W między czasie....
Tom ze zdumienia otworzył usta. Łódka, w której siedział, gładko sunęła po ciemnej tafli jeziora. Przed jego oczami pojawiła się duża wyspa, a na niej najpiękniejsza rzecz jaką dane mu było w życiu oglądać. Hogwart! Ten cudowny, staroświecki i przesiąknięty magią zamek ma być jego domem? Na samą myśl o latach, które tam spędzi nie mógł powstrzymać uśmiechu. Jeden z jego rzadkich uśmiechów powędrował do - skądinąd, zupełnie niegodnego tego zaszczytu - chłopca poznanego w pociągu (zaraz po Alexie). Nazywał się Nigel Turnirs. Był to rudy chłopak o piwnych oczach i szczupłej budowie ciała.
Ten odpowiedział równie szerokim uśmiechem, z tym, że jego twarz wyrażająca radość i nie przybierała zwierzęcego wyrazu. W łódce siedział jeszcze jeden chłopiec, poznany dopiero po opuszczeniu pociągu Hogwart-Expressu, ale już zupełnie zdominowany przez Toma. Z tego, czego Tom się dowiedział był bliźniakiem Nigela, ale byli zupełnie różni.
Nazywał się Louis Turnirs. Riddle zacisnął dłoń na różdżce. Poczuł ten wyjątkowy dreszcz, poczuł, że dzisiejszy dzień zmieni całe jego życie. Gdy znaleźli się już w zamku gajowy zaprowadził ich na górne piętro, gdzie stanęli przed starszym mężczyzną o kasztanowych włosach i tego samego koloru długiej brodzie. Miał na sobie fioletową szatę aż do ziemi oraz tego samego koloru tiarę na głowie. Czuć było od niego ciepło i radość. Tom poczułby do niego respekt, gdyby nie był zbyt zajęty otaczającymi go małymi cudami. Po chwili skonstatował jednak, że owy mężczyzna prosi o spokój i uwagę, więc skupił na nim wzrok.
- Witam was w zamku Hogwart. Nazywam się profesor Albus Dumbledore... - przedstawił się. - ...Bankiet rozpoczynający nowy rok szkolny wkrótce się zacznie, ale zanim zajmiecie swoje miejsca w Wielkiej Sali każde z was zostanie przydzielone do jednego z czterech domów... - mówił jednocześnie pokazując im gestem ręki, że mają iść za nim, a Hogwart roztaczał Tomem i resztą pierwszaków swe uroki. - ...Ceremonia Przydziału jest bardzo ważna, ponieważ podczas całego pobytu w Hogwarcie będzie on waszym drugim domem i czymś w rodzaju rodziny. Będziecie mieć zajęcia razem z innymi mieszkańcami waszego domu. Będziecie spać z nimi w dormitorium i spędzać razem czas wolny w Pokoju Wspólnym. Są cztery domy: Gryffindor, Hufflepuff, Ravenclaw i Slytherin. Każdy dom ma swoją zaszczytną historię i z każdego wyszli na świat słynni czarodzieje i znakomite czarodziejki. Tu, w Hogwarcie, wasze osiągnięcia będą chlubą waszego domu, zyskując mu punkty, a wasze przewinienia będą hańbą waszego domu, który przez was utraci część punktów. Dom, który osiągnie najwyższą liczbę punktów przy końcu roku zdobędzie Puchar Domów, co jest wielkim zaszczytem. Mam nadzieję, że każde z was będzie wierne swojemu domowi, bez względu na to, do którego zostanie przydzielone. Ceremonia Przydziału odbędzie się za kilka minut, wrócę, gdy będziecie gotowi. - zakończył znikając za ogromnymi drzwiami Sali, przed którą ich zostawił.
- I co teraz? - usłyszał głos Reginy Wornch.
- Teraz czekamy na profesora Dumbledore'a. Nie martw się. Ceremonia nie jest taka zła. - wyjaśnił.
