środa, 16 listopada 2016

Rozdział 14 - Zaklęcie i casting

        Tak więc następnego dnia podczas śniadania profesor Dippet wstał ze swojego krzesła i przemówił do całej szkoły:
- Moi drodzy, proszę o chwilę uwagi... - cała szkoła umilkła i spojrzała na dyrektora. - ...Wczorajszego wieczora zostałem poinformowany o czym co nie powinno się wydarzyć. Profesor Dumbledore wyjaśni dokładniej wam o, co chodzi. Udzielam mu głosu. - oświadczył i usiadł. Przyszły dyrektor Hogwartu wstał ze swojego miejsca i zaczął swoją przemowę:
- Moi mili, przyszedł wczoraj do mnie uczeń z pewną ważną sprawą, której wam w szczegółach nie wyjaśnię, ale ogólny powód jest taki, że chciał z grupą swoich przyjaciół stworzyć zespół muzyczny. Prosił mnie, a nie dyrektora Dippeta o pozwolenie na jego istnienie, miejsce na próby, sprowadzenie instrumentów muzycznych itp. spraw. Głównym problem tego ucznia jest zebranie członków zespołu. Jeśli ktoś jest chętny, ma talent muzyczny do grania na instrumencie i śpiewania proszę się zgłosić do menadżera zespołu, pana Alexandra Wodsona z Gryffindoru. - oświadczył profesor.
- Czyli mamy rozumieć, że zespół został już stworzony? - spytał jakiś uczeń.
- Nie do końca... - odezwał się Percy wstając od swojego stołu. Wszyscy na niego spojrzeli. - ...Oczywiście mówię w imieniu swoim i moich przyjaciół. Zespół na razie liczy dwóch członków i menadżera, ale nie ma nazwy...  - Percy przeszedł wzdłuż stołów i stanął na podium obok profesora, po czym spojrzał na uczniów. - ...Potrzebujemy jeszcze co najmniej trzech członków. Dlatego zwracamy się do was z pytaniem czy ktoś chce być w zespole? - dodał.
- A kto jest w tym zespole? - spytała jakaś Krukonka z piątej klasy.
- Proszę o powstanie członków owego zespołu. - poprosił Percy trochę głośniej. Chłopak miał nadzieję, że Ślizgon także wstanie. Od stołu Gryfonów wstała nagle Regina Wornch, a po kilku chwilach, z pewnym wahaniem od stołu Ślizgonów wstał także Tom. Percy i Regina uśmiechnęli się, gdy wstawał i szedł ku nim. Oboje (Tom i Regina) stanęli obok Percy'ego i odwrócili ku uczniom, którzy byli nie mało zaskoczeni.

~~*~~

        Zaraz po obiedzie na każdej tablicy ogłoszeniowej Percy wywiesił kartkę z informacją, o której i gdzie mają się zgłaszać chętni z każdego domu i gdzie. Informacja brzmiała tak:

Ogłoszenie!!
Członkowie zespołu Regina Wornch i Tom Riddle oraz ich menadżer Alexander Wodson pragną zwerbować nowych członków do swojego zespołu.
Proszę się zgłosić do sali nr 12 po zajęciach o godz. 16:00. Przyjmiemy każdego bez względu na kolor domu i płeć a także status krwi.
Potrzebne są umiejętności muzyczne.
- instrument.
- śpiew.
Podpisano
Regina Wornch(Gryffindor)
Tom Riddle(Slytherin)
Alexander Wodson(Gryffindor)

- Jak to możliwe by Gryfoni współpracowali ze Ślizgonem i to Tomem Riddlem? - spytała jakaś Puchonka czytając ogłoszenie.
- Nie dziwię ci się... - odezwał się Nigel Turnirs. - ...On jest głupi, ale znam ich wszystkich, a szczególnie Riddle'a. - oznajmił.
- Jak to? - spytała ta sama Puchonka.
- Byłem przez pierwsze trzy lata Ślizgonem, ale przeniosłem się do Hufflepuffu dla mojej miłości Rose Gryffindor. Dlatego znam Toma Riddle'a i dodam, że Regina Wornch jest jego siostrą-bliźniaczką, a Alex jest ich opiekunem. Dlatego stwarzają zespół muzyczny i wiecie co?. - dodał po chwili namysłu. - ... Pójdę do nich i się zapiszę. - Jak powiedział tak zrobił. Wszedł do sali nr 12. Była tam już duża kolejka. Głównie dziewczyny. Wśród nich zobaczył Rose i Eleine.
