piątek, 25 października 2013

Rozdział 10 - Morderstwo, przysięga i...?

Na miejscu...
        Żadna z osób w domu Riddle'ów nie udawało zaskoczenia i przerażenia z wyjątkiem jednej osoby.
- Percivald!... - zawołał najmłodszy. - ...Przestraszyłeś mnie. - powiedział.
- Przepraszam cię bardzo, Tom, ale musimy porozmawiać. To ważne i sądzę, że twoi rodzice muszą o tym wiedzieć. Nie mamy dużo czasu... - Podszedł do okna wyglądając zza niego. - ...Pamiętasz Meropę Gaunt? - spytał zerknąwszy na młodego mężczyznę i kątem oka zerkając na drogę za oknem prowadzącą do rezydencji.
- Tak, pamiętam, ale ona nie żyje. Zmarła dwie godziny po porodzie bliźniaków. Chłopca i dziewczynki. - przypomniał.
- Zgadza się. Regina dobrze się czuje i jest bezpieczna, ale wy... - tu spojrzał na niego i jego rodziców. - ...nie jesteście już bezpieczni i nie ma czasu na ucieczkę. Wasz los jest przesądzony. Tom, twój syn tu idzie i ma zamiar cię zabić i twoich rodziców. Sądzi, że zostawiłeś Meropę na pastwę losu. Zauważyłem, że nie jest mu u mnie dobrze, ale nie okazywał tego... - spojrzał ponownie za okno i jęknął. - ...Cholera! Jest tu! Ukryjcie się! Szybko - zawołał. Schowali się po pokojach. Państwo Riddle schowali się w piwnicy, Tom będąc na drugim końcu jadalni schował się na piętrze. Za to Percy rzucił ponownie na siebie zaklęcie NiN. Słyszał najpierw ciszę. Po jakimś czasie jakieś trzaski.

~~*~~

        W tym samym czasie Regina pomogła już wujowi Morfinowi i nie wiedziała co robić dalej. Postanowiła iść do domu Riddle'ów. Miała przeczucie, że coś jest nie tak z jej bratem. W jej domu w Hogwarcie miała za przyjaciółki dwie bliźniaczki, które były w dwóch różnych domach. Jedna była w Gryffindorze, a druga w Hufflepuffie. Dowiedziała się od nich, że zawsze odczuwają czy jedna wpada w kłopoty lub czy jest ranna itp. Najwyraźniej z nią i z Tomem jest tak samo, mimo że nie byli ze sobą tak związani. On, w przeciwieństwie do niej, nie wiedział o jej istnieniu, a co dopiero mówić o miłości. Nie mogła mu powiedzieć skąd wie, że tu będzie. Dotarła na miejsce po 10 minutach. Niestety spóźniła się. Zobaczyła, że jej dziadkowie leżą martwi w jednym z pokoi. Usłyszała krzyk z góry. Pobiegła tam. Niestety było trochę za późno, gdyż zobaczyła jak jej brat-bliźniak właśnie stał nad ich ojcem celując w niego różdżką.
- Avada... - zaczął wymawiać zaklęcie.
- Tom, nie! - krzyknęła.
- ...Kedavra. - Za późno... Zaklęcie trafiło w mężczyznę. Ten padł martwy.
- NIE!!!!!! - wrzasnęła. Padła na kolana płacząc. Łzy leciały jej z oczu strumieniami nie chcąc ich nawet powstrzymać. Tom podszedł do niej i nachylił się.
- Co tu robisz? Nie powinno cię tu być. - powiedział dziwnie łagodnym tonem zważywszy na to, że dopiero co zabił trzy osoby. Regina spojrzała na niego najpierw z rozpaczą, a potem wstając jej wzrok był równie morderczy jak zaklęcie, którego co użył.
- Gdzie jest Percy? - spytała piskliwym głosem.
- Percy? A co on ma do tego? - zdziwił się.
- Przybyłam z nim to wuja Morfina i przyszedł tutaj przed tobą, by ostrzec n... twojego ojca i dziadków przed tobą. - wyjaśniła.
- Nie widziałem go tutaj. - odparł
- Spokojnie, Regino. Jestem tutaj. - odezwał się wyżej wymieniony wychodząc zza węgła. Oboje spojrzeli w tamtą stronę. Regina podbiegła do opiekuna z płaczem.
- Percy, widziałam jak on zabił swojego ojca i dziadków! - pisnęła. Percy spojrzał najpierw na starszego Toma leżącego po środku pokoju, a potem na juniora.
- Tomie Marvolo Riddle'u! Jak śmiałeś to zrobić?! To był twój ojciec!... - zawołał, po czym dodał: - ...Głupia zemsta! Tylko dlatego, że zostawił twoją matkę? To nie prawda. Wiedz, że przekonałem go, by się nią opiekował aż do porodu. Sam brałem też w tym udział. Zaprzyjaźniłem się z dyrektorką tamtego sierocińca bym mieć wpływ na jej decyzje względem dzieci oraz znalazłem pracę mającą wiele wspólnego z dziećmi i rodzinami, którzy chcą ich adoptować. To ja znalazłem rodzinę dla Reginy. - wyjaśnił.
- Czemu mnie nie mogłeś znaleźć rodziny? - spytał Riddle.
- Bo ty byłeś inny. Ciebie trzeba było pilnować. Nie dopuścić byś kogoś zabił swoją mocą i wykorzystywał przeciw innym. Gdybyś zamieszkał z Mugolami nierozumiejącymi maggi i dziwnych rzeczy dziejących się wokół czarodziei i czarownic coś mogłoby się im stać. Ja byłem uodporniony na twoją moc, bo sam przeszedłem przez takie piekło w dzieciństwie i wiedziałem, że tu chodziło o silne emocje, chęć zabijania i zemszczenia się na twoim ojcu. Trzeba było trzymać cię na krótkiej smyczy, a w szczególności twoje emocje. Łatwo wpadałeś w furię. - wyjaśnił. Chłopak patrzył na nich w bardzo nie przyjemny sposób. Jakby chciał ich zabić, ale się powstrzymywał, co zaskakująco bardzo dobrze mu wychodziło. Przykładem było to zdanie:
- Wiedziałem, że coś z tobą jest nie tak, Levender... - zaczął. - ...Czułem to już od chwili, gdy kazałeś zostawić mi tego małego Lucasa będąc na wycieczcie nad morzem kiedy miałem sześć lat... - oświadczył. - ...Oświadczam ci teraz, że nie mam zamiaru z tobą mieszkać już nigdy. Sam zamierzam o siebie zadbać! - zawołał. Percy zmrużył oczy ze złości i oświadczył:
- Dobrze, ale pod jednym warunkiem. - powiedział.
- Jakim? - spytał.
- Tym, że nie zabijesz już żadnego członka rodziny Wornchów oraz nowych ich członków, np. jej męża i dzieci oraz wnucząt, gdyby je miała. - oświadczył Percy wskazując na Reginę.
- "Nie, Percy, mam lepszy pomysł" - odezwała się telepatycznie Regina.
- "Jaki?" - spytał również telepatycznie spojrzawszy na nią.
- "Powiedziałeś mi kiedyś, że jeśli dowie się prawdy o mnie i o tym kim jestem dla niego naprawdę zmodyfikujesz nam pamięć" - wyjaśniła.
- "Masz rację, ale nie wie jeszcze, że jesteś jego siostrą" - odparł.
- No tak... Więc musimy mu na to pozwolić. - szepnęła.
- Tak, musimy. - powiedział.
- Na co pozwolić? Co tak szepczecie? - dopytywał się.
- Pozwolić ci na odejście ode mnie... od nas. Dobrze, masz moje pozwolenie, ale musisz obiecać nam obojgu, że nie tkniesz nikogo kogo znamy, wliczając w to rodzinę, przyjaciół i znajomych. - oświadczył.
- Zgoda. - powiedział wyciągając ku niemu rękę. Ten ją uścisnął. Nad ich dłońmi pojawiło złote światełko, które po chwili zgasło.
- Świetnie. Od teraz nie możesz złamać przysięgi, gdyż wtedy umrzesz. - wyjaśnił Levender. Po tych słowach chwycił Reginę za ramię i deportował do jego domu. Gdy tylko się tam znaleźli dziewczyna z płaczem pobiegła do swojego pokoju i nie wychodziła stamtąd aż do końca wakacji, poza posiłkami i wyjściami do łazienki.

~~*~~

Mijał czas... Stacja Kings Cross.... Peron dziewięć i trzy czwarte...
        Pohukiwanie sów, miauczenie kotów, rechotanie żab no i rozgardiasz rodziców odprowadzających swoje dzieci na pociąg do Hogwartu. Wśród nich była dziewczyna o jasnobrązowych włosach i niesamowicie jasno piwnych oczach.


Dźwigała za sobą kufer i małą klatkę z kotem. Obok niej szła jej przyjaciółka.
- Linda*! - zawołał ktoś ze strony pociągu. Wyżej wymieniona spojrzała w tamtą stronę. Odwróciła się i zobaczyła swoją miłość, Louisa Turnirsa z Ravenclawu. Byli w tej samej klasie, ale w innych domach. Uśmiechnęła się na jego widok. Uścisnął ją, gdy tylko zbliżył się do niej.
- Witaj, Lui**... - przywitała się odwzajemniając uścisk. - ...Miło cię widzieć. - powiedziała. Jej przyjaciółka także się z nim przywitała.
- Witaj, Minerwo. - powiedział całując wierzch jej dłoni. Powszechnie było wiadomo, że ród Minerwy Quinn był sławny i szanowany. Takie osoby jak ona trzeba było traktować szacunkiem. Dziewczyna tylko zarumieniła się. Louis pomógł obu dziewczynom postawić ich kufer na półce.
         Nieopodal nich stały trzy osoby. Byli to Regina Wornch, Percy Levender/Alexander Wodson oraz Shavanne Van Raichand. Z tą trzecią zaprzyjaźnili się, gdy tylko Percy ją zobaczył pierwszy raz. Od dłuższego czasu obserwowali ich bardzo uważnie.
- Regino, naprawdę uważasz, że on umrze w tym roku? - spytała Shavanne (czyt.: sawenn).
- Tak, Shavo***... - odparła. - ...Jestem pewna. Musimy go pilnować. Proponuję byśmy podzielili się na trzy grupy. Ja będę trzymała się Quinn. Ty, Shavo trzymaj się Gordon, a ty Percy miej oko na Turnirsa. - oświadczyła wchodząc w tym samym czasie do pociągu.
- Ale, Regino, ja jestem w Slytherinie, a on w Hufflepuffie. - przypomniała Shava. Regina patrzyła na nią przez chwilę, po czym odparła.
- No tak. Dobra, więc szpieguj mego brata. Donoś nam o wszystkim. Dowiedz się także ile wie o Komnacie Tajemnic i bazyliszku. - oświadczyła.
- Skąd o niej wiesz? - spytał szybko Percy. Czarnooka spojrzała na niego ze znaczącym uśmiechem.
- Nie zapominaj, Alex, że jestem medium. Od jakiegoś czasu widzę przyszłość w zasięgu kilku tygodni. - oznajmiła. Jednego jednak nie przewidziała. Tego, że ktoś ich podsłucha. Ten ktoś poszedł do jednego z wielu przedziałów na końcu pociągu.
- Anderen, mam wieści od Wornch i Wodsona. Podsłuchałem ich. - dodał widząc jej minę.
- Co podsłuchałeś, Kent? - spytała.
- Wornch powiedziała, że mają z Wodsonem i Van Raichand podsłuchiwać kilka osób w tym Toma Riddle'a i jego bandę. - wyjaśnił.
- No i? - ponagliła.
- No i Wornch miała śledzić Minerwę Quinn, Van Raichand ma śledzić jakąś Melindę Gordon, a Percy Levender ma śledzić Louisa Tur...
- Louisa Turnirsa... - wyszeptała z niedowierzaniem.
- A kto to jest? - spytała jej przyjaciółka Yvonne McMadarnd. Była rudowłosa i szarooka ładna dziewczyna o podłym charakterze.


Chociaż nic nigdy nie wiadomo - jak to mówią Mugole.
- To brat bliźniak mojego przyjaciela Nigela z Hufflepuffu. Stał się Puchonem ze względu na swą miłość z Hufflepuffu. Rosemary Gryffindor.... - wyszeptała zanim zdołała ugryźć się w język. - ...Czego się jeszcze dowiedziałeś, Kent? - spytała chłopaka.
- Powiedziała, że jest medium. - odparł.
- Kto jest medium? - zdziwiła się Yvonne.
- Regina Wornch. - odpowiedział.


_______________________________________
Od autorki:
* Linda - Zdrobnienie od Melindy.
** Lui - Zdrobnienie od Louisa.
*** Shavo, Shava - Zdrobnienie od Shavanne.

piątek, 9 sierpnia 2013

Rozdział 9 - Morfin Gaunt

        Dwa lata później przed wakacjami jeszcze w Hogwarcie Percy spytał się Horacego Slughorna o to, czy Tom jedzie do domu na wakacje.
- Nie. Pan Riddle postanowił zostać w szkole. - wyjaśnił nauczyciel.
- A niech to!... - warknął cicho Percy wychodząc z jego gabinetu. Poszedł prosto do Reginy, by ją o tym powiadomić. Znalazł ją nie daleko biblioteki skuloną i drżącą. - ...Regina?... - zbliżył się do niej. - ...Regina, ocknij się!... - jej stan był kiepski. Trzęsła się. - ...Co się stało?.... - spytał podnosząc ją lekko, by ta mogła go widzieć. Czarnowłosa spojrzała na niego. Jej wzrok był błędny, a źrenice oczu perłowe. - ...O nie... - szepnął zdając sobie sprawę co nadchodzi. Nagle dziewczyna zamarła i zaczęła mówić monotonnym głosem:
- Nadchodzi los tego, co opuścił rodzinę na zawsze. Jego oprawca wkrótce przybędzie po niego, by go zabić. - powiedziała.
- Kto zostanie zabity, Regino? - spytał Percy.
- Tom Riddle senior i jego rodzice. - odpowiedziała.
- Kto go zabije?
- Jego syn, Tom... - odparła. Percy zamarł. To niemożliwe! To nie może się stać już w tym roku! On nie mógł się nauczyć zaklęcia zabijającego tak szybko. A może...? - ...Percivaldzie... - odezwała się Regina wciąż monotonnym głosem. Chłopak odwrócił się ku niej. - ...Nie możesz go powstrzymać. Wiesz o tym doskonale. Przeznaczenie Księcia Ciemności musi się wypełnić. Musi się stać Lordem Voldemortem. - powiedziała, po czym jej głowa opadła na bok. Percy patrzył na nią ze współczuciem. Musiała wiele wycierpieć przez brata. Gdy w końcu się ocknęła pomógł jej wstać.
- Regino, znowu wypowiedziałaś proroctwo, ale tym razem powiedziałaś to w inny sposób. - wyjaśnił.
- Jaki? - spytała.
- Mówiłaś tak jakbyś ze mną rozmawiała... - odparł i dodał. - ...Mam dla ciebie trzy złe wiadomości. Po pierwsze: Tom zostaje w Hogwarcie na wakacje. Po drugie: podobno nauczył się zaklęcia zabijającego, co prowadzi do trzeciej złej wiadomości.
- Jego celem jest nasz ojciec. - powiedziała wyprzedzając jego wypowiedź.
- Właśnie. - powiedział nawet nie zadając pytania skąd to wie.
- Nie możemy nic zrobić? - spytała.
- Nie... - odpowiedział. - ...Musimy mu na to pozwolić. Chcę jednak to zobaczyć. - dodał pomagając jej wstać.
- Rozumiem, że chcesz to zobaczyć, ale ja chciałabym zobaczyć tatę. Możemy do niego pojechać zanim Tom go zabije? - poprosiła. Percy spojrzał na nią przypominając sobie co mówił Tom senior przed jego odejściem z sierocińca.

Rekonstrukcja zdarzeń...

- Dobry wieczór. - przywitali się oboje.
- Dobry wieczór. - odpowiedziała Meropa słabym głosem.
- Nazywam się Penelopa Cole i jestem tu dyrektorką. - przedstawiła się.
- A ja jestem Percivald Lavender i jestem przyjacielem pani Cole. - przedstawił się młodzieniec.
- Miło nam. Ja jestem Tom Riddle, a to moja małżonka Meropa. A tu są nasze dzieci. - przedstawił się, po czym wskazał na żonę i swoje dzieci.
- A który to chłopiec? - spytał podekscytowany Percy. Pan Riddle pokazał na dziecko po lewej stronie łóżka swej żony. Chłopak podszedł do łóżeczka i nachylił się nad dzieckiem. Patrzył na niego z zainteresowaniem. Ani Meropa ani Tom nie wiedzieli kim jest ten człowiek, a on najwyraźniej nie miał zamiaru ani wyjaśnić kim jest ani powiedzieć prawdy o tym dziecku.
- Przepraszam, ale czy coś się stało? - spytał Tom.
- Och, przepraszam bardzo. Nie powiedziałem czym się zajmuję. Więc moją pracą jest adopcja nie chcianych dzieci. - wyjaśnił.
- Nie chcianych dzieci? Czy przypadkiem nie zajmuję się tym sierociniec? - spytał Tom.
- Nie, panie Riddle. Sierociniec przygarnia dzieci, których rodzice albo umarli lub zostawili pod ich drzwiami. Ja zajmuję się adopcjami, czyli małżeństwami, którzy nie mogą mieć własnych dzieci, ale pragną mieć. Więc teraz pytanie do was brzmi: czy chcecie zająć się waszymi dziećmi przez resztę waszych dni czy może chcecie je komuś oddać? - spytał. Państwo Riddle patrzyli na niego z wielkim zdziwieniem. Nie mogli uwierzyć, że nadarzyła się taka okazja.
- Nie, panie Levender. Nie chcemy ich. - oświadczył Tom.
- Zgadzam się z mężem. Zresztą on i tak nie chciałby mieć takich dzieci. - powiedziała ze smutkiem.
- Dlaczego? - spytała pani Cole.
- Nie mogę pani powiedzieć. To nasz rodzinny sekret... - wyjaśniła. - ...Nie możemy tego nikomu obcemu powiedzieć. - szepnęła.
- Rozumiem państwa. Też mam taką sytuację w swojej rodzinie. - wyjaśnił Percy.
- Nie. Pan nie może mieć takiej samej sytuacji jak nasza. - powiedziała ze zmartwieniem Meropa.
- Penny, możesz wyjść? Chciałbym porozmawiać sam z państwem Riddle. - poprosił.
- Dobrze, Percivaldzie - i wyszła. Percy odetchnął z ulgą, gdy pani Cole zamknęła za sobą drzwi. Zwrócił się teraz do leżącej kobiety:
- Jesteśmy bezpieczni, więc mogę już powiedzieć prawdę. Znam wasz sekret. Jestem czarodziejem jak pani, pani Riddle. Wasze dzieci też będą mieć magiczne zdolności. - oświadczył.
- Skąd pan wie, że jestem czarownicą? - spytała.
- Pochodzę z przyszłości. 102 lata do przodu. Urodziłem się 31 lipca 1980 roku, ale przeniosę się do przeszłości w roku 2028. Jestem w tych czasach od czasów sławnego Albusa Dumbledore'a i jego rodziców i rodzeństwa. Naprawdę nazywam się Harry James Potter. - wyjaśnił.
- Podróżuje pan w czasie, panie Po... - tu urwała, bo Percy powiedział:
- Proszę mi mówić Percy. Nie bardzo przepadam, gdy ktoś mówi do mnie po prawdziwym imieniu i nazwisku. Przybyłem do tych czasów z powodu waszego syna. Chcę was powiadomić, że stanie się on najpotężniejszym czarnoksiężnikiem na świecie i bardzo złym człowiekiem. To on zabije moich rodziców i wiele innych osób, nie tylko Mugoli, ale też czarodziei... - wyjaśnił. - ...Proszę na razie się nie martwić. Zacznie zabijać na poważnie dopiero za jakieś 35 lat, a pani wkrótce i tak umrze. - powiedział prosto z mostu.
- Jak to? - spytał pan Riddle i spojrzał na żonę.
- Wiem, bo poród trwał godzinę, a stan pana żony jest coraz bardziej poważniejszy. Nadchodzi czas. Niech pan spojrzy... - powiedział wskazując na Meropę. - ...Pani Cole! - zawołał wyglądając za drzwi. Kobieta natychmiast przyszła wołając po chwili inne pielęgniarki.
         Nie minęło pół godziny, gdy Meropa Miral Riddle odeszła z tego świata. Tom był załamany, gdy dowiedział się, że jego żona nie żyje.
- Panie Riddle mam rozwiązanie. Ja wezmę dziewczynkę, a chłopiec zostanie w sierocińcu. - powiedział Percy.
- Dlaczego dzieci mają być rozdzielone? - zdziwił się pan Riddle.
- Dlatego, że tak ma być, proszę pana. Pana syn musi się stać zły i...
- Nie. Ja ich wychowam i...
- Nie, panie Riddle... - powiedział stanowczo Percy. - ...Chłopiec musi stać się zły inaczej nigdy moi rodzice nie zginą, a ja nie stanę się nigdy Percym Levenderem, nigdy nie będę naznaczony blizną i nie spotkam swych przyjaciół oraz nigdy moje przyszłe Ja go nie zabije. - wyjaśnił.
- Dobrze, panie Levender, ale niech pan weźmie oboje i znajdzie im odpowiednie dom. - poprosił.
- Zgoda. - powiedział i uścisnął mu rękę.
- Pogrzebie moją małżonkę. Nie chcę więcej słyszeć o mych dzieciach. Rozumie pan? - spytał.
- Nie mogę tego obiecać, panie Riddle. Gdy syn dorośnie będzie chciał się z pewnością zemścić za to, że nie chciał pan go wychować. - oświadczył.
- Grozi mi pan?! - zawołał.
- Nie. Nigdy w życiu bym nie zagroził ojcu tak potężnego czarownika. Ja tylko informuję jak powinno być. Zabiorę dzieci i znajdę im dom. - wyczarował nosidełko ułożył w nim dzieci. Po czym wyszedł.


Koniec rekonstrukcji...

- Percy, dobrze się czujesz? - rozległ się głos Reginy tuż przed nim.
- Co? Nic mi nie jest. - odparł.
- Znam cię nie od dziś i widzę, że cię coś martwi. - odezwała się Eleine, która ni stad ni zowąd pojawiła się obok panny Riddle. Dopiero teraz zauważył, że przybyła Eleine. Chłopak spojrzał na przyjaciółki swym tajemniczym spojrzeniem zastanawiając się czy im to powiedzieć. Jeśli by powiedział Reginie i tak zmodyfikuje jej pamięć, ale jeśli powie Eleine nie wiedział co mogłoby się wydarzyć. Postanowił iść z Reginą, a Eleine kazał by została i ich kryła.

~~*~~

Niedługo potem...
        Przez bardzo długi czas Percy i Regina czekali w domu Levendera na ruch Toma juniora. W końcu na początku sierpnia Regina przyszła do gabinetu swego opiekuna z świstkiem pergaminu.
- Percy, Percy! Spójrz! - zawołała od progu. (na czas wakacji Percy przemieniał się w dorosłego) Mężczyzna wziął od czarnowłosej pergamin z jakimś szkicem i treścią.
- Co to? - spytał.
- Miałam wizję, a gdy się ocknęłam zobaczyłam ten rysunek i treść pod nim. - wyjaśniła.
- Veni domum ... Veniat. - wyszeptał Percy.
- Co to znaczy? - spytała.
- To z łaciny, a oznacza: "Wróciłem do domu... Przyjdźcie"... - wyjaśnił. - ...To jest dom Riddle'ów!... - szepnął z przestrachem. - ...On tam jest! Idzie zabić waszego ojca! To zaproszenie od niego wysłane poprzez ciebie! Regino, idziemy! Chwyć mnie za ramię! Szybko! - zawołał. Dziewczyna wykonała polecenie i chwilę potem pojawili się na odludnej ścieżce.

~~*~~

Na miejscu...
         - Gdzie my jesteśmy? - spytała rozglądając się.
- W Little Hangleton. Miejscowości, gdzie twoi rodzice się urodzili, mieszkali i poznali. Tam... - wskazał dom przed nimi. - ...jest dom Riddle'ów, do których się wybierzemy, a tam jest dom twych dziadków ze strony matki... - wskazał na dom za nimi. - ...W odpowiednim momencie rzucę na nas Zaklęcie Kameleona by nikt nas nie widział. Będziemy komunikować się telepatycznie, tak jak cię uczyłem. - wyjaśnił. Zaprowadził ją ku domowi Gauntów, gdzie jak przypuszczał obecnie mieszkał Morfin.
         Gdy po piętnastu minutach znaleźli się na miejscu zapukali do drzwi. Otworzył im młody czarnowłosy i czarnooki mężczyzna.


- Kim jesteście? - spytał opryskliwie.
- Dzień dobry. Jestem Percivald Levender i jestem opiekunem pana siostrzeńca... i siostrzenicy - wskazał na Reginę. - ...Pan to pewnie Morfin Gaunt, zgadza się? - spytał. Ten spojrzał najpierw na Percy'ego potem na Reginę.
- Tak, to ja. Powiedz mi, czy to na prawdę moja siostrzenica? - spytał.
- Tak. To ja, wuju... - odpowiedziała. - ...Czy możemy wejść. Mamy dla ciebie ważną wiadomość, która nie może czekać. - powiedziała na wydechu. Mężczyzna po chwili milczenia wprowadził ich do środka. W międzyczasie Percy spytał Reginę telepatycznie:
- "Czy wiesz kiedy Tom przyjdzie do twego wuja?" - spytał. Dziewczyna spojrzała na swego opiekuna z przestrachem, po czym na zegarek na swoim ręku. Zbliżała się piąta.
- "Tom ma przyjść za dziesięć minut" - odparła. Percy tylko kiwnął głową na znak, że rozumie. Tymczasem Morfin podawał im filiżanki z herbatą oraz talerze z ciasteczkami, które jak patrzeć nie były smaczne. Bardziej przypominały mu przysmaki Rubeusa Hagrida.
- Panie Gaunt, co u pana siostry? - spytał Percy. Morfin zareagował w dość typowy, jak dla niego, sposób. Filiżanka, którą trzymał najpierw zatrzęsła się, co było słychać, gdy odstawiał na spodeczek, gdzie się przewróciła, a spodeczek postawił na stolik. Mało tego mężczyzna wstał i spojrzał z góry na nich oboje. Miał już coś powiedzieć, gdy odezwała się Regina ze słowami:
- Percy, wuju,... mój brat tu idzie i nie ma dobrych zamiarów... - szepnęła. Obaj spojrzeli na nią. Morfin ze zdziwieniem, a Levender z przestrachem. Percy pierwszy podbiegł do okna i ukradkiem wyjrzał przez nie. W ostatniej chwili chwycił Morfina, by ten nie przyciągał uwagi czarnowłosego. Pociągnął go w dół, Regina do nich dołączyła. Percy szybko wyjaśnił sytuację.
- Morfin, słuchaj, Tom Riddle Junior nie ma dobrych zamiarów wobec ciebie. Chce się on dowiedzieć czegoś o rodzicach jego i Reginy i się zemścić na nim. Nie wie o Reginie nic, nawet to, że jest medium, a także, że są bliźniakami, o mnie także nic nie wie, a dokładniej iż przyszywam się pod pewnego chłopca i ich mam na oku. Tom przyjdzie do ciebie po informację w sprawie Riddle'ów, to gdzie mieszkają. Pójdzie do nich i ich zabije. Każdego po kolei. Ty nie mów nic o nas ani słowem, nawet to, że byliśmy u ciebie i to, że Regina jest medium. To ważne... Jest blisko. - szepnął, gdy go ujrzał w oknie. Stał przy drzwiach. - ...Regina, chowamy się, szybko. - szepnął. Chwycił dziewczynę za rękę i pobiegł najszybciej jak mógł do pobliskiego pokoju zauważywszy, że Tom Riddle był tuż za drzwiami. Rzucił na siebie i na Reginę zaklęcie NiN i uchylił lekko drzwi, by widzieć co się tam dzieje. Do środka wszedł Tom i spytał:
- Kim jesteś? - Morfin lekko zdziwiony tym, że ten chłopak jest kropka w kropkę podobny do mężczyzny, którego kiedyś zaatakował i tym, że zadał to pytanie w mowie węży. Mimo to odpowiedział mu:
- Jestem Morfin. - odparł.
- Jaki Morfin? - spytał. Percy zauważył, że Gaunt zerknął w jego kierunku z miną świadczącą, że oczekuje od niego pomocy, ale nie mógł mu pomóc. Wiedział o tym.
- Morfin... Gaunt... - odpowiedział. - ...Czego chcesz? - spytał ze złością Morfin odzyskując swój dawny ton i pewność siebie.
- Czy jesteś spokrewniony z Marvolo Gauntem? - spytał Tom.
- "Odpowiedz mu" - usłyszał w głowie głos Percy'ego. Morfin spojrzał na bladego chłopca i powiedział:
- Odpowiem ci jeśli ty mi powiesz kim jesteś i po co tu przyszedłeś? - oświadczył Morfin do Riddle'a.
- Jestem Tom Marvolo Riddle i jestem twoim siostrzeńcem. Mam szesnaście lat i chodzę do Hogwartu. Moją matką jest twoja siostra Meropa Gaunt-Riddle, a ojcem Thomas Riddle, który podobno mieszka gdzieś w tej okolicy. - wyjaśnił
- Skąd on wie o naszej matce? - spytała Regina. Percy spojrzał na dziewczynę z zaskoczeniem. Nie przypuszczał, że i ona będzie miała zdolności Slytherina.
- Regino, jesteś wężousta! - zawołał.
- Co? - zdziwiła się.
- Potrafisz rozmawiać z wężami... - wyjaśnił. Nagle drzwi się zamknęły, a Percy wszedł do izby podbiegając do mężczyzny, bo leżał na podłodze. Sprawdził co z nim jest. Był pół przytomny. Percy wziął kilka fiolek i podał je Reginie. - ...Daj mu je, gdy wyjdę. Tu masz instrukcje o tych eliksirach. Jak się nazywają, jak trzeba je podawać, w jakich ilościach i co ile czasu. - po tych słowach zdjął z siebie i z niej zaklęcie NiN i deportował się do domu Riddle'ów.

piątek, 3 maja 2013

Rozdział 8 - Przenosiny

        Przez najbliższe trzy i pół roku Tom Riddle i jego towarzysze mieli spore trudności w nawiązywaniu znajomości z innych domów. Wiedzieli, że stoi za tym rodzina Gryffindorów i ich przyjaciele.
        Dwa lata po zaatakowaniu Lusy przybyła Rosemary Gryffindor, młodsza siostra Eleine i Paula. Dziś ma 13 lat, a Eleine 16-ście. Była to płomienno ruda dziewczyna o jasnych zielonych oczach.
O to jej fotografia:


         Przez jej pierwsze miesiące nauki ją też Ślizgoni, co jakiś czas napadali, ale na szczęście w pobliżu był jeden z przyjaciół lub ktoś z rodziny. Mała Rose była bardziej wrażliwsza niż starsze rodzeństwo, a Paul był nadopiekuńczy jeśli chodziło o nią, dlatego wszczynał bójki, ale zwykle nie dostawał szlabanów. W tym przypadku było kilka powodów. Po pierwsze: Walczył w imieniu sióstr lub za nie. Po drugie: Był sprytniejszy od innych i najlepszy w szkole, jeśli chodzi o rzucanie zaklęć. I po trzecie: Był Prefektem Naczelnym Ravenclawu, więc jemu odpuszczano takie wybryki.
         Nadszedł czas by się rozstać, bo w tym roku skończył szkołę i musiał zostawić swe siostrzyczki temu podłemu Riddle'owi i jego bandzie. Postanowił iść na prawo, więc załatwił sobie pracę w Wydziale Przestrzegania Prawa.

~~*~~

Pierwszy dzień września... Londyn... Stacja King's Cross... Peron 9 i 3/4...
        - Na pewno sobie poradzicie? - spytał z zatroskaną miną młody Gryffindor patrząc na obie siostry. Stali na peronie wśród tego całego zgiełku tłumu czarodziejów odprowadzających swoje dzieci na pociąg.
- Oczywiście, Paul. Poradzimy. - zapewniła go Eleine.
- Umiemy dość dużo zaklęć i potrafimy mu dogadać. - wtórowała starszej siostrze Rose.
- Damy mu radę. - oświadczyła niebieskowłosa wyciągając kciuk do góry.
- Dzięki tobie nie boimy się go i nauczyliśmy się wielu zaklęć. - dodała na koniec druga siostra i przytuliła się do niego.
- Zaopiekujemy się nimi. - obiecał Alex, który stał wraz z Reginą w pociągu.
- Obiecasz, Percy? - spytał Paul. Znali jego tożsamość oraz powiązanie Reginy z Riddlem.
- Tak. - W tym momencie rozległ się odgłos gwizdka sygnalizujący odjazd pociągu.
- Zobaczymy się w ferie. - powiedziała Eleine machając bratu i wchodząc pierwsza do przedziału, a za nią weszła płomienno ruda również machając bratu ręką. Pociąg zaczął ruszać.

~~*~~

W tym samym czasie nieco dalej od rodziny Gryffindorów i jego przyjaciół...
        Nigel Turnirs brat Andrew i Louisa patrzył zamyślony na pewną rudą osóbkę wchodzącą do przedziału za starszą siostrą. Pokochał ją od pierwszego wejrzenia, a raczej kochał się w niej odkąd przyszła do szkoły dwa lata temu. Pomimo, że była młodsza od niego nie przeszkadzało mu nawet fakt iż był w Slytherinie, a ona w Hufflepuffie. Ważne było to, że była piękna.
- Turnirs, na kogo tak patrzysz?... - odezwał się głos tej przebrzydłej Anderen. Nie znosił jej, ale co mógł poradzić skoro był w tej bandzie odkąd poznał Riddle'a? - ...Ach tak... Patrzysz na tą młodszą Gryffindor. Wiesz co powie Riddle, jeśli się tego dowie? - spytała uśmiechając się złośliwie otrzeźwiając natychmiast chłopaka.
- Nie odważysz się! Nawet tego nie rób! Proszę cię!... - zawołał chwyciwszy ją za kołnierz jej sukienki. - ... Jeśli się dowie, że się kocham w Rosemary Gryffindor zabije mnie! - zawołał panikując.
- Właśnie, Turnirs JEŚLI się dowie. Więc radzę ci byś o niej zapomniał. - powiedziała kręcą głową. Nagle przyszła mu myśl o tym by i jej dopiec. Ona też miała swą sympatię z innego domu. - ... A co z tobą? Przecież w tym Paulu Gryffindorze też się podkochujesz! - oświadczył dobitnie.
- Jak śmiesz! To o tobie teraz mówimy! Poza tym... Paula już niema. Skończył szkołę w ubiegłym roku. - powiedziała, a po chwili rozpłakała się.
- Tobie co? - spytał. Dziewczyna trochę pochlipała, aż w końcu oznajmiła:
- Co za ironia, Nigel. Ty kochasz się w Rosemary, a ja Paulu i nic na to nie poradzimy. Taki już nasz los. Gdyby się Riddle dowiedział zabiłby nas. Co możemy poradzić? - spytała między jednym szlochem a drugim. Nagle Nigelowi wpadł do głowy pewien szalony pomysł.
- Tracy, mam pomysł! - zawołał.
- Jaki?
- Słuchaj, pogadajmy z Dippetem,... albo lepiej, z Dumbledore'em. Wyjaśnimy jaka jest sytuacja i jeśli się zgodzą przeniosą nas do innego domu. Oni nas wysłuchają. - wyjaśnił.
- Nigel, a nie pomyślałeś, że nie będziemy wiedzieć co się dzieje w bandzie Riddle'a? Niech tylko jedno z nas się przeniesie. Jedno z nas będzie informowało drugie z innego domu. Zgadzasz się ze mną? - spytała.
- Zgoda. Ja się przeniosę do Hufflepuffu, a ty zostań i informuj mnie o wszystkim. - oświadczył i sięgnął po pergamin, pióro i kałamarz. Napisał list do dyrektora z informacją, że chce on porozmawiać na osobności z nim, oraz z Dumbledore'em i Slughornem przed ucztą, i że to ważna sprawa.

~~*~~

Na stacji w Hogsmeade...
        Gdy pociąg dotarł na miejsce Rose i Eleine wyszły na peron i skierowały się do powozów zaprzężone w Testrale. Obie go widziały. Jedna widziała śmierć ojca, a druga matki. Wsiadły do nich, ale zanim ruszył wsiedli do niego Nigel, Tracy, Regina i Alex. Nawet, gdy powóz ruszył nikt nic nie mówili przez całą drogę do zamku. Nigdy się nie zdarzyło, by panny Gryffindor milczały. Pomimo, że byli tu ich przyjaciele to i byli także ich wrogowie. W międzyczasie Alex i Regina rozmawiali ze sobą telepatycznie uzgadniając między sobą strategię na ten rok. Alex uczył ją ciągle magii, nawet w wakacje. Gdy powóz się zatrzymał Rose chciała pierwsza wysiąść, ale Nigel był szybszy i wyszedł pierwszy, a chcąc być miłym dla dziewczyny wyciągnął rękę ku rudej jak na dżentelmena przystało. Ruda był zaskoczona. Pomyślała, że chce jej coś zrobić, ale gdy się odezwał jej twarz złagodniała:
- Pozwól, że ci pomogę,... Rose. - Powiedział to tak niespodziewanie uprzejmym tonem, że osoby stojące najbliżej nich stanęli dęba z wrażenia. Tymczasem dziewczyna patrzyła na niego nieco wystraszona, a zarazem zdziwiona. Gdy się uspokoiła wyciągnęła rękę, a ten ujął ją i pomógł jej wyjść z powozu. Oboje milczeli przez chwilę patrząc na siebie jak urzeczeni. Jednak całą sytuacje rozbroiła Tracy mówiąc:
- Riddle na horyzoncie. - szepnęła do ucha swego kolegi. Wszyscy spojrzeli na nią, a gdy zobaczyli gdzie pokazuje atmosfera natychmiast się zmieniła. W oddali zobaczyli wyżej wymienionego. Najwyraźniej kogoś szukał. Dwójka Ślizgonów, trójka Gryfonów i jedna Puchonka spojrzeli na siebie wystraszeni. Wiedząc co może się wydarzyć w panice zwiali w swoje strony.
         Tracy i Nigel znali Riddle'a tak dobrze jak swe kieszenie dlatego wiedzieli jak się zachować przy nim, ale nie wiedzieli jak się zachować, gdyby widział to, co się stało przy powozach i fakt, że oboje kochają Gryffindorów. Doskonale wiedzieli, że nie będzie on tolerować osób z innych domów szczególnie Gryfonów. Ledwo dotarli do drzwi, gdy ich dogonił.
- Hej, poczekajcie no! - zawołał do nich. Ci zatrzymali się i odwrócili do niego.
- O co chodzi, Tom? - spytała Tracy drżąc i co chwila zerkając na Nigela.
- "O co chodzi"... - przedrzeźniał ją Riddle. - ...To ja pytam o, co wam chodzi!? Co wy robiliście przy tych zdrajczyniach krwi?? - zawołał na cały głos. Był tak wciekły, że czuć było od niego złą energię, która, jak wiecie, będzie się zwiększać z roku na rok. Od dawna wiedzieli, że Tom Riddle ma manię czystości krwi, lecz nie wiadomo dlaczego.
- Riddle, muszę ci coś powiedzieć... - zaczął nieśmiało Nigel stanąwszy przed nim odważnie.
- Co takiego chcesz mi powiedzieć? - warknął.
- To, że odchodzę. Nie mam zamiaru być w twojej bandzie. Tracy, idziesz? - spytał się koleżanki. Wiedzieli, że muszą odstawić przedstawienie przed Riddle'm. Ta spojrzała na kolegę, a widząc spojrzenie rudzielca powiedziała okrutnie:
- A idź sobie do tej dziewuchy! Jak chcesz odejść to odchodź! Mnie to nie obchodzi! - zawołała i poszła przodem ku Wielkiej Sali. Nigel spojrzał na nią nieco oszołomiony, po czym spojrzał w czarne oczy Riddle'a. Były takie przeszywające, gdy na niego patrzył. Zawsze to czuł, od zawsze wyczuwał w nim mroczną aurę, tą Aurę Śmierci.
- No co? - spytał głupio Nigel
- Ty naprawdę chcesz odejść? - spytał czarnowłosy. Rudzielec skinął głową po czym dodał:
- Tak, Riddle. Chcę się przenieść do innego domu. Co do ciebie, mam cię już dość i tej manii czystości krwi. Lecz mam dla ciebie w pewnym sensie dobrą wiadomość. Gdy nadejdzie czas ożenię się z Rosemary Gryffindor. Tak, będziemy rodziną, a tego zawsze chciałeś. Żegnam. - i poszedł do Wielkiej Sali. Przy drzwiach stał Dumbledore, a obok Dippet i jego opiekun.
- Panie Turnirs, chciał pan z nami porozmawiać. - odezwał się dyrektor.
- Tak, profesorze. Chcę się przenieść do innego domu, a konkretniej do Hufflepuffu. - wyjaśnił.
- Dlaczego? - spytał Horacy.
- Dlatego, że mam dość Slytherinu i Riddle'a. Poza tym chciałbym być bliżej mej miłości, Rosemary Gryffindor. Czy mogę się przenieść? - spytał. Trzej mężczyźni patrzyli na niego nieco zdziwieni, a potem dyrektor Dippet powiedział:
- Zgoda. Podczas uczty powiem całej szkole, że zostanie pan przeniesiony do tego domu. Skrzaty domowe zaniosą pana rzeczy do dormitorium chłopców Hufflepuffu i dostawią także dodatkowe łóżko. - poinformował.
- Dziękuję, dyrektorze. - powiedział uradowany rudzielec.
        Żaden z nich nie wiedział, że Riddle stojący niedaleko nich podsłuchał tą rozmowę. Od jakiegoś czasu umiał rozpoznawać uczucia i emocje innych. Teraz wyczuwał u Turnirsa zakłopotanie i radość, ale i coś jeszcze, nie wiedział tylko co to. Zauważył, że poszli w kierunku Sali i rozeszli się po niej. Sam również poszedł zastanawiając się czemu jego dawny kumpel chce się przenieść do innego domu?
- Co o tym sądzisz, Alex? - spytała cicho Regina siedząca przy stole Gryfonów razem z nim oraz z Eleine.
- Cóż, moim zdaniem to normalne zważywszy na to kto jest przyjacielem Nigela... - oświadczył patrząc na wyżej wymienionego siadającego przy stole Ślizgonów. Jego spojrzenie padło na stół Gryfonów i na dziewczynę o piwnych oczach i czarnych jak smoła włosach.



Gdyby nie fakt, że miała rozpuszczone włosy nie domyśliłby się, że zna tą dziewczynę. - ...To niemożliwe... - szepnął rozglądając się dookoła szukając równie czarnych włosów, ale czarnych oczu.
- O co chodzi, Alex? - spytała Regina.
- Doznałem dziwnego deja vu... - wyjaśnił wciąż się rozglądając. Nagle zauważył ją. Czarne włosy, czarne ledwo zauważalne przez przeciętnego człowieka oczy, blada cera oraz czerwone pełne usta.


Bóstwo jak patrzeć. Dziewczyna siedziała przy stole Slytherinu. - ...Shavanne Van Raichand. - szepnął. Nagle usłyszeli jak dyrektor uciszał Salę. Gdy się uspokoili oznajmił:
- Dzisiejszą Ceremonię rozpoczniemy od przeniesienia jednego z waszych kolegów do innego domu... - wszyscy zdziwili się tą informacją. - ...Wasz kolega prosił mnie bym nie mówił z jakiego powodu chce się przenieść, lecz jeśli on sam zechciałby wam o tym powiedzieć to powie. Panie Nigel Turnirs, proszę wstać i podejść tutaj!... - zawołał mężczyzna. Nigel wstał od stołu Slytherinu. Wszyscy Ślizgoni byli bardzo zdziwieni, gdy spojrzał na Riddle'a zimnymi oczami godnym Ślizgonów, a potem stanął po środku Sali. Jego bliźniak był tak zaskoczony, że po prostu się gapił jak inni. - ...Czy jest pan pewien swej decyzji? - spytał dyrektor, gdy ten stanął przed podium.
- Tak, dyrektorze. - odpowiedział rudzielec.
- Dobrze. Więc z tego, co mi pan mówił to chce pan być w Hufflepuffie?... - spytał dla pewności. Ten skinął głową. - ...Tak więc od tej chwili, i biorąc na świadków całą szkołę, staje się pan od tej chwili Puchonem. Proszę usiąść przy odpowiednim stole. Panie Rovers,... - zwrócił się do prefekta Hufflepuffu. - ...gdy pan będzie zaprowadzał pierwszorocznych do dormitorium to proszę zaprowadzić także pana Turnirsa do waszego Pokoju Wspólnego. - oświadczył dyrektor Dippet. Nigel skierował się na drugi koniec Wielkiej Sali i usiadł nie daleko Rose. Wszyscy się na niego patrzyli zdziwieni, gdy tam szedł.
        Przez całą ucztę co chwila się wszyscy na niego patrzyli dziwnym wzrokiem. Percy za to wpatrywał się w inne osoby. To w Toma to w Shavanne. Prawie w ogólne go nie interesował go nowy Puchon.
        Po zjedzonym posiłku dyrektor oznajmił wszystkim, że mogą już iść od siebie. Nigel, idąc w grupie pierwszaków rozglądał się dookoła by zapamiętać trasę z Sali Wejściowej do Pokoju Wspólnego Puchonów.
        Rovers zaprowadził go do dormitorium chłopców piątego roku. Nigel zauważył, że zostało dostawione szóste łóżko, więc podszedł do swojego kufra, wyjął piżamę i poszedł jako drugi do łazienki i się wykąpał. Gdy wyszedł położył się. Jednak usłyszał jakąś przytłumioną rozmowę z Pokoju Wspólnego. Zszedł tam i nasłuchiwał rozmowy przynajmniej czwórki osób...

~~*~~

         Tymczasem w Pokoju Wspólnym Hufflepuffu Rose, jej rodzeństwo i przyjaciele dyskutowali na temat byłego Ślizgona, który stał się dziś Puchonem.
- Jakoś mogę zrozumieć czemu chciał być Puchonem, a nie na przykład Gryfonem. W końcu Gryfoni i Ślizgoni się nienawidzą. - powiedziała Tamara White przyjaciółka Rose z roku. Była to blond włosa młoda dziewczyna o trawiastych oczach i pięknej oliwkowej cerze.


- A co jeśli jest ich szpiegiem i donosi Riddle'owi? - spytał Paul.
- Szpiegiem? To absurd! Stał się Puchonem, więc musi mieć ich dość. Hufflepuff odznacza się przyjaźnią i zaufaniem. Nie może być zły jak Riddle. - powiedziała Eleine.
- Ja zgadzam się z Paulem. Może mieć jakieś kontakty z nimi i donosić im w taki czy innym sposób. - oświadczyła Rose.
- Dziękuję, Rosie*. - podziękował jej Paul. Ruda zarumieniła się. Zawsze tak reagowała, gdy jej brat zdrabniał pieszczotliwie jej imię. Nigel tymczasem zastanawiał się czemu Eleine go poparła, a reszta nie? - "Może powinienem z nią pogadać? A może się do nich przyłączyć? Będę przynajmniej blisko mojej Rose" - pomyślał z nadzieją. Nagle usłyszał zdanie z ust Rosemary:
- Wiecie, czasami, gdy go spotykałam na korytarzu w towarzystwie Riddle'a zauważyłam w oczach Turnirsa dziwny blask za każdym razem, gdy na mnie patrzył. To jest dla mnie niepokojące. Muszę się dowiedzieć co on zamierza. - postanowiła. Nigel zastanawiał się czy się już ujawnić czy też nie. W końcu wyszedł ze swojej kryjówki i podszedł do nich. Gdy ci zauważyli jego obecność lekko się zaniepokoili. Nigel stanąwszy za fotelem Paula wziął głęboki wdech i powiedział drżąc lekko:
- Rose, j-j-ja cię... kocham, i zrobiłem to dla ciebie! - wydyszał. Czekał by coś powiedziała lub choćby zareagowała jakoś. Wszyscy zgromadzeni gapili się na niego, potem spojrzeli na rudą. Ta oniemiała i podbiegła do niego. Chwilę potem POCAŁOWAŁA GO W USTA!! Gdy się oderwali od siebie Rose powiedziała radośnie:
- Wreszcie nie muszę udawać, że cię nie kocham! - pisnęła.
- Jak to? Udawałaś przez ten cały czas? Udawałaś, że go nie kochasz? - spytał Paul.
- Tak, bracie. Zakochałam się w nim dopiero w mojej drugiej klasie, czyli rok temu. - wyjaśniła. Paul, Eleine i Tamara byli kompletnie zaskoczeni. Nie przypuszczali, że Puchonka i były Ślizgon zakochają się w sobie. Młody Gryffindor nie był przekonany, że ten chłopak kocha tak na poważnie jego siostrę. Postanowił zapytać:
- Turnirs, możesz mi powiedzieć dlaczego postanowiłeś odejść ze Slytherinu i przenieść się do Hufflepuffu? - spytał. Ten spojrzał na niego niezbyt ciekawym wzrokiem.
- Właśnie. Dlaczego zmieniłeś dom, Nigel? - dopytywała się Rose. Wszyscy spojrzeli na niego, a on na nich, więc nie mając wyjścia odpowiedział:
- Odszedłem z powodu Riddle'a... - wyjaśnił. - ...Miałem go dość i jego manii czystości krwi, pomimo że sam jest półkrwi. On i jego siostra. - wyjaśnił.
- Żartujesz! - zawołała Tamara.
- Jak to możliwe, że ma siostrę? - dopytywała się Rose.
- Przecież on zawsze gnębił dzieci Mugoli! Jak on może być półkrwi skoro jest taki... okrutny? - pytał Paul.
- Ja nie żartuję. To prawda, że gnębił szlamy, ale musicie wiedzieć, że on nie wie, że jest półkrwi. Myśli, że jego rodzice byli czystej krwi czarodziejami. Ojciec był Mugolem. Zostawił ich wkrótce po narodzinach ich dzieci. - wyjaśnił.
- A skąd to wiesz? - spytała Tamara.
- Miałem dowiedzieć się o jego pochodzeniu. Było to z pół roku temu. Dowiedziałem się od Alexa Wodsona, gdzie mogę szukać. Więc zaprowadził mnie do biblioteki. Tam odszukaliśmy genologię rodzinną wszystkich potomków Założycieli Hogwartu. Wśród nich było nazwisko Riddle'a i jego rodziny... - objaśnił. - ...Chodźmy już spać. Jutro czekają nas lekcje. - powiedział i poszedł do swojego dormitorium.
- Turnirs, poczekaj! - zawołał Paul.
- O co chodzi, Gryffindor? - spytał zatrzymując się na schodach.
- Chciałem spytać czy naprawdę kochasz moją siostrę Rose? - spytał.
- Tak. Kocham ją nad życie. Oddałbym za nią życie. - oświadczył i skierował się do swojego łóżka.
         Następnego dnia wszyscy Ślizgoni patrzyli krzywo na Nigela Turnirsa. Zwłaszcza jego brat bliźniak, Louis oraz Tom Riddle. - "Dlaczego to zrobił? Czemu mnie opuścił? Dlaczego właśnie Hufflepuffu?" - rozmyślał Louis.

~~*~~

Po lekcjach na jednym z korytarzy...
        - Nad czym tak myślisz, panie? - spytała Tracy.
- Nie twoja sprawa, Anderen... - powiedział oschle. Popatrzył jeszcze chwilę na Nigela stojącego w oddali z Rose, a potem powiedział do dziewczyny trochę uprzejmiejszym tonem. -...Dowiedz się co on planuje. - powiedział.
- Dobrze, Lordzie**. - odparła i poszła w ich kierunku. Upewniwszy się, że Tom jest poza zasięgiem głosu podeszła do Nigela i powiedziała cicho:
- Hej, Nigel,... - odezwała się klepiąc go w ramię. Ten obejrzał się, a widząc swoją przyjaciółkę uśmiechnął się szeroko. - ...Nie uśmiechaj się tak, chłopie, bo Riddle jest w pobliżu i nas widzi. Jeśli się dowie, że jesteśmy nadal w dobrych stosunkach nabierze podejrzeń. Poza tym mam wieści dla was. - oświadczyła. Nigel rozejrzał się dyskretnie i chwycił dziewczynę za ramiona i pchnął ją na ścianę udając, że ją rani, a naprawdę nachylał się nad nią pytając:
- O co chodzi, Tracy? Co to za wieści? - spytał szeptem. Rose także się nachyliła.
- Voldemort dziwi się, że przeniosłeś się do Hufflepuffu i chce on wiedzieć co kombinujesz. Mam mu donieść o tym. - oświadczyła. Chłopak myślał przez chwilę i odpowiedział:
- Powiedz mu, że nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Niech nie zbliża się, ani nie rozmawia z moimi przyjaciółmi i rodziną. - oświadczył i puścił dziewczynę. Ta pobiegła udając, że jest przerażona. Tracy biegła korytarzem nie rozumiejąc do końca, co powiedział jej kumpel z Hufflepuffu. Pewnym plusem było to, że udawali przed wszystkimi, a szczególnie przed Riddlem wszystko, co jest związane ze związkiem między Nigelem a Rose, a także między nią a Paulem.




___________________________________________
 Od autorki:
* Rosie - w polskim znaczeniu oznacza Różyczka.
** Podczas tegorocznej podróży do Hogwartu 1 września Riddle wiedząc już, że jest półkrwi zmienił sobie imię. Sam Nigel nie wiedział, że on wie o tym, a tym bardziej, że Tom Riddle senior jest Mugolem. Wciąż jednak nie wiedział, że ma siostrę.

czwartek, 21 marca 2013

Rozdział 7 - Szlaban i ostatni potomkowie

        Następnego dnia Percy'ego obudziła uderzona w niego poduszka. Gdy się podniósł zobaczył jej właścicielkę. Była to roześmiana Regina. Zaśmiał się sztucznie wstając.
- Bardzo zabawne, Regino. Kiedyś ci się odpłacę. - powiedział biorąc swoje rzeczy znikając po chwili w łazience. Regina dalej śmiała się z niego, gdy wychodziła
         Zupełnie inaczej obudził się nasz Ślizgon w dormitorium chłopców w lochach. Tom Riddle obudził się w miękkim łóżku i pomyślał, że fakt iż Percy Levender powiedział mu to, że jest czarodziejem wydawało się mu śnić. Jednak jak otworzył oczy i zobaczył zielony baldachim uśmiechnął się szeroko. Wstał, wykąpał się, umył zęby i ubrał się w szatę szkolną z godłem Slytherinu. Potem wyszedł z łazienki i poszedł ze swoim kolegą Nigelem.
- Idziemy na śniadanie, Tom? - zagadnął go Nigel.
- Dobra. - i poszli. Kierowali się tą samą trasą, co poprzedniego wieczora, ale odwrotnie. Gdy znaleźli się pod Wielką Salą spotkali tam Reginę z Alexem i ich koleżanką, której imienia już zdążył zapomnieć. Minęli ich i usiedli przy swoich stołach i zaczęli jeść, co było na stole w pobliżu nich. Po pewnym czasie opiekunowie każdego z domów dawali każdemu swojemu podopiecznemu plan lekcji na cały tydzień. Gdy profesor Slughorn, opiekun domu Slytherinu i nauczyciel eliksirów, zbliżył się do nich powiedział:
- Oto twój plan zajęć, Riddle, a tu pana, panie Turnirs.
- Dziękuję, profesorze. - powiedział ten drugi, ale Riddle nic nie odpowiedział tylko wziął pergamin i zaczął go czytać. Było napisane tam tak:

Plan lekcji.
Klasa pierwsza
Poniedziałek 09:00
-Historia Magii
-Transmutacja
Obiad
-OPCM
-Eliksiry
-Astronomia

Wtorek 09:00
-Transmutacja
-OPCM
Obiad
-Zaklęcia

Środa 09:00
-Zielarstwo
-OPCM
Obiad
-Transmutacja
-Astronomia

Czwartek 09:00
-Eliksiry
-Historia Magii
Obiad
-Zaklęcia
-OPCM

Piątek 09:00
-Zaklęcia
-Transmutacja
Obiad
-Astronomia
-Zielarstwo

         Wciągu tygodnia nasi bohaterzy (mowa o Percym/Alexie, Tomie i Reginie) zdążyli już zdobyć szacunek u nauczycieli. Szczególnie Tom był chwalony, którego odpowiedzi były tak dokładnie, że nauczyciele nie mieli się do czego przyczepić. Lecz jeden z profesorów był wyjątkiem. Albus Dumbledore - nauczyciel Transmutacji, zastępca dyrektora oraz opiekun Gryfonów nie bardzo lubił młodego Riddle'a.
         Pierwsza lekcja z Dumbledore'em była jedną z wielu prób charakteru Toma.
- Dzień dobry moi kochani. Nazywam się Albus Dumbledore i będę was uczył Transmutacji przez całe siedem lat w Hogwarcie. Na początek proszę mi powiedzieć co to jest Transmutacja?... - spytał się wszystkich. Oczywiście nikt nie wiedział tego za wyjątkiem Toma i Alexa, którzy jako jedyni podnieśli ręce w górę. - ...Pan Riddle, proszę. Jaka jest odpowiedź? - spytał.
- Transmutacja to zamiana czegoś w coś innego. - odpowiedział.
- Dobrze, panie Riddle. 5 punktów dla Slytherinu. Może jednak ktoś jeszcze doda coś do wypowiedzi pana Riddle'a?... - spytał zachęcającym tonem. Ręka Alexa podniosła się w górę. Profesor wskazał na niego.
- Transmutacja to najbardziej złożona dziedzina magii. Polega na zamianie jednego przedmiotu w inny organizm. Podczas transmutacji nie może pozwolić sobie na żaden błąd tj. przejęzyczenie się czy zły akcent albo inne słowo. Etymologia słowa "transmutacja" to trans (poprzez) i mutatio (zmiana). Informacji o tej dziedzinie magii możemy szukać w różnych bajkach bądź mitach Mugolskich. Jest to jedna z najbardziej potrzebnych aurorowi umiejętność. - odpowiedział.
- Bardzo dobrze. Piętnaście punktów dla Gryffindoru... - oświadczył. - ...Trzeba jeszcze wiedzieć jak się przywraca dawną strukturę przedmiotu lub zwierzęcia do poprzedniego stanu. Rozumiecie? Zapiszcie to. - wszyscy kiwnęli głowami i zapisali to. Tom spojrzał na Alexa, a on na niego. Ten drugi wiedział, że odtąd są szkolnymi wrogami, ale cóż, trudno się mówi.
        Przez resztę lekcji zapisywali kolejne zasady transmutacji. Za to sam Riddle nie był zadowolony, że ktoś wie więcej niż on, ale żeby osiągnąć swój cel musiał poczekać aż się nauczy czarów. Tak więc zacisnął zęby i czekał na odpowiednią chwilę.

~~*~~

        Minęły dwa miesiące, a Tom, Regina i Alex wciąż ścigali się w odpowiedziach udzielanych nauczycielom. Percy zauważył lekką zmianę w zachowaniu swojego "podopiecznego". Zauważył, że Tom starał się jak mógł nie podpaść Dumbledore'owi. Wiedział też pomimo, że był w innym domu, robił wszystko by przekabacić jak najwięcej swych "kolegów", by mu służyli w przyszłości.
        Pewnego dnia odbyła się nauka latania na miotle dla pierwszorocznych. Tom nie był zadowolony, że miotła nie chciała go słuchać (i nic w tym dziwnego). Za to Reginie i Alexowi to się udało za pierwszym razem. Wrogość między Tomem a Alexem zwiększała się z dnia na dzień. Były nawet ofiary. Pierwszoroczny Thomas Seymur był tego żywym dowodem.
        W dzień poprzedzający Noc Duchów Tom razem z Nigelem i ich znajomą z domu Tracy Anderen napadli na biednego chłopca i pobili tak mocno, że trafił na trzy dni do Skrzydła Szpitalnego. Najgorsze dla Toma i jego znajomych było jednak to, że Dumbledore jakoś się o tym dowiedział i dał po najbliższej lekcji z pierwszakami szlaban Tomowi i jego kumplom. Oczywiście to Alex o tym doniósł, ale Tom nigdy się o tym nie dowiedział do czasu...

~~*~~

Następnego dnia... Po lekcji Transmutacji...
        - Co macie na swoje usprawiedliwienie, moi drodzy?... - spytał surowym tonem patrząc na trójkę Ślizgonów. W jego spojrzeniu nie było ani krzty dobroci. Cała trójka jednak milczała. Albus widząc ich milczące twarze oznajmił. - ...Dobrze, jak chcecie. Dostaniecie szlaban. Przez najbliższe dwa tygodnie będziecie chodzić do lasu z panem Ogg'em. On już wam da odpowiednie zajęcie byście przemyśleli swoje zachowanie. Odmaszerować. - powiedział wypraszając ich. Gdy trójka Ślizgonów byli już na korytarzu Tracy powiedziała buntowniczo:
- Jak on śmie tak nas traktować?! - zawołała.
- Właśnie!... - zawołał Nigel. - ...Od początku miał na nas oko i mamy tego konsekwencje! - zawołał głosem pełnym przerażenia.
- Tom, a co ty na to? - spytała Tracy. Czarnowłosy milczał przez chwilę, a potem powiedział:
- Nie dawajmy się ponieść emocjom. Zróbmy to co mówiłem. Siedźmy cicho. Poza tym musimy się nauczyć jak najwięcej, by być najpotężniejszymi czarodziejami na świecie. Jesteście ze mną? - spytał.
- Tak! - zawołali zgodnie.
- Świetnie. To do boju! Znajdźmy więcej osób i przeciągnijmy ich na naszą stronę. - oświadczył i poszli w swoją stronę. Przeszli obok filaru, za którym stali Alex z Reginą.
- Nie podoba mi się to. - powiedziała, gdy tylko Ślizgoni zniknęli za rogiem korytarza.
- Wiem, Regino,... - powiedział wychodząc zza filaru i stanąwszy po środku korytarza. - ...ale nie mamy wyboru. Wiesz kim się stanie w przyszłości. Dobrze, że mi powiedziałaś, co zrobi razem ze swoimi kolegami. - powiedział spojrzawszy na nią.
- Nie możemy go zawsze śledzić. Musimy mieć kogoś od wewnątrz. - zaproponowała.
- Hm, zauważyłaś co powiedział Nigel Turnirs?: "Od początku miał na nas oko i mamy tego konsekwencje!". - wyrecytował.
- Tak. Powiedział to takim głosem jakby się bał tego wszystkiego. On się nada. - oświadczyła.
- Możemy go wykorzystać.

~~*~~

Wieża Gryfonów... Tego wieczora...
        Na jednym z wielu foteli przy kominku siedziała ładna niebiesko włosa i lazurowa oka dziewczyna na oko 11 lat.


Jej nie typowe nazwisko było rzadko spotykane i bardzo sławne w dzisiejszych czasach. To samo nazwisko posiadał jeden z Założycieli Hogwartu i tym samym jej przodek. Eleine Loreine Gryffindor i jej dwójka rodzeństwa byli ostatnimi potomkami Godryka Gryffindora. Dziewczyna nie przejmowała się tym, że odkąd tu przybyła za każdym razem, gdy na korytarzu spotykali ją lub wymawiali jej nazwisko podskakiwali z wrażenia i patrzyli na nią z podziwem i przestrachem. Eleine miała dwójkę rodzeństwa: 9-letnią Rosemary i 13-letniego Paula. Tak się działo odkąd przybył jej brat do szkoły.
Przejdźmy jednak do Eleine...
        Do stolika Eleine, która odrabiała lekcje, podeszli jej przyjaciele: Andrew Turnirs z trzeciej klasy (starszy brat bliźniaków Louisa i Nigela), Lusynda oraz jej bliźniak Thomas Seymur oboje z klasy Eleine. Panna Seymur była brązowowłosą ładną dziewczyną o jasno niebieskich oczach.


Thomas za to był krótko blond włosym chłopcem o jasnych niebieskich oczach.


Za to Andrew był średniego wzrostu i posiadał ciemno rude włosy oraz piwne oczy.


- Cześć, El*. Co robisz? - spytała Lusy**. Ta spojrzała na nich swymi jasnymi jak laguna oczyma i odpowiedziała:
- Odrabiam lekcje z eliksirów dla profesora Slughorna. A co? - oświadczyła.
- Nic, tylko chcemy byś poszła z nami przejść się przed pójściem spać. - powiedział Andrew swym słodkim głosem. Niebiesko włosa myślała chwilę aż w końcu powiedziała:
- Dobrze. Pójdę. - wstała, wzięła swoje rzeczy i zaniosła do dormitorium dziewcząt. Po chwili zeszła na dół schodami i podeszła wraz z przyjaciółmi na korytarz. Nie zauważyli, że Regina i Alex idą za nimi.
Kilka minut później...
        Będąc na trzecim piętrze usłyszeli czyjeś głosy. Przywarli do ściany, gdyż było ich troje i w dodatku po głosie zorientowali się, że to byli Ślizgoni.
- Znajdziemy tą głupią szlamę Seymur i walnijmy ją jakimś zaklęciem. Np. Zaklęciem Porostu. Porośnie wieloma pędami bluszczu tak, że nie będzie mogła się ruszyć, a potem Zaklęciem Tormenta. Co wy na to? - rozległ się głos jednej z nich, którą okazała się Tracy Anderen. Gryfoni spojrzeli na siebie przerażeni. Nie wiedzieli, co zrobić. Jedno było pewne: Nie mogli pozwolić by ich przyjaciółce coś się stało. Teraz, o tej porze nie mogli do kogokolwiek iść, gdyż było późno w dodatku była to godzina nocna.
- Nic dziwnego, że miałam ochotę wyjść... - szepnęła Lusy. - ...Miałam przeczucie, że coś się dziś wydarzy. Oni chcą mnie skrzywdzić!... - Tymczasem Regina wpatrywała się w czwórkę Gryfonów. Bała się o nich. - ...Jutro rano idziemy do dyrektora i... - urwała, bo w tym momencie Eleine powiedziała:
- Dippet nam nie uwierzy, prędzej Dumbledore, a na Slughorna nie można liczyć. Faworyzuje swoich podopiecznych, szczególnie Riddle'a, jak i reszta nauczycieli. Wracajmy do Pokoju Wspólnego i poczekajmy do rana. Po lekcjach porozmawiamy z profesorem Dumbledore'em. - po tych słowach czwórka Gryfonów zawrócili. Szczęście, że Ślizgoni ich nie zauważyli, więc mogli spokojnie wrócić do siebie. Regina i Alex także to zrobili.

~~*~~

        Następnego dnia, a był to wtorek, po śniadaniu poszli do sali Transmutacji. Dziś praktykowali zaklęcia zamieniając zapałki w igły. Dla Riddle'a było to nudne. Widać to było po jego twarzy i z nudów bawił się różdżką. Spojrzał w kierunku Lusy i z paskudnym uśmiechem na twarzy ukradkiem wycelował właśnie w nią. Wymamrotał kilka słów i chwilę potem usiadł wyprostowany z poważną miną chowając różdżkę. Tymczasem Lusy trzymała się za głowę drążąc. Profesor na razie tego nie zauważył. Alex natomiast natychmiast zareagował celując w nią różdżkę szepcząc kilka przeciw zaklęć. Nagle ktoś zauważył zachowanie dziewczyny, więc Gryfon cofnął różdżkę.
- Panie profesorze! Coś się stało Lusy! - zawołał Andrew. Mężczyzna podszedł szybko do brązowowłosej i sprawdził jej stan. Nie wiedział co jej było.
- Trzeba ją zanieść do Skrzydła Szpitalnego. Szybko... - oznajmił. - ...Panie Andreas i pani, panno Gryffindor proszę zostać i przypilnować uczniów, a pan, panie Seymur proszę pójść ze mną. - oświadczył i wyszedł, a Thomas za nim. Gdy wyszli i zamknęli drzwi Riddle wstał i podszedł prosto do Eleine. Niebieskowłosa spojrzała na niego, gdy stanął przed nią. Nie okazywała strachu przed nim ani trochę. Wiedziała jakie są jego możności pomimo, że jeszcze ich nie ujawnił całkowicie. Riddle wciąż stał przed nią z kamienną miną, w końcu oznajmił:
- Przeszkodziłaś mi w kilku sprawach i w dodatku jesteś ode mnie lepsza w nauce. Walnięcie twojej przyjaciółki Tormentą jest przestrogą dla ciebie i twoich przyjaciół. Trzymajcie się ode mnie z daleka i nie wchodzicie mi w drogę. Zrozumiano? - powiedział groźnym i zimnym tonem. Dziewczyna ani trochę się nie przestraszyła - wręcz przeciwnie. Nie dość, że wstała to jeszcze powiedziała takie zdania:
- Nie przestraszysz mnie, Riddle... - zaczęła łagodnie. - ...Ja nie miałam z tym nic wspólnego. - odparła z lekką nutą złości. Ich spór przerwała nadchodząca Regina ze słowami:
- Zostaw ją w spokoju, Tom! Ona tego nie zrobiła! - zawołała. Riddle spojrzał na nią.
- Nie wtrącaj się, Wornch! To, że przyjechałaś z zagranicy nie znaczy, że masz się wymądrzać! - warknął odpychając ją dość brutalnie. prawie upadła, gdyby nie Eleine.
- Zostaw ją, Riddle! - krzyknął Alex chwyciwszy go dość mocno za ramię. Ślizgon jęknął i upadł na kolana.
- Pe... Alex, puść go! Ranisz go. - pisnęła Regina próbując go odciągnąć od swego brata. Alex wykonał prośbę przyjaciółki puszczając Ślizgona.
- Jak na 11-ście lat ma krzepę, Wodson. - syknął wstając.
- Wiem, a ty jesteś jak patyk, Riddle. Łamiesz się przy takim słabym uścisku. - zakpił. Tom chciał się na niego rzucić, ale powstrzymała go Regina.
- Uspokójcie się obaj, proszę. - poprosiła wyciągając ku nim obu ręce, by się nie rzucili na siebie. Spór zakończył się przyjściem profesora.
         Po skończonych zajęciach i zjedzonym obiedzie Gryfoni poszli do Skrzydła Szpitalnego, by się dowiedzieć co z Lusy. Od pielęgniarki dowiedzieli się, że zaklęcie, którego użył Tom Riddle było zaklęciem torturującym z dziedziny Jasnej Strony*** o słabej mocy.
- Ale jednak było na tyle mocne, by osłabić organizm. - wyjaśniła pielęgniarka.
- Przecież to zaklęcie nie uszkadza trwale żadnego organu... - wszyscy zwrócili wzrok na młodego Wodsona. - ...tylko informuje mózg, który organ lub fragment ciała ma boleć. - oznajmił Alex.
- Skąd pan o tym wie? - spytał profesor Dumbledore.
- To długa historia, profesorze. - wymamrotał chłopak odwracając wzrok.
- Ale czy wszystko z nią będzie dobrze? - spytała ze zmartwieniem Eleine.
- Tak, panno Gryffindor. Zaklęcie nie było mocne. - odpowiedziała kobieta. Dziewczyna odetchnęła z ulgą. Nagle do Sali wszedł, a raczej wbiegł 13-letni chłopak o nienaturalnie czarnych jak noc włosach i równie czarnych oczach.




- Ele*! Nic ci nie jest?? - zawołał wystraszony podbiegając do młodszej siostry nie zwracając uwagi na uczniów i profesora.
- Paul, nic mi nie jest. To Lusy została zaatakowana. Została na nią rzucona Tormenta. Wyliże się. - oświadczyła jego siostra.
- Co za ulga, że tobie nic nie jest. - powiedział chłopak przytulając ją.



__________________________________
Od autorki:
* El, Ele to zdrobnienie od Eleine.
** Lusy to zdrobnienie od Lucindy.

*** Jasna Strona - Zaklęć z tej dziedziny używają wyłącznie aurorzy tylko w niezwykłych sytuacjach. W  przyszłości używane są one do torturowania Śmierciożerców by "wyśpiewali" sekrety Voldemorta.

wtorek, 12 lutego 2013

Rozdział 6 - Ceremonia Przydziału

W między czasie....
          Tom ze zdumienia otworzył usta. Łódka, w której siedział, gładko sunęła po ciemnej tafli jeziora. Przed jego oczami pojawiła się duża wyspa, a na niej najpiękniejsza rzecz jaką dane mu było w życiu oglądać. Hogwart! Ten cudowny, staroświecki i przesiąknięty magią zamek ma być jego domem? Na samą myśl o latach, które tam spędzi nie mógł powstrzymać uśmiechu. Jeden z jego rzadkich uśmiechów powędrował do - skądinąd, zupełnie niegodnego tego zaszczytu - chłopca poznanego w pociągu (zaraz po Alexie). Nazywał się Nigel Turnirs. Był to rudy chłopak o piwnych oczach i szczupłej budowie ciała.


Ten odpowiedział równie szerokim uśmiechem, z tym, że jego twarz wyrażająca radość i nie przybierała zwierzęcego wyrazu. W łódce siedział jeszcze jeden chłopiec, poznany dopiero po opuszczeniu pociągu Hogwart-Expressu, ale już zupełnie zdominowany przez Toma. Z tego, czego Tom się dowiedział był bliźniakiem Nigela, ale byli zupełnie różni.


Nazywał się Louis Turnirs. Riddle zacisnął dłoń na różdżce. Poczuł ten wyjątkowy dreszcz, poczuł, że dzisiejszy dzień zmieni całe jego życie. Gdy znaleźli się już w zamku gajowy zaprowadził ich na górne piętro, gdzie stanęli przed starszym mężczyzną o kasztanowych włosach i tego samego koloru długiej brodzie. Miał na sobie fioletową szatę aż do ziemi oraz tego samego koloru tiarę na głowie. Czuć było od niego ciepło i radość. Tom poczułby do niego respekt, gdyby nie był zbyt zajęty otaczającymi go małymi cudami. Po chwili skonstatował jednak, że owy mężczyzna prosi o spokój i uwagę, więc skupił na nim wzrok.
- Witam was w zamku Hogwart. Nazywam się profesor Albus Dumbledore... - przedstawił się. - ...Bankiet rozpoczynający nowy rok szkolny wkrótce się zacznie, ale zanim zajmiecie swoje miejsca w Wielkiej Sali każde z was zostanie przydzielone do jednego z czterech domów... - mówił jednocześnie pokazując im gestem ręki, że mają iść za nim, a Hogwart roztaczał Tomem i resztą pierwszaków swe uroki. - ...Ceremonia Przydziału jest bardzo ważna, ponieważ podczas całego pobytu w Hogwarcie będzie on waszym drugim domem i czymś w rodzaju rodziny. Będziecie mieć zajęcia razem z innymi mieszkańcami waszego domu. Będziecie spać z nimi w dormitorium i spędzać razem czas wolny w Pokoju Wspólnym. Są cztery domy: Gryffindor, Hufflepuff, Ravenclaw i Slytherin. Każdy dom ma swoją zaszczytną historię i z każdego wyszli na świat słynni czarodzieje i znakomite czarodziejki. Tu, w Hogwarcie, wasze osiągnięcia będą chlubą waszego domu, zyskując mu punkty, a wasze przewinienia będą hańbą waszego domu, który przez was utraci część punktów. Dom, który osiągnie najwyższą liczbę punktów przy końcu roku zdobędzie Puchar Domów, co jest wielkim zaszczytem. Mam nadzieję, że każde z was będzie wierne swojemu domowi, bez względu na to, do którego zostanie przydzielone. Ceremonia Przydziału odbędzie się za kilka minut, wrócę, gdy będziecie gotowi. - zakończył znikając za ogromnymi drzwiami Sali, przed którą ich zostawił.
- I co teraz? - usłyszał głos Reginy Wornch.
- Teraz czekamy na profesora Dumbledore'a. Nie martw się. Ceremonia nie jest taka zła. - wyjaśnił.
- A na czym ona polega? - spytała.
- Polega na włożeniu starej Tiary Przydziału. Podobno należała do samego Godryka Gryffindora, jednego z Założycieli szkoły. - oświadczył.
- Czym są te domy? Od czego zależy, do którego się dostaniemy? - spytała jakaś inna dziewczynka.
- Hogwart założyli dwie czarownice i dwóch czarodziejów. Nie mówcie, że nie czytaliście "Historii Hogwartu"! Nazwy domów pochodzą od nazwisk Założycieli Hogwartu. Godryka Gryffindora, Helgi Hufflepuff, Roweny Ravenclaw i Salazara Slytherina. - powiedział tonem Hermiony. Miał coś jeszcze powiedzieć chłopakowi, ale przerwały mu nadchodzące kroki. Po chwili przyszedł profesor Dumbledore i zaprowadził ich do Wielkiej Sali. Wszyscy pierwszoroczni aż otworzyli buzie (z wyjątkiem Percy'ego) na widok tak pięknego pomieszczenia. Jasno oświetlona gigantyczna sala, której sufit był odzwierciedleniem nieba jak to powiedział ten sam chłopak. Cztery długie, drewniane stoły oraz jeden pozłacany, z pewnością nauczycielski oraz okna z pięknymi widokami na zawsze zostawiły piętno w duszy Toma. Tuż przed stołem nauczycielskim na szczycie schodków stał niewielki taborecik, a na nim stara, brudna Tiara. - "Jak coś takiego może mieć wpływ na dom, w którym będę?" - przemknęło przyszłemu Ślizgonowi przez głowę. Nagle Tiara, ku jego wielkiemu zdumieniu, zaczęła... śpiewać. Riddle tak zafascynowany był faktem owego zjawiska, że nawet nie słuchał jej śpiewu. Jak to było możliwe?!
- Niewiarygodne!
- Ona śpiewa!
- Jak to możliwe? - Tymczasem Tiara skończyła swą piosenkę i zamilkła. Uczniowie siedzący przy stołach zaczęli klaskać, natomiast nowi uczniowie rozdarci byli między przestrachem a podziwem dla Tiary.
- Kiedy wyczytam nazwisko i imię danej osoby proszę, by nałożyła Tiarę i usiadła na stołku. Anderen, Tracy! -  Z tłumu pierwszoroczniaków wystąpiła dziewczynka o czarnych włosach i tego samego koloru oczach.


Po kilku chwilach Tiara ogłosiła wyrok:
- Slytherin! - Dziewczynka zeskoczyła ze stołka i udała się do krańcowego stołu po środku po prawej. Powitano ją chłodnymi skinięciami głowy.
- Bredshow, Amy! - pyzata dziewczynka, wyglądająca na niezdarną wyłoniła się z tłumu. Tiara nie zdążyła nawet dotknąć jej głowy, gdyż już wydała wyrok:
- Hufflepuff! - Stół z prawej strony przy oknach okazał spory entuzjazm, widząc nową Puchonkę.
          Kilka osób dostało jeszcze przydział aż nadeszło nazwisko:
- Gryffindor, Eleine. - zawołał profesor. Toma zaskoczyło, że ktoś nosi nazwisko jednego z Założycieli Hogwartu.
- Gryffindor! - krzyknęła Tiara.
          Po jakimś czasie nadeszła kolej na:
- Riddle, Tom! - słysząc swe imię i nazwisko Tom poczuł straszną tremę. Mimo to z godnością nałożył Tiarę na głowę. Po kilku sekundach, które dla niego były całą wiecznością, Tiara krzyknęła znacznie ciszej, niż w poprzednich przypadkach:
- Slytherin! - Tom wolnym, pełnym namysłu krokiem podszedł do stołu Ślizgonów.
- Seymur, Thomas! - wyczytał Dumbledore.
- Gryffindor! - wykrzyknęła Tiara, a chłopiec powędrował do środkowego stołu po lewej. Reakcja Gryfonów była zupełnie inna, niż w wypadku Tracy Anderen. Thomas został powitany oklaskami, a nawet kilkoma uściskami.
- Turnirs, Louis! - Tiara przydzieliła go do Ravenclawu. Potem nadeszła kolej na jego brata Nigela.
- Turnirs, Nigel! - zawołał profesor.
- Slytherin! - krzyknęła Tiara.
- Smith, Johny! - wyjątkowo wysoki chłopak niepewnym krokiem ruszył w stronę Tiary. Ta po minucie poinformowała go, że trafił do Ravenclawu. Przy stole z lewej strony zapanowało niewielkie ożywienie.
- Wodson, Alexander! - zawołał profesor. Tiara długo się zastanawiała nad wyborem, ale my wiemy co się działo. Percy wyjaśniał Tiarze kim jest naprawdę i po co tu przybył. Poprosił, by przydzieliła go do Gryfonów. Jak poprosił tak zrobiła.
- Gryffindor! - krzyknęła w końcu. Percy odetchnął z ulgą. Pomachał Reginie i usiadł obok Eleine. Nastała w końcu kolej na Reginę.
- Wornch, Regina! - powiedział przyszły dyrektor.
- Ty się nie nazywasz Wornch tylko Riddle. - odezwała się Tiara do Reginy.
- Wiem... - szepnęła. - ...Byłam adoptowana i przyjęłam to nazwisko. Nie mów nikomu jak się naprawdę nazywam, szczególnie memu bratu Tomowi. - poprosiła.
- Dobrze. Więc niech będzie... Gryffindor! - zawołała. Dziewczyna z uśmiechem na twarzy usiadła obok Percy'ego i Eleine.
        Jeszcze kilka pierwszorocznych dostało przydział aż w końcu Dumbledore skończył czytać i zaniósł Tiarę, stołek i pergamin z nazwiskami do bocznej komnaty.
        Przecudowną ucztę zakończyło upomnienie od - jak Tom się zorientował - dyrektora Dippeta, że wstęp do Zakazanego Lasu jest zabroniony, magia na korytarzach także. Potem Prefekci każdego z domów poprowadzili pierwszorocznych do ich Pokoi Wspólnych. Zafascynowanie Toma Hogwartem rosło z każdą chwilą spędzoną w zamku. W lochach okazało się iż ich dormitorium znajduje się za gołą ścianą, która otwiera się tylko na podane hasło. Riddle ledwo zapamiętał owo hasło (magia to potęga), nie mogąc się nadziwić ruszającej się ścianie. Kiedy przeszedł już przez dziurę, utworzoną przez przesunięcie się ściany na bok, jego oczom ukazał się długi, nisko sklepiony loch o kamiennych ścianach. Z sufitu zwieszały się na łańcuchach zielonkawe lampy. Wewnątrz bogato zdobionego kominka płonął wesoło ogień. Czarnowłosy chłopiec odrętwiał z wrażenia. W tym miejscu czuło się władzę, żądzę władzy! Iście królewska komnata, godna najwyższego podziwu. Uśmiechnął się. Czuł, że w tym zamku jego wyjątkowe talenty zostaną odkryte!
        Tymczasem w Wierzy Gryfonów takie samo zadowolenie przeżywała Regina. Uwielbiała czerwony i zloty kolor. Wszystkie jej zwykłe (czyt.: Mugolskie) ubrania są koloru czerwonego lub mają jakiś fragment takiego koloru. Prefekt Gryffindoru wyjaśniła, a nazywała Shalie White, gdzie są dormitoria dla dziewcząt a gdzie dla chłopców, a także iż ich rzeczy już tam są. Regina rozstała się z Percym u szczytu schodów i wraz z Eleine poszli do swoich dormitoriów. Po kolei się myli i poszli spać. Następnego dnia czekała ich praca.

niedziela, 3 lutego 2013

Rozdział 5 - Regina i Alex

          Percy przesiedział około dwóch godzin u państwa Wornch, ale w końcu zdołał ich przekonać by sprowadzić Reginę na Pokątną. Zresztą ona sama także musiała się zgodzić. Dla Percy'ego było nie małym zaskoczeniem i dla samej zainteresowanej to, że Regina wypowiedziała przepowiednię o Tomie, o niej, Zakonie Feniksa i Percym jako Wybrańcu Z Przeszłości.
          Gdy w końcu dotarli do Dziurawego Kotła pokazał jej czarnowłosego chłopca siedzącego w kącie zaczytanego w jedną z ksiąg. Gdy przekraczali próg pubu Regina zachwiała się.
- Regino, nic ci nie jest? - spytał.
- Nie wiem. Zakręciło mi się w głowie i... miałam chyba wizję, gdy tylko zobaczyłam tego chłopca. - wskazała na Toma.
- Co zobaczyłaś? - zapytał.
- Widziałam przedziwne rzeczy... - odparła. - ...Przekonywał różnych uczniów do swojej idei, potem zobaczyłam go w łazience dziewczyn i mówi w dziwnym języku, ale ja zrozumiałam tych słów. Za szybko mówił. Wypowiedział jednak dwa słowa: Otwórz się. Widziałam tam symbol węża. Potem widziałam straszne rzeczy... Jak ludzie są atakowani przez dziwnego ogromnego stwora, a na końcu jakaś młoda dziewczynka zostaje zabita. Jakiś duży chłopak zostaje wyrzucony ze szkoły i staje się gajowym w Hogwarcie. Potem nagle film się urywa i zobaczyłam kolejne sceny. Zobaczyłam jak staje przed jakimś starcem i pyta go czy mógłby go przyjąć na posadę nauczyciela, ale tamten go nie przyjmuje twierdząc, że jest za młody i dodaje by przyszedł za kilka lat. Potem zobaczyłam jak coś ukrywa w jakimś dziwnym zagraconym miejscu i...
- Czekaj. Już wiem. Zobaczyłaś przyszłe wspomnienia Toma. - oświadczył z podekscytowaniem.
- Że co?! - spytała.
- Zobaczyłaś przyszłość w umyśle Toma Riddle'a poprzez spojrzenie na niego. Medium czasem też mogą to robić. To się dzieje bezwolnie. Wystarczy, że na coś spojrzą, dotkną lub jakiś bodziec spowoduje wyrecytowanie przepowiedni bądź wizję. - wyjaśnił.
       Tymczasem Tom zauważył Percy'ego i nie wysoką i ładną dziewczyną. Miała ona brązowe włosy i czarne oczy. Postanowił do nich podejść. Wziął księgę, zbliżył się do nich i powiedział:
- Cześć. O czym tak gawędzicie? - spytał. Oboje spojrzeli na niego zapadła niezręczna cisza.
- Eee... Tom, poznaj Reginę Wornch... - Odezwał się w końcu Percy. - ...Przeprowadziła się tu z Polski z rodzicami i starszą siostrą. Będziecie chodzić razem do Hogwartu. Ty tu zostań jeszcze z pół godziny, a ja kupię Reginie wszystko do szkoły. - oświadczył.
- Więc nie pójdę z nim? - spytała.
- Nie, Regino. Pójdziesz ze mną. - i zaprowadził ją na zaplecze zostawiając Toma samego ze swymi książkami. Gdy wyszli na podwórko Regina zwróciła się do Percy'ego:
- Percy, co mam zrobić? Mam na niego uważać w szkole? - spytała.
- Zgadza się. On będzie w przyszłości bardzo złym czarodziejem. Miałaś przecież wizję o nim, prawda? - spytał. Tak było. Gdy tylko przeszli przez próg pubu dziewczyna miała wizję Toma o jego najbliższej przyszłości.
          Szli uliczką kupując dla dziewczyny: mundurek, książki, piórka, ingerencje do eliksirów, szklane fiolki i kociołek. Na końcu zaszli do Olivandera po różdżkę. Gdy przekroczyli próg właściciel natychmiast podszedł do Reginy z pytaniem:
- Kupuje panienka różdżkę? - spytał.
- Tak. - odpowiedziała.
- Która ręka ma moc? - spytał. Regina nieco zaskoczona spojrzała pytającym wzrokiem na opiekuna.
- Pyta się, którą ręką piszesz. - wyjaśnił.
- Jestem leworęczna. - odparła.
- Hm, rozumiem. Zobaczmy. - starszy mężczyzna szukał długo różdżki. Po chwili podał jej po kolei każdą na wypróbowanie.
          Po kilku minutach znalazł odpowiednią.
- Mahoń. 12 i pół calowa z rdzeniem z ogona jednorożca. - powiedział sprzedawca podając jej ową różdżkę.


Regina wzięła ją i nagle poczuła wiatr we włosach i na twarzy. Poczuła też ciepło przepływające z różdżki do ręki. Różdżka i jej właścicielka stały się jednym. Regina była bardzo zadowolona z różdżki. Wreszcie będzie mogła popalić swej siostrze Amelii, gdy nauczy się czarów. Gdy zapłacili za zakup i wyszli na ulicę Regina spytała:
- Percy, chciałabym wiedzieć czemu mam uczyć się w Anglii a nie w Polsce? - spytała. Percy spojrzał na nią zastanawiając się co jej odpowiedzieć. Wiedziała, że jest adoptowana, ale nie wiedziała o swoim prawdziwym dziedzictwie, ale już podejrzewała jakie nosi nazwisko. Sam nie wiedział jak jej ma to powiedzieć. "Cześć, Regino, jestem Percy. Przekonałem twoich rodziców bym mógł się tobą opiekować i chronić przed twoim bratem, a przy okazji to właśnie twój brat chce cię z tobą żyć jak rodzina, ale w przyszłości zabije wiele osób w tym moich rodziców oraz twoją przybraną rodzinę". Nie może jej powiedzieć prawdy. Zrani ją to. Jednak, cóż wkrótce jej moc zacznie wzrastać jak i moc Toma. Zacznie widzieć i rozmieć coraz więcej. Nie będzie mieć wyboru i będzie musiał na jej prośbę zmodyfikować pamięć jej jak i Tomowi oraz Rogerowi. Musi powiedzieć coś o jej przyszłości, ale nie wszystko.
- Będziesz chodzić do Hogwartu, bo tu zamieszkałaś z rodzicami zanim ukończyłaś 5 lat. Po szkole wrócisz do Polski by tam pracować, ale i tak tu wrócisz, bo dostaniesz awans w pracy wymagający wyjechania za granicę... - oświadczył. Byli już przy murze oddzielający Pokątną od podwórza pubu. Stanęli tam, a Percy powiedział do dziewczyny: - ...Chcę ci coś jeszcze powiedzieć i proszę byś nie mówiła o tym nikomu, a szczególnie Tomowi. Obiecujesz mi to? - spytał.
- Tak. Obiecuję. - powiedziała.
- Dobrze. Więc słuchaj uważnie... - wziął głęboki oddech i oznajmił: - ...Tom jest twoim bratem bliźniakiem... - Regina wstrzymała oddech z zaskoczenia. - ...Przed śmiercią waszej mamy wyjaśniłem jej i waszemu ojcu, który wciąż żyje, jaka jest sytuacja z Tomem. Ostrzegłem ich kim twój bart będzie. Wasz ojciec chciał wychowywać was oboje, ale nie mogłem na to pozwolić, gdyż by umarł zbyt wcześnie, a musi się to stać, gdy będziecie mieć po 16-ście lat i przed pójściem na szósty rok. Tom dowie się za pięć lat o sekrecie nieśmiertelności od jednego z nauczycieli z Hogwartu i będzie jej szukał przez wiele lat. Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że każde bliźniaki mają pewien gen wspólny. Odczuwają swoje emocje i uczucia, a także wiedzą czy drugie jest w niebezpieczeństwie jeśli są mocno ze sobą zżyci. Dlatego nie możesz mu powiedzieć prawdy ani się w nim zakochać. Mało tego, gdy stanie się nieśmiertelny ty także nie będziesz mogła umrzeć, bo widzisz,... - tu odwrócił się. - ...gdy was przygarnąłem rzuciłem na was pewne zaklęcie zwane Zaklęciem Wiążące Dusze, a potem oddałem cię małżeństwu Wornch, a Toma przygarnąłem. Rzuca się je co piętnaście lat na konkretne rodzeństwo. Co do nieśmiertelności twój wygląd stanie w miejscu, gdy rzucę trzeci raz zaklęcie. Jednak, gdy ktoś zniszczy źródło nieśmiertelności Toma, a potem zabije go... - wyjaśnił, a Regina zakończyła.
- To i ja umrę... - wyszeptała. - ...Nie możemy do tego dopuścić! - pisnęła po chwili milczenia.
- Wiem, Regino... - tym razem na nią spojrzał. - ...Dlatego postanowiłem, że zmodyfikuję wam pamięć w dniu, gdy skończycie Hogwart. Do tego czasu nie możesz nic powiedzieć Tomowi. Szczególnie o nieśmiertelności. Nie możesz też się w nim zakochać jako Regina Wornch. Poznaj go, ale nic nie mów o tym, co ci powiedziałem i się dowiesz. Rozumiesz? - poprosił.
- Tak. Rozumiem. - przyrzekła i weszli do pubu. Tam spotkali Toma czytającego jakąś księgę.
- Tom, musimy już iść. Zabierz swoje rzeczy i wracamy do domu. - oznajmił. Tom tak zrobił. Po kilku chwilach wyszli z Dziurawego Kotła i skierowali się do domu Reginy.
- Więc mieszkasz w Londynie? - zagadnął ją Tom.
- Tak. - odparła Regina nie spojrzawszy na niego. Wszyscy troje milczeli aż znaleźli się przed jej domem.
- Więc do zobaczenia 1 września, Regino. Mam nadzieję, że sobie poradzisz. - pożegnał się Percy. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko. - ...Pamiętaj co ci mówiłem. Obiecasz mi? - poprosił.
- Tak. Obiecuję. - powiedziała. Teraz spojrzała na brata.
- Tom, pożegnaj się z koleżanką. Nie będziecie się widzieć przez miesiąc. - oświadczył. Tom niezbyt chętnie uścisnął rękę Reginie.
- Do zobaczenia. - powiedział.
- Cześć, Tom. - pożegnała się.
- Dobrze. Idziemy. - i poszli do domu. Tam Percy poszedł do swojego gabinetu, a Tom do swojego pokoju.

~~*~~

Od tego dnia minął miesiąc... 1 września... Stacja King's Cross...
          Percy i Tom podjechali samochodem pod stację King's Cross. Percy poszedł po wózek i przyprowadził by postawić chwilę potem kufer Toma z czarną sową, którą nazwał Tiger.
- Gdzie teraz? - spytał Tom.
- Chodź... - powiedział i skierowali się ku peronowi dziewiątemu. Szli dwie minuty aż zauważyli... - ...Regina?... - zdziwił się Percy. - ...Co się stało? - spytał z zatroskaną miną pochylając się nad nią. Dziewczyna otarła oczy z łez i przytuliła się do niego.
- Och, Percy! Pokłóciłam się z Amelią!!! - załkała w języku polskim.
- Och, ćśśś. Już dobrze. Opowiedz co się stało? - spytał także w języku polskim spojrzawszy na nią. Była cała we łzach, miała zaczerwienione oczy. Drżała.
-Amelia powiedziała, że nie jestem warta chodzić do Hogwartu, bo jestem Polką, a Polki powinny chodzić do polskiej szkoły. Tak powiedziała. Powiedziałam jej, że jestem Brytyjką i muszę chodzić do Hogwartu. I że tylko wychowałam się w Polsce. - zaszlochała wciąż mówiąc po polsku. Percy przytulił ją.
- Chodź, dostaniesz coś na uspokojenie. Tom, weź swój wózek i idziemy. - powiedział mówiąc tym razem po angielsku biorąc jednocześnie za rączkę wózek Reginy. Zaprowadził ich do czarnej barierki i spojrzał na nich. - ...Teraz słuchajcie i zapamiętajcie to, bo powiem tylko raz. Jak widzicie, nie widać tutaj napisu "peron dziewięć i trzy czwarte". - powiedział.
- Więc gdzie on jest? - spytał Tom.
- Pomyślcie. Peron jest magiczny, więc...? - tu specjalnie nie dokończył chcąc by sami na to wpadli.
- Jest zamaskowany. - stwierdziła Regina pociągając nosem.
- Dokładnie. Brawo. Mugole nie widzą go, bo jest magicznie zamaskowany. - wyjaśnił.
- Więc gdzie on jest? - nie ustępował Tom. W odpowiedzi Percy wskazał na mur z barierką.
- Wystarczy w niego wejść, a znajdziecie się po drugiej stronie... - wyjaśnił. - ...Musicie też pamiętać, że żaden Mugol nie może was zobaczyć jak wchodzicie w mur... - zastrzegł. Oboje skinęli głowami. Tom przeszedł przez mur pierwszy i w mgnieniu oka znalazł się po drugiej stronie. Regina i Percy znaleźli się obok niego chwilę potem. - ...Prawda, że robi wrażenie? - spytał. Oboje kiwnęli głowami na potwierdzenie jego słów. Rzeczywiście. Czerwona lokomotywa była wspaniała. - ...Chodźcie, trzeba zanieść bagaże do środka. Nie obawiaj się, Tom. Nie zabiorą ci różdżki... - powiedział na koniec widząc minę podopiecznego. Tom spojrzał na niego. Skąd wiedział co myśli? Ale to nie było w tej chwili ważne. Jechał do Hogwartu, by się uczyć czarów. Regina weszła za Tomem do przedziału. - ...Regino, czekaj chwilę. Chciałbym z tobą jeszcze chwile porozmawiać. - powiedział Percy chwyciwszy ją za rękę.
- O co chodzi, Percy? - spytała.
- Chodzi o to, żebyś nie ufała ludziom z domu węża. Jak za pewne czytałaś "Historię Hogwartu"? - spytał.
- Tak, czytałam. - odpowiedziała.
- Bo widzisz, nie wszyscy są dobrzy. Teraz Tom idzie po raz pierwszy do Hogwartu, a wiesz co to znaczy? Nie ufaj jego kumplom. Żadnemu. Rozumiesz? - spytał.
- Nie ufać uczniom ze Slytherinu? Dobra. Coś jeszcze? - spytała.
- Tak. Postanowiłem, że stanę się uczniem i będę mieć na was oko. Gdy pociąg odjedzie przemienię się. Zmienię wygląd i się odmłodzę. Postaraj się być wtedy sama. Dobrze?... - poprosił. Nagle rozległ się sygnał gwizdka. - ...Idź już i pamiętaj co ci mówiłem! Do zobaczenia. - powiedział, gdy weszła do przedziału. Pociąg ruszył, a ona sama poszła w głąb korytarza, by poszukać wolnego przedziału.
          Tymczasem Percy myślał o nowej tożsamości. Musiał się porządnie zastanowić. Nie może być ono związanie z nim jako Percym i Harrym. Przede wszystkim nie może mieć ciemnych włosów. Myślał jeszcze chwilę aż w końcu wymyślił. Machnął różdżką i zmienił kolor włosów na blond, a oczy zmienił z zielonych na bardzo jasne niebieskie. Pozmieniał także rysy swojej twarzy, a końcowy wynik wyglądał tak:


Wyczarował sobie kufer, podręczniki, kociołek, fiolki, pióra do pisania i składniki do eliksirów. Teraz musiał się odmłodzić. Machnąwszy różdżką wypowiedział bardzo skomplikowane słowa po łacinie. Po kilku chwilach był niższy o kilka centymetrów. Na koniec wyczarował sobie szatę szkolną. Gdy skończył wziął w rękę kufer i deportował się do jednego z pustych przedziałów. Napisał szybko notkę do dyrektora z wyjaśnieniem od wymyślonych rodziców, że ich syn nie dostał listu, ale kupili mu wszystko do szkoły z mundurkiem włącznie. I takie tam rzeczy. Taką treść listu (a raczej podobną) wysłał do Armanda Dippeta - obecnego dyrektora Hogwartu. Teraz czekał aż ktoś wejdzie. Nie minęło pięć minut a do środka wszedł Tom. - "Super. Jego tu brakowało. O, Merlinie! Pomocy!" - pomyślał ze zgrozą. Tom przysiadł się do niego i spytał:
- Jak się nazywasz? - spytał.
- Alexander Michael Wodson. - odpowiedział wybierając pierwsze z brzega nazwisko. Tom oczywiście próbował go przekonać do swojej idei, ale Percy wiedział, że nie może tego zrobić. Po dziesięciu minutach uratowała go...
- Tom! - krzyknął ktoś wchodząc do przedziału.
- Czego chcesz? - warknął Tom.
- Chcę cię spytać co ty robisz temu chłopcu? - spytała.
- To nie nie twoja sprawa, Wornch! - zawołał. Najwyraźniej Tom udawał iż był posłuszny przez te lata Percy'mu. Ukazywała się w nim krew Slytherina.
- Ee, przepraszam, ale prosiłbym byście się nie kłócili, gdyż to nic nie rozwiąże. Poza tym, Tom nie jestem zainteresowany tą propozycją. Mam nadzieję, że nie będziemy w tym samym domu. Żegnam. - i wyszedł, a w jego ślady poszła Regina patrząc na swego brata ze złością. Przeszli kawałek aż znaleźli wolny przedział. - ...Panie przodem... - powiedział zapraszając gestem dziewczynę do przedziału. Dziewczyna weszła. Próbowała postawić swój bagaż na półce, ale był za ciężki. - ...Pozwól, że ci pomogę. - zaoferował swą pomoc Percy.
- Dzięki. - powiedziała i usiadła. Percy też usiadł.
- Jestem... - zaczęła.
- Regina Meropa Kasandra Riddle. - przerwał jej.
- Skąd wiesz jak się naprawdę nazywam? - spytała ze zdziwieniem.
- Bo cię znam. To ja Percy Levender. Mówiłem ci, że zmienię wygląd. I oto jestem. Od teraz nazywaj mnie Alexander Michael Wodson. - oświadczył.
- No dobra. Powiedz: naprawdę nikt cię nie rozpoznał? - spytała.
- Nie, bo mam inny wygląd. Nawet Tom mnie nie rozpozna, jak sama zauważyłaś w tamtym przedziale. Wysłałem list do dyrektora, że chcę się tu uczyć od pierwszego roku. Wyjaśniłem, że uczyłem się w domu. - Wyjaśnił.
          Rozmawiali dość długo. Czasami przychodzili prefekci domów, by sprawdzić czy wszystko w porządku. Koło 13:00 przyszła pani z wózkiem, a Percy kupił dla nich obojga trochę słodyczy i coś do picia.
          Podróż trwała długo aż w końcu dojechali na miejsce.
- Co teraz? - spytała Regina.
- Teraz musimy iść za gajowym, a on nas, czyli pierwszorocznych, zaprowadzi nad jezioro, a my musimy wejść do łódek, które zawiozą nas do zamku. To coroczna tradycja dla każdego pierwszaka. - wyjaśnił. Więc wyszli z pociągu i poszli za starszym mężczyzną, który trzymał latarnię w ręku. Zaprowadził pierwszorocznych do zamku.