- A na czym ona polega? - spytała.
- Polega na włożeniu starej Tiary Przydziału. Podobno należała do samego Godryka Gryffindora, jednego z Założycieli szkoły. - oświadczył.
- Czym są te domy? Od czego zależy, do którego się dostaniemy? - spytała jakaś inna dziewczynka.
- Hogwart założyli dwie czarownice i dwóch czarodziejów. Nie mówcie, że nie czytaliście "Historii Hogwartu"! Nazwy domów pochodzą od nazwisk Założycieli Hogwartu. Godryka Gryffindora, Helgi Hufflepuff, Roweny Ravenclaw i Salazara Slytherina. - powiedział tonem Hermiony. Miał coś jeszcze powiedzieć chłopakowi, ale przerwały mu nadchodzące kroki. Po chwili przyszedł profesor Dumbledore i zaprowadził ich do Wielkiej Sali. Wszyscy pierwszoroczni aż otworzyli buzie (z wyjątkiem Percy'ego) na widok tak pięknego pomieszczenia. Jasno oświetlona gigantyczna sala, której sufit był odzwierciedleniem nieba jak to powiedział ten sam chłopak. Cztery długie, drewniane stoły oraz jeden pozłacany, z pewnością nauczycielski oraz okna z pięknymi widokami na zawsze zostawiły piętno w duszy Toma. Tuż przed stołem nauczycielskim na szczycie schodków stał niewielki taborecik, a na nim stara, brudna Tiara. - "Jak coś takiego może mieć wpływ na dom, w którym będę?" - przemknęło przyszłemu Ślizgonowi przez głowę. Nagle Tiara, ku jego wielkiemu zdumieniu, zaczęła... śpiewać. Riddle tak zafascynowany był faktem owego zjawiska, że nawet nie słuchał jej śpiewu. Jak to było możliwe?!
- Niewiarygodne!
- Ona śpiewa!
- Jak to możliwe? - Tymczasem Tiara skończyła swą piosenkę i zamilkła. Uczniowie siedzący przy stołach zaczęli klaskać, natomiast nowi uczniowie rozdarci byli między przestrachem a podziwem dla Tiary.
- Kiedy wyczytam nazwisko i imię danej osoby proszę, by nałożyła Tiarę i usiadła na stołku. Anderen, Tracy! - Z tłumu pierwszoroczniaków wystąpiła dziewczynka o czarnych włosach i tego samego koloru oczach.
Po kilku chwilach Tiara ogłosiła wyrok:
- Slytherin! - Dziewczynka zeskoczyła ze stołka i udała się do krańcowego stołu po środku po prawej. Powitano ją chłodnymi skinięciami głowy.
- Bredshow, Amy! - pyzata dziewczynka, wyglądająca na niezdarną wyłoniła się z tłumu. Tiara nie zdążyła nawet dotknąć jej głowy, gdyż już wydała wyrok:
- Hufflepuff! - Stół z prawej strony przy oknach okazał spory entuzjazm, widząc nową Puchonkę.
Kilka osób dostało jeszcze przydział aż nadeszło nazwisko:
- Gryffindor, Eleine. - zawołał profesor. Toma zaskoczyło, że ktoś nosi nazwisko jednego z Założycieli Hogwartu.
- Gryffindor! - krzyknęła Tiara.
Po jakimś czasie nadeszła kolej na:
- Riddle, Tom! - słysząc swe imię i nazwisko Tom poczuł straszną tremę. Mimo to z godnością nałożył Tiarę na głowę. Po kilku sekundach, które dla niego były całą wiecznością, Tiara krzyknęła znacznie ciszej, niż w poprzednich przypadkach:
- Slytherin! - Tom wolnym, pełnym namysłu krokiem podszedł do stołu Ślizgonów.
- Seymur, Thomas! - wyczytał Dumbledore.