- Rose! - krzyknął. Dziewczyna obejrzał się i rozpromieniła się.
- Nigel! Co tu robisz? - spytała podbiegając do niego.
- Zobaczyłem ogłoszenie i przyszedłem zobaczyć co tu się dzieje. - wyjaśnił.
- Jak widzisz. Alex robi casting. - wyjaśniła.
- Dlaczego Alex robi casting, a nie Regina i Tom? - spytał.
- Bo podobno Tom ma tremę przed publiką, a Regina próbuje go uspokoić. Tak to zrozumiałam. - wyjaśniła.
- To nie prawda!... - zawołał. - ...Muszę tam wejść. - oświadczył. Jak powiedział tak zrobił. Przecisnął się przez tłum dziewczyn nie mówiąc nawet "przepraszam".
        Dotarł do przyjaciół dopiero po pięciu minutach, gdyż tak duży był tłum. Przy tłumie zobaczył Alexa.
- Alex, co tu się dzieje? - spytał.
- Nigel, co tu robisz? - dopytywał się.
- To ja pierwszy zadałem pytanie. - oświadczył.
- Casting robię. Nie widać? - odparł pokazując na tłum dziewcząt i chłopców.
- Ty jesteś menadżerem, Alex! Oni... - pokazał na Reginę i Toma nieopodal. - ...są członkami zespołu. To oni powinni prowadzić ten casting, a nie ty! Ty jesteś od papierkowej roboty, Alex! - zawołał. Percy patrzył na Nigela zmieszany.
- Em... - Percy patrzył to na tłum, to na Nigela, to na członków zespołu i z powrotem. Był zdezorientowany. Po kilku chwilach podszedł w końcu do rodzeństwa Riddle, a tuż za nim szedł Nigel. - ...No dobra. Ty uspokój tłum... - powiedział Percy do Puchona. Nigel skinął głową i zawrócił. Tymczasem Percy zbliżył się do Reginy. - ...Jak z nim? - spytał się jej.
- Nie za dobrze. Oni chcą by zaśpiewał, a on ma tremę. Ma nudności i jest strasznie blady. Bledszy niż zazwyczaj. - wyjaśniła. Percy przyjrzał się Tomowi uważniej. Miał rozszerzone źrenice i był straszne blady. Sprawdził jego czoło. Był rozpalony.
- Jest lekko rozpalony. To dziwne... - zamyślił się. Po chwili spytał: - ...Regino, jak się czujesz? - zapytał.
- Trochę mnie boli głowa, brzuch i jest mi gorąco. - wyjaśniła. Blondyn sprawdził jej czoło. Miała rozpalone czoło.
- Nigel! - zawołał do Puchona. Ten przyszedł natychmiast.
- Tak, Alex? - spytał.
- Nigel, wyprowadź stąd gapiów i zamknij za sobą drzwi... - poprosił. Chłopak tak zrobił. Gdy tylko się oddalił Percy machnął na drzwi i poprowadził przyjaciela ku Tomowi. - ...Regina, chodź tu szybko. - dziewczyna zbliżyła się do blondyna.
- O co chodzi? - spytała.
- Znasz zaklęcie przywiązania inaczej zwane zaklęciem bliźniaczym? - spytał.
- Nie bardzo, ale trochę o nim czytałam. - odparła.
- Wiesz jak ono działa? - spytał Percy.
- Działa na tym, że przywiązujesz magicznie duszę danej osoby do innej duszy, a ta pierwsza osoba wykonuje bezwolnie twoje polecenia, puki zaklęcie nie zostanie zdjęte przez rzucającego innym zaklęciem podobnego typu lub zaklęcie nie przestanie działać albo jedna z tych osób nie umrze bądź rzucający. - wyrecytowała.
- Tak. Dokładnie... - powiedział Percy z uśmiechem. - ...Powiemy Nigelowi, że mamy sposób na pozbycie się tremy Toma. - oświadczył.
- Czy to nie oszustwo? - spytała Regina.
- Nie będzie nim jeśli dobrze to rozegramy. - wyjaśnił.
- No dobrze. Zaufam ci. - powiedziała.
- Dziękuję. Chodźmy. Czekają na nas. - uśmiechnął się i podszedł do Nigela, który czekał przy Ślizgonie. Dziewczyna poszła za nim trochę nie pewna.
- Coś się stało, Regino? - spytał Nigel.
- Co? Nie, nic. - odpowiedziała niezbyt przekonująco. Tymczasem Percy szykował się do rzucania zaklęcia. Miał nadzieję, że mu się powiedzie.
- Regino, podejdź tu. - poprosił Percy. Dziewczyna podeszła.
- Co ona ma zrobić? - spytał Nigel.
- Zaraz zobaczysz. - oświadczyła cicho.
- Mamy sposób na pozbycie się tremy u Toma. Ty trzymaj z dala gapiów i niech będą zamknięte drzwi. Acha i rzuć zaklęcie nieprzenikalności. Znasz takie? - spytał Percy.
- Nie. - odpowiedział Nigel.
- Ech. Dobra ja je rzucę. Regina, pilnuj Toma. Nigel, chodź ze mną. Pokaże ci je. - zaprowadził Puchona do drzwi. Było tam jeszcze kilku uczniów. Obaj tam podeszli.
- Słuchajcie,... - zwrócił się Percy do zgromadzonych. - ...Tom Riddle zaśpiewa dla was, ale dajcie mu trochę czasu. Jakieś piętnaście minut, dobrze?... - poprosił. Wszyscy jęknęli. - ...Proszę byście wyszli i nie przeszkadzali, bo musi się przygotować do występu. Musi mieć ciszę i spokój. - powiedział.
        Po kilku minutach uczniowie w końcu wyszli. Nigel zamknął drzwi, a Percy rzucił zaklęcie nieprzenikalności.
- Teraz widzisz jak można rzuć to zaklęcie? - spytał Percy spojrzawszy na Puchona.
- Tak. - odparł ten. Po tej odpowiedzi wrócili to rodzeństwa. Tam Percy wyjaśnił, że rzuci zaklęcie, które umożliwi pozbycie się tremy u Riddle'a. Nigel był sceptyczny, a Regina, cóż, milczała na ten temat. Tymczasem Percy wypowiadał zaklęcie w starożytnym języku:
- At meum sanguinem, in sanguine filiorum meorum, Ignotus Peverell haec duo coniungere animarum! Uxori vir sororis obedite per sedecim annos! About Merlin, domine mi; Quid est quod tibi sit cum viveretis! Coniungere utrumque augere opes! - wyrecytował. (tł.: Na mą krew, na krew mego przodka Ignotusa Peverella niech te dwie dusze połączą się! Niech mężczyzna będzie posłuszny swej siostrze na szesnaście lat! O Merlinie, panie mój! Niech stanie się to, co stało się z tobą, gdy żyłeś! Połącz tych dwoje by ich moc wzrastała!) Nagle – niespodziewanie rodzeństwo unieśli się w górę.
- Co im zrobiłeś? - spytał zbliżając się do nich.
- NIE ZBLIŻAJ SIĘ! - krzyknął chwyciwszy go nagle za ramię. Nigel spojrzał na niego.
- To nie było zaklęcie na tremę, zgadza się? - spytał. Percy spojrzał na niego.
- Nie. To starożytne zaklęcie przywiązania dusz. Musiałem je rzucić. Rzuca się je co 16 lat. Jeśli tego nie zrobię Tom nigdy nie będzie słuchać Reginy. Jednak z tego co słyszałem od swojego przyszłego Ja za jakiś czas wynikną komplikacje ze strony Reginy. - dodał.
- Jakie komplikacje? - spytał Nigel.
- Regina... - tu zawahał się. - ...zażąda amnezji dla siebie, brata i Rogera. Nie wiem co dokładnie z tego wyniknie. Będę musiał jakoś ich odnaleźć, albo rzucić na Reginę Imperiusa, ale najgorsze jest to, że przy zaklęciu przywiązania dusz trzeba być całkowicie świadomym. Trzeba się zgodzić dobrowolnie na rzucenie tego zaklęcia, czyli będę musiał im to wszystko od nowa wyjaśnić. - tu westchnął. W tym momencie oboje opadli łagodnie na posadzkę. Obaj podeszli do nich i sprawdzili co z rodzeństwem Riddle.
- Jak się czujesz? - spytał Percy Reginy, gdy otworzyła oczy.
- Ja się dobrze czuję. A jak ty się czujesz Tom? - spytała barta. Cała trójka spojrzała na Ślizgona, który drżał lekko.
- Jak po kolejce górskiej. - odpowiedział. Wszyscy zaśmiali się zgodnie.
- A jak twoja trema? - spytał Percy. Ten spojrzał na niego, a potem na Reginę, która skinęła mu głową.
- Myślę, że jest dobrze. Będę mógł zaśpiewać. - odpowiedział z uśmiechem. Percy popatrzył na niego z mieszaniną uczuć. Voldek UŚMIECHAJĄCY SIĘ? Świat się wali!
- Super! Regino, muszę z tobą porozmawiać. Chodź ze mną... - poszli kawałek dalej. - ...Posłuchaj, powiedz bratu, żeby nie miał do mnie takiego chłodnego stosunku. Zaklęcie będzie działać bardzo długo. - wyjaśnił.
- Jak długo? - spytała.
- To starożytne zaklęcie. Rzuca się go co szesnaście lat. Ostatnio zostało rzucone w czasach Merlina. - wyjaśnił.
- To straszne. To niemożliwe! - wybąknęła.
- Przeciwnie. Pierwszy raz rzuciłem je kilka tygodni po waszych narodzinach. Teraz można zobaczyć efekty, gdyż trochę się znacie. Wcześniej byliście rozdzieleni. - odparł.
- Masz rację... - szepnęła. - ...Co mam mu powiedzieć? - spytała.
- Powiedz mu, by zachowywał się jak dawniej, by był naszym przyjacielem, ale pamiętał, że jest Ślizgonem, a my Gryfonami, a Nigel Puchonem. Inaczej mówiąc pamiętał o podziale domów. Potem mu powiedz by zaśpiewał dla mniejszej publiczności, która jest za tamtymi drzwiami. Powiedz mu, że jestem waszym menadżerem i mówię co, gdzie i jak jeśli chodzi o zespół. Rozumiesz? - oświadczył.
- Tak, rozumiem. - powiedziała.
- Fajnie. Chodźmy więc do niego i powiesz mu to. - oświadczył, po czym dodał w myślach: - "A jeśli mnie po tym znienawidzi?" - spytał sam siebie. W końcu stanęli przed Tomem.
- Hej, Tom muszę ci coś powiedzieć. - odezwała się Regina.
- Słucham, siostrzyczko? - spytał. Dziewczyna spojrzała na Percy'ego, który się tylko lekko uśmiechnął.
- Widzisz? - zaśmiał się. Ta kiwnęła głową.
- ]Tom, słuchaj. Masz ode mnie polecenie. Posłuchaj... - Regina po kolei wyjaśniała o, co chodzi.
- Co ona robi? - spytał Nigel.
- Zaklęcie przywiązania dusz jest zaklęciem starożytnym i jedynym swoim rodzaju. Można je rzucić co kilkanaście lat i na konkretne rodzeństwo, które nie wiedziało o swoim istnieniu przez większość życia. I takim rodzeństwem są Regina oraz Tom Riddle'owie. Mało tego za pierwszym razem zaklęcie rzuca się w dniu narodzin i jedno z dzieci oddaje się na przechowanie do rodziny Mugoli, a drugie na przechowanie czarodziejów, bądź osoby magicznej. Skutkiem ubocznym lub pozytywnym jest, że jedno z rodzeństwa może rozkazywać drugiemu. W tym przypadku mamy przewagę. - wyjaśnił.
- Czy już to się zdarzyło? - spytał Nigel.
- Tak. W czasach Założycieli Hogwartu. W przypadku Morgany i Morgause. Były siostrami przyrodnimi, ale były wychowane przez różne rodziny. Dzieliła ich nie wielka różnica wieku. Nie mówmy o tym. To dla mnie przykre wspomnienia. - poprosił.
- No dobrze.
- Skończyłam! - zawołała Gryfonka.
- Super... - powiedział Percy. Podszedł do Toma i spytał: - ...Tom, jesteś gotów by zaśpiewać przed publiką?
- Tak, Alex. - odpowiedział.
- Bardzo dobrze. Nigel, wpuść ich, a ty idź na podium i się przygotuj do występu. - poinformował ich.
- Alex, czy ja mógłbym... - zaczął Nigel, ale Percy mu przerwał powiedziawszy:
- Nie teraz, Nigel. Jestem zajęty... - oświadczył. - ...Idź, otwórz drzwi. Potem Tom i Regina zrobią casting. - powiedział. Nigel westchnął i poszedł otworzyć drzwi. Po chwili wprowadził uczniów. Dzieciaki oszalały, gdy tylko drzwi się otwarły wbiegając do środka. Podbiegły pod podium krzycząc przeraźliwie.
- Witajcie... - przywitała się z nimi Regina, gdy tylko wszyscy byli u stóp podium milknąc. - ...Jestem Regina Wornch. Zanim rozpoczniemy casting usłyszycie drugiego członka naszej dwu osobowej grupy. Oto... Tom Riddle! - krzyknęła wyciągając rękę ku idącemu czarnowłosemu chłopakowi, który trzymał gitarę prawej strony podium. Regina ustąpiła mu miejsca przy mikrofonie. Dziewczyna szepnęła mu coś jeszcze do ucha. Ten skinął głową.
- Witajcie, kochani! Chcecie posłuchać jak śpiewam i gram? - spytał.
- Tak!!! - zawołali wszyscy.
- Jak myślisz? Uda się mu? - spytała Regina Percy'ego, gdy Tom zaczął grać piosenki.
- Oby. - odpowiedział.
- Obyś miał rację, Percy. Jeśli zaklęcie nie będzie dobrze działać i Tom nie będzie mnie słuchać...
- Nie myśl tak. Będzie... - pocieszał ją objąwszy ją wokół ramienia. - ...Jednak, z drugiej strony masz rację. Reszta uczniów będzie zaskoczona takim zachowaniem. Trzeba podjąć większe środki bezpieczeństwa. Muszę porozmawiać z kimś kto się na tym zna lepiej ode mnie. Jeśli sknociłem zaklęcie... - tu urwał, bo Regina zawołała:
- Jak to sknociłeś??? - spytała z przerażeniem.
- Na niemowlakach było mi łatwiej,... - próbował się usprawiedliwić. - ...ale na nastolatkach jest gorzej. Będzie jeszcze gorzej, gdy będziecie dorośli mając po 32 lata. Tu chodzi o podejmowanie decyzji i hormony Gdy byliście mali nie musieliście podejmować żadnych decyzji, a gdy jesteście nastolatkami nastał czas na podejmowanie ich. Jedno z was staje się odpowiedzialne za was dwoje, a drugie staje się dziecinne i beztroskie. - objaśnił Percy.
- To by znaczyło... że... to zaklęcie... - wymamrotała.
- Tak. Zaklęcie to powoduje utratę odpowiedzialności i wejście w dorosłość oraz przejmuję kontrolę nad drugą osobą, na którą została rzucona oraz zapomina co ma robić w przyszłości. - wyjaśnił.
- Musisz to cofnąć! - krzyknęła z przerażeniem.
- Nie mogę, Regino. Zaklęcie samo się cofnie, ale niestety dopiero za szesnaście lat. - odparł.
- Ale mi pocieszenie! Zrób coś! Zawsze jest jakieś rozwiązanie! - prosiła.
- Nie mogę. Jeśli cofnę zaklęcie Tom zachoruje i umrze za wcześnie, a to nie jego przeznaczenie. Nie chcę by stał się potężnym czarnoksiężnikiem! Nikt go nie powstrzyma! Tego chcesz?... - zawołał. - ...To zaklęcie powstrzymuje go od zrobienia tych rzeczy! - krzyknął. Dziewczyna patrzyła na chłopaka bardzo intensywnie swoimi czarnymi oczami. Nagle chwyciła go za rękę i zamknęła oczy. - ...Super. Wizji jeszcze tu brakuje. - burknął. Przez długą chwilę stali nieruchomo. Regina przyglądała się temu, co miała w wizji.
        W końcu po trzech minutach cofnęła rękę i spojrzała na niego.
- Powinieneś z tą Elyon pogadać... - powiedziała. - ...Zdejmijcie z nas to zaklęcie. Idę do brata. Jakoś go wyleczymy. Gdy z nią pogadasz wtedy wrócimy do rozmowy. - oświadczyła i odeszła.
- Skąd...? Regino, czekaj! Dobra, pogadam z nią! - zawołał za nią.
        Gdy Tom skończył śpiewać Regina weszła na podium i powiedziała do mikrofonu:
- Tom, poczekaj. Teraz zrobimy casting. Alex, mogę cię prosić? - spytała. Percy wszedł na podium i zbliżył się do Gryfonki.
- Słucham? - spytał.
- Teraz ja tu dowodzę. Usiądź tutaj i pisz kto się zakwalifikował. Tu masz kartkę i pisz kto się zapisał a kto przejdzie dalej... - zawołała do uczestników. - ...Dobrze! Stańcie tam. Tom, chodź, usiądźmy na tych krzesłach. Teraz słuchajcie, będziecie wchodzić po kolei i się przedstawiać, oraz mówić z jakiego domu jesteście. Będziecie podchodzić do mikrofonu i śpiewać bądź grać na jakimś instrumencie. Instrumenty są przy schodach. Jeśli ktoś gra na klawiszach albo na fortepianie możemy mu je wyczarować... - objaśniła. - ...Czy wszystko jasne? - spytała.
- Tak! - zawołali wszyscy.
- Świetnie. To możemy zaczynać. Niech wejdzie pierwsza osoba. - zawołała Regina. Na podium weszła jakaś blondynka.
- Jak się nazywasz? - spytał Tom.
- Melinda Thomson z Ravenclawu. - odpowiedziała.
- Witaj, Melindo. Podejdź do mikrofonu. - przywitała ją Regina.
- Proszę, co nam zaśpiewasz? - zachęcił ją Tom II. Dziewczyna zbliżyła się do mikrofonu.
- Czy śpiewasz, Melindo? - spytała Regina.
- Tak. - odpowiedziała nieśmiało.
- A grasz? - spytał Tom.
- Nie. - odpowiedziała zająknąwszy się.
- Zaśpiewaj nam coś. - poprosiła ją Regina. Panna Thomson zaśpiewała jakąś piosenkę. Sama piosenka była ładna, ale głos dziewczyny mówił sam za siebie. Nie nadawała się.
- Dziękujemy. Zastanowimy się. Następny. - powiedział Tom.
     Wiele osób było dobrych, inne był kiepskie, inne były całkiem niezłe, ale czegoś im brakowało. Nadeszła kolej na Nigela. Stanął przed mikrofonem.
- Mam prośbę. Mogę poprosić o fortepian? - spytał.
- O, coś nowego. - odezwał się Tom.
- Nigel, jesteś pewien? - spytała Regina.
- Tak. - odpowiedział.
- Co nam zagrasz? - zapytał Tom.
- Coś własnego. - odparł. Gdy tylko mu go wyczarowano usiadł przy nim i zaczął grać i śpiewać. Gdy skończył rozległy się oklaski. Tom wstał i spytał krzyżując ręce na piersi:
- Nigel, gdzie nauczyłeś tak grać i śpiewać? - spytał.
- Tu i ówdzie. - odpowiedział.
- Wszystkim bardzo się spodobała ta piosenka... - powiedział pokazując na o połowę mniejszą publiczność. - ...Czy mógłbym ci coś pokazać? - spytał.
- Tak.
- Zacznij grać, a ja się dołączę ze swoją gitarą. - zaproponował przywołując ową gitarę.
- Tom, mamy casting. - przypomniała mu jego siostra.
- Daj spokój, Regino... - odezwał się Percy.  - ...Jeśli Tomowi spodobała się piosenka Nigela oraz jego głos niech spróbują swoich sił razem. - powiedział.
- Niech ci tam będzie. - burknęła. Nigel zaczął śpiewać kilka wersów na fortepianie, a Tom przyłączył się dopiero po chwili z gitarą, ale nie śpiewał. Wyszła z tego taka piosenka:


Gdy skończyli rozległy się oklaski i wiwaty o wiele głośniejsze niż wcześniej.
- To było wspaniałe! - zachwyciła się Regina.
- Potwierdzam. - odezwał się Percy.
- Dziękuję ci, Tom. - podziękował Nigel ściskając mu rękę.
- Nie ma za co, Nigel. Jesteś w końcu moim przyjacielem i, jeśli się na to zgodzi Regina, zostaniesz członkiem naszego zespołu? - spytał.
- Świat się wali. Puchon podziękował Ślizgonowi, a Ślizgon jeszcze mu wtóruje. - zaśmiał się Percy.
- Bardzo zabawne... - powiedziała Regina. - ...Tom, najpierw musisz z nami to uzgodnić. Ze mną i Alexem. Rozumiemy się? - spytała ostrzegawczym tonem.
- Tak. Rozumiem. - odpowiedział.
- Dobrze. Nigel, stań gdzieś z boku i zaczekaj na decyzję. A teraz zapraszam następną osobę do mikrofonu! - zawołała do zgromadzonych.
    Jeszcze przez jakiś czas prowadzili casting aż zostali Rose, Lusynda i Roger. Rose zaśpiewała piękną piosenkę.
- Bardzo ładnie, Rose. Zastanowimy się. Lusy, teraz ty. - powiedział Tom. Rose zeszła ze sceny i na jej miejscu stanęła panna Seymur. Machnęła różdżką i nagle zabrzmiała muzyka, a ona zaczęła śpiewać.


- Co o tym sądzisz, Regino? - spytał Tom siostry, gdy dziewczyna skończyła śpiewać swoją piosenkę.
- Sądzę, że jest dobra. - odpowiedziała.
- Przyjmiemy ją? - spytał.
- Hm, niech jeszcze zaśpiewa. Chcę zobaczyć na co ją stać. - oznajmiła panna Wornch.
- Jak uważasz. Panno Seymur, proszę gdzieś stanąć i zaczekać aż casting się zakończy. Hoof, twoja kolej. - oświadczył. Na podium weszła ostatnia osoba jaką był Roger. Na jego widok Regina uśmiechnęła się i pomachała mu.
- Co ci? - spytał Tom.
- Mnie? Nic. - odpowiedziała chichocząc. Tom patrzył to na Rogera, to na Reginę.
- Ty no, zakochałaś się w nim! - zawołał. Dziewczyna natychmiast się "obudziła".
- Ja... tego. Dobra! Masz rację. Nie mogę myśleć o głupstwach. - oświadczyła.
- Ale to dobrze! - powiedział Tom.
- Nie, Tom! Musimy zakończyć casting! Została ostatnia osoba. Przestań gadać i skończmy to! Dobra? - zawołała.
- Dobra, jak chcesz. - powiedział przymilnie. Wciąż jej się to nie podobało, że jej brat nie ma wolnej woli, ale wiedziała też, że musi tak być puki zaklęcie samo się nie zdejmie, ale z drugiej strony muszą je zdjąć dla dobra Percy'ego, dla Harry'ego Pottera i jej brata. Ale jak to zrobić by jej brat nie domyślił się, że maczali w tym palce?
- Skończyliście? Mogę już zaczynać? - rozległ się głos Rogera. Oboje spojrzeli na niego, potem na siebie i znowu na niego.
- Tak, Roger. Zaczynaj. - powiedziała Regina.
- Dziękuję. Zaśpiewam piosenkę pod tytułem: Modlitwa do słońca. - oznajmił. Machnął różdżką. Nagle rozbrzmiały bębny i perkusja, a potem wziął gitarę i zaczął grać.


Podczas rytmu piosenki Tom stukał w blat palcem, a Regina klaskała. Percy za to uśmiechał się tylko. Pamiętał oczywiście kto ma być w zespole, ale nie chciał zdradzać jakie to będą osoby. Gdy Roger skończył grać rozbrzmiały oklaski.
- Alex, chodź tu. Musimy się naradzić. Weź swoje papiery. - powiedziała Regina.
- Dobra. - powiedział.
- A ja? - spytał Hoof.
- Ty wróć do reszty i czekaj na naszą decyzję. - powiadomił go Tom.
        Naradzali się długo, gdyż osób było dużo.
- Kogo wybierzemy? - spytała Regina.
- Które z nich wam się podoba? - spytał Tom.
- Co powiecie o tej trójce? - spytał Percy wyczarowując trzy postacie. Były to postacie Lusy, Rogera i Nigela.
- Czemu oni? - spytała Regina.
- Pomyślcie. Najładniej zaśpiewali. W dodatku własne piosenki. Nigel na dodatek zagrał na fortepianie oraz z tobą, Tom. Wyszło wam fenomenalnie! Lusy zaśpiewała piękną piosenkę czystym altem. Gdyby tak pod szlifować głos Rogera i dopytać się na czym grają był by świetny pięcioosobowy zespół. Brakuje jeszcze dla niego nazwy... - oświadczył. - ...Więc jak? Zgadzacie się na tą trójkę? Proszę. - błagał Gryfon. Oboje patrzyli na niego trochę zaskoczeni. Regina jeszcze chwilę przeglądała nazwiska, a gdy skończyła dała je bratu. Gdy ten skończył spojrzał na Percy'ego i oznajmił.
- Zgodzimy się pod warunkiem, że znajdą nam nazwę dla zespołu i wspólnie zaakceptują ją. - oświadczył. Percy wytrzeszczył oczy na niego. Nie sądził, że młody Lord Voldemort coś takiego wymyśli.
- No dobrze. Chodźmy więc. - wstali i weszli na podium.
- Słuchajcie, mamy wyniki. Poprosimy na podium trzy osoby. Jednak zanim to zrobimy mamy do wszystkich prośbę. Otóż, nasz zespół nie ma jeszcze nazwy i prosimy was byście pomogli nam wymyślić nazwę. - wyjaśniła Regina.
- Ktoś ma jakieś pomysły? - spytał Tom. Zrobił się ruch. Poprzez tłum potoczyły się różne śmieszne nazwy.
- Spokój! Po kolei! - zawołał Percy.
- Przepraszam? - odezwała się Rose.
- Rose?... - Regina zwróciła się do Gryfonki. - ...Masz jakiś pomysł? - spytała.
- Tak. Co powiecie o nazwie Lucem? - zaproponowała.
- Cisza!... - krzyknął Percy, bo kompletnie nie usłyszał co mówiła dziewczyna. - ...Rose, możesz powtórzyć? Jaka to nazwa? - poprosił.
- Lucem. - powtórzyła.
- Skąd wzięłaś tą nazwę? - spytał Tom.
- To dwa połączone łacińskich słów. Oznaczają: Mrok i światło. - wyjaśniła.
- Rozumiem. Dobrze. Porozmawiam jeszcze z Tomem, a na podium poproszę następujące osoby: Nigel Turnirs z Hufflepuffu, Roger Hoof z Gryffindoru oraz Lusyndę Seymur z Ravenclawu. - Wymienione osoby weszły na scenę. Po chwili Regina, konsultując się z bratem i Percym oznajmiła: - ...Te osoby od tej chwili są członkami zespołu Lucem. Resztę proszę o rozgłoszenie tej wiadomości po szkole, a tym samym opuszczenie tego pomieszczenia. Rose, mogę cię jeszcze na chwilę prosić? - oświadczyła Gryfonka.
- Tak. - powiedziała i zawróciła.
- Daj to profesorowi Dumbledore'owi... - powiedziała dając jej jakąś kartkę. - ...Powiedz mu, że przyjdziemy do jego gabinetu jak tylko tu skończymy. - poinformowała ją.
- Dobrze. Ele, idziemy. - powiedziała do siostry. Gdy tylko siostry opuściły pomieszczenie Regina stanęła przodem do zespołu z uśmiechem na ustach.
- No, teraz mamy komplet. - zawołała.
- Zgadzam się z tobą, Regino. - odezwał się Percy. Wszyscy na niego spojrzeli.
- Wiedziałeś kto będzie w zespole!? - krzyknął Nigel.
- Tak. - odpowiedział.
- Niby skąd? - spytała Lusy.
- To moja tajemnica, panno Seymur. - odpowiedział tajemniczo Percy. Nie mógł powiedzieć przy Riddle'u, że pochodzi z przyszłości. Wszyscy wiedzieli prócz Lusy, Toma i Rogera.

sobota, 22 listopada 2014

Rozdział 13 - Roger i początki zespołu

        Następnego ranka w Hogwarcie każdy budził się o różnych porach dnia. Tom II starał się uspokoić myśli. Przypomniał sobie wczorajszy wieczór i Reginę oraz to, co podsłuchała. Nie mógł się teraz wykręcić.
 W tym samym czasie w innej części zamku...
        Czarnowłosa dziewczyna obudziła się właśnie ze wspaniałego snu. Przypomniała sobie wczorajszą ucztę jak rozmawiała z nowo poznanymi koleżankami, gdy nagle naszło ją dziwne niewyjaśnione uczucie smutku, chociaż sama tak się nie czuła. Wstała, założyła kapcie i szlafrok. Poszła szybkim krokiem do dormitorium chłopców szóstego roku roku. Zapukała gwałtownie do drzwi.
- Alex, jesteś tam? Muszę z tobą pogadać! Chodzi o Toma! - zawołała. Drzwi otworzył jej rudowłosy chłopak. Gdy zobaczyła jego oczy, potem resztę twarzy najpierw się zarumieniła po czubki włosów, a potem nagle dostała wizji: Była to wizja ślubu z... NIM!


- To niemożliwