiła iść do domu Riddle'ów. Miała przeczucie, że coś jest nie tak z jej bratem. W jej domu w Hogwarcie miała za przyjaciółki dwie bliźniaczki, które były w dwóch różnych domach. Jedna była w Gryffindorze, a druga w Hufflepuffie. Dowiedziała się od nich, że zawsze odczuwają czy jedna wpada w kłopoty lub czy jest ranna itp. Najwyraźniej z nią i z Tomem jest tak samo, mimo że nie byli ze sobą tak związani. On, w przeciwieństwie do niej, nie wiedział o jej istnieniu, a co dopiero mówić o miłości. Nie mogła mu powiedzieć skąd wie, że tu będzie. Dotarła na miejsce po 10 minutach. Niestety spóźniła się. Zobaczyła, że jej dziadkowie leżą martwi w jednym z pokoi. Usłyszała krzyk z góry. Pobiegła tam. Niestety było trochę za późno, gdyż zobaczyła jak jej brat-bliźniak właśnie stał nad ich ojcem celując w niego różdżką.
- Avada... - zaczął wymawiać zaklęcie.
- Tom, nie! - krzyknęła.
- ...Kedavra. - Za późno... Zaklęcie trafiło w mężczyznę. Ten padł martwy.
- NIE!!!!!! - wrzasnęła. Padła na kolana płacząc. Łzy leciały jej z oczu strumieniami nie chcąc ich nawet powstrzymać. Tom podszedł do niej i nachylił się.
- Co tu robisz? Nie powinno cię tu być. - powiedział dziwnie łagodnym tonem zważywszy na to, że dopiero co zabił trzy osoby. Regina spojrzała na niego najpierw z rozpaczą, a potem wstając jej wzrok był równie morderczy jak zaklęcie, którego co użył.
- Gdzie jest Percy? - spytała piskliwym głosem.
- Percy? A co on ma do tego? - zdziwił się.
- Przybyłam z nim to wuja Morfina i przyszedł tutaj przed tobą, by ostrzec n... twojego ojca i dziadków przed tobą. - wyjaśniła.
- Nie widziałem go tutaj. - odparł
- Spokojnie, Regino. Jestem tutaj. - odezwał się wyżej wymieniony wychodząc zza węgła. Oboje spojrzeli w tamtą stronę. Regina podbiegła do opiekuna z płaczem.
- Percy, widziałam jak on zabił swojego ojca i dziadków! - pisnęła. Percy spojrzał najpierw na starszego Toma leżącego po środku pokoju, a potem na juniora.
- Tomie Marvolo Riddle'u! Jak śmiałeś to zrobić?! To był twój ojciec!... - zawołał, po czym dodał: - ...Głupia zemsta! Tylko dlatego, że zostawił twoją matkę? To nie prawda. Wiedz, że przekonałem go, by się nią opiekował aż do porodu. Sam brałem też w tym udział. Zaprzyjaźniłem się z dyrektorką tamtego sierocińca bym mieć wpływ na jej decyzje względem dzieci oraz znalazłem pracę mającą wiele wspólnego z dziećmi i rodzinami, którzy chcą ich adoptować. To ja znalazłem rodzinę dla Reginy. - wyjaśnił.
- Czemu mnie nie mogłeś znaleźć rodziny? - spytał Riddle.
- Bo ty byłeś inny. Ciebie trzeba było pilnować. Nie dopuścić byś kogoś zabił swoją mocą i wykorzystywał przeciw innym. Gdybyś zamieszkał z Mugolami nierozumiejącymi maggi i dziwnych rzeczy dziejących się wokół czarodziei i czarownic coś mogłoby się im stać. Ja byłem uodporniony na twoją moc, bo sam przeszedłem przez takie piekło w dzieciństwie i wiedziałem, że tu chodziło o silne emocje, chęć zabijania i zemszczenia się na twoim ojcu. Trzeba było trzymać cię na krótkiej smyczy, a w szczególności twoje emocje. Łatwo wpadałeś w furię. - wyjaśnił. Chłopak patrzył na nich w bardzo nie przyjemny sposób. Jakby chciał ich zabić, ale się powstrzymywał, co zaskakująco bardzo dobrze mu wychodziło. Przykładem było to zdanie:
- Wiedziałem, że coś z tobą jest nie tak, Levender... - zaczął. - ...Czułem to już od chwili, gdy kazałeś zostawić mi tego małego Lucasa będąc na wycieczcie nad morzem kiedy miałem sześć lat... - oświadczył. - ...Oświadczam ci teraz, że nie mam zamiaru z tobą mieszkać już nigdy. Sam zamierzam o siebie zadbać! - zawołał. Percy zmrużył oczy ze złości i oświadczył:
- Dobrze, ale pod jednym warunkiem. - powiedział.
- Jakim? - spytał.
- Tym, że nie zabijesz już żadnego członka rodziny Wornchów oraz nowych ich członków, np. jej męża i dzieci oraz wnucząt, gdyby je miała. - oświadczył Percy wskazując na Reginę.
- "Nie, Percy, mam lepszy pomysł" - odezwała się telepatycznie Regina.
- "Jaki?" - spytał również telepatycznie spojrzawszy na nią.
- "Powiedziałeś mi kiedyś, że jeśli dowie się prawdy o mnie i o tym kim jestem dla niego naprawdę zmodyfikujesz nam pamięć" - wyjaśniła.
- "Masz rację, ale nie wie jeszcze, że jesteś jego siostrą" - odparł.
- No tak... Więc musimy mu na to pozwolić. - szepnęła.
- Tak, musimy. - powiedział.
- Na co pozwolić? Co tak szepczecie? - dopytywał się.
- Pozwolić ci na odejście ode mnie... od nas. Dobrze, masz moje pozwolenie, ale musisz obiecać nam obojgu, że nie tkniesz nikogo kogo znamy, wliczając w to rodzinę, przyjaciół i znajomych. - oświadczył.
- Zgoda. - powiedział wyciągając ku niemu rękę. Ten ją uścisnął. Nad ich dłońmi pojawiło złote światełko, które po chwili zgasło.
- Świetnie. Od teraz nie możesz złamać przysięgi, gdyż wtedy umrzesz. - wyjaśnił Levender. Po tych słowach chwycił Reginę za ramię i deportował do jego domu. Gdy tylko się tam znaleźli dziewczyna z płaczem pobiegła do swojego pokoju i nie wychodziła stamtąd aż do końca wakacji, poza posiłkami i wyjściami do łazienki.

~~*~~

Mijał czas... Stacja Kings Cross.... Peron dziewięć i trzy czwarte...
        Pohukiwanie sów, miauczenie kotów, rechotanie żab no i rozgardiasz rodziców odprowadzających swoje dzieci na pociąg do Hogwartu. Wśród nich była dziewczyna o jasnobrązowych włosach i niesamowicie jasno piwnych oczach.


Dźwigała za sobą kufer i małą klatkę z kotem. Obok niej szła jej przyjaciółka.
- Linda*! - zawołał ktoś ze strony pociągu. Wyżej wymieniona spojrzała w tamtą stronę. Odwróciła się i zobaczyła swoją miłość, Louisa Turnirsa z Ravenclawu. Byli w tej samej klasie, ale w innych domach. Uśmiechnęła się na jego widok. Uścisnął ją, gdy tylko zbliżył się do niej.
- Witaj, Lui**... - przywitała się odwzajemniając uścisk. - ...Miło cię widzieć. - powiedziała. Jej przyjaciółka także się z nim przywitała.
- Witaj, Minerwo. - powiedział całując wierzch jej dłoni. Powszechnie było wiadomo, że ród Minerwy Quinn był sławny i szanowany. Takie osoby jak ona trzeba było traktować szacunkiem. Dziewczyna tylko zarumieniła się. Louis pomógł obu dziewczynom postawić ich kufer na półce.
         Nieopodal nich stały trzy osoby. Byli to Regina Wornch, Percy Levender/Alexander Wodson oraz Shavanne Van Raichand. Z tą trzecią zaprzyjaźnili się, gdy tylko Percy ją zobaczył pierwszy raz. Od dłuższego czasu obserwowali ich bardzo uważnie.
- Regino, naprawdę uważasz, że on umrze w tym roku? - spytała Shavanne (czyt.: sawenn).
- Tak, Shavo***... - odparła. - ...Jestem pewna. Musimy go pilnować. Proponuję byśmy podzielili się na trzy grupy. Ja będę trzymała się Quinn. Ty, Shavo trzymaj się Gordon, a ty Percy miej oko na Turnirsa. - oświadczyła wchodząc w tym samym czasie do pociągu.
- Ale, Regino, ja jestem w Slytherinie, a on w Hufflepuffie. - przypomniała Shava. Regina patrzyła na nią przez chwilę, po czym odparła.
- No tak. Dobra, więc szpieguj mego brata. Donoś nam o wszystkim. Dowiedz się także ile wie o Komnacie Tajemnic i bazyliszku. - oświadczyła.
- Skąd o niej wiesz? - spytał szybko Percy. Czarnooka spojrzała na niego ze znaczącym uśmiechem.
- Nie zapominaj, Alex, że jestem medium. Od jakiegoś czasu widzę przyszłość w zasięgu kilku tygodni. - oznajmiła. Jednego jednak nie przewidziała. Tego, że ktoś ich podsłucha. Ten ktoś poszedł do jednego z wielu przedziałów na końcu pociągu.
- Anderen, mam wieści od Wornch i Wodsona. Podsłuchałem ich. - dodał widząc jej minę.
- Co podsłuchałeś, Kent? - spytała.
- Wornch powiedziała, że mają z Wodsonem i Van Raichand podsłuchiwać kilka osób w tym Toma Riddle'a i jego bandę. - wyjaśnił.
- No i? - ponagliła.
- No i Wornch miała śledzić Minerwę Quinn, Van Raichand ma śledzić jakąś Melindę Gordon, a Percy Levender ma śledzić Louisa Tur...
- Louisa Turnirsa... - wyszeptała z niedowierzaniem.
- A kto to jest? - spytała jej przyjaciółka Yvonne McMadarnd. Była rudowłosa i szarooka ładna dziewczyna o podłym charakterze.


Chociaż nic nigdy nie wiadomo - jak to mówią Mugole.
- To brat bliźniak mojego przyjaciela Nigela z Hufflepuffu. Stał się Puchonem ze względu na swą miłość z Hufflepuffu. Rosemary Gryffindor.... - wyszeptała zanim zdołała ugryźć się w język. - ...Czego się jeszcze dowiedziałeś, Kent? - spytała chłopaka.
- Powiedziała, że jest medium. - odparł.
- Kto jest medium? - zdziwiła się Yvonne.
- Regina Wornch. - odpowiedział.


_______________________________________
Od autorki:
* Linda - Zdrobnienie od Melindy.
** Lui - Zdrobnienie od Louisa.
*** Shavo, Shava - Zdrobnienie od Shavanne.