- Gryffindor! - wykrzyknęła Tiara, a chłopiec powędrował do środkowego stołu po lewej. Reakcja Gryfonów była zupełnie inna, niż w wypadku Tracy Anderen. Thomas został powitany oklaskami, a nawet kilkoma uściskami.
- Turnirs, Louis! - Tiara przydzieliła go do Ravenclawu. Potem nadeszła kolej na jego brata Nigela.
- Turnirs, Nigel! - zawołał profesor.
- Slytherin! - krzyknęła Tiara.
- Smith, Johny! - wyjątkowo wysoki chłopak niepewnym krokiem ruszył w stronę Tiary. Ta po minucie poinformowała go, że trafił do Ravenclawu. Przy stole z lewej strony zapanowało niewielkie ożywienie.
- Wodson, Alexander! - zawołał profesor. Tiara długo się zastanawiała nad wyborem, ale my wiemy co się działo. Percy wyjaśniał Tiarze kim jest naprawdę i po co tu przybył. Poprosił, by przydzieliła go do Gryfonów. Jak poprosił tak zrobiła.
- Gryffindor! - krzyknęła w końcu. Percy odetchnął z ulgą. Pomachał Reginie i usiadł obok Eleine. Nastała w końcu kolej na Reginę.
- Wornch, Regina! - powiedział przyszły dyrektor.
- Ty się nie nazywasz Wornch tylko Riddle. - odezwała się Tiara do Reginy.
- Wiem... - szepnęła. - ...Byłam adoptowana i przyjęłam to nazwisko. Nie mów nikomu jak się naprawdę nazywam, szczególnie memu bratu Tomowi. - poprosiła.
- Dobrze. Więc niech będzie... Gryffindor! - zawołała. Dziewczyna z uśmiechem na twarzy usiadła obok Percy'ego i Eleine.
Jeszcze kilka pierwszorocznych dostało przydział aż w końcu Dumbledore skończył czytać i zaniósł Tiarę, stołek i pergamin z nazwiskami do bocznej komnaty.
Przecudowną ucztę zakończyło upomnienie od - jak Tom się zorientował - dyrektora Dippeta, że wstęp do Zakazanego Lasu jest zabroniony, magia na korytarzach także. Potem Prefekci każdego z domów poprowadzili pierwszorocznych do ich Pokoi Wspólnych. Zafascynowanie Toma Hogwartem rosło z każdą chwilą spędzoną w zamku. W lochach okazało się iż ich dormitorium znajduje się za gołą ścianą, która otwiera się tylko na podane hasło. Riddle ledwo zapamiętał owo hasło (magia to potęga), nie mogąc się nadziwić ruszającej się ścianie. Kiedy przeszedł już przez dziurę, utworzoną przez przesunięcie się ściany na bok, jego oczom ukazał się długi, nisko sklepiony loch o kamiennych ścianach. Z sufitu zwieszały się na łańcuchach zielonkawe lampy. Wewnątrz bogato zdobionego kominka płonął wesoło ogień. Czarnowłosy chłopiec odrętwiał z wrażenia. W tym miejscu czuło się władzę, żądzę władzy! Iście królewska komnata, godna najwyższego podziwu. Uśmiechnął się. Czuł, że w tym zamku jego wyjątkowe talenty zostaną odkryte!
Tymczasem w Wierzy Gryfonów takie samo zadowolenie przeżywała Regina. Uwielbiała czerwony i zloty kolor. Wszystkie jej zwykłe (czyt.: Mugolskie) ubrania są koloru czerwonego lub mają jakiś fragment takiego koloru. Prefekt Gryffindoru wyjaśniła, a nazywała Shalie White, gdzie są dormitoria dla dziewcząt a gdzie dla chłopców, a także iż ich rzeczy już tam są. Regina rozstała się z Percym u szczytu schodów i wraz z Eleine poszli do swoich dormitoriów. Po kolei się myli i poszli spać. Następnego dnia czekała ich praca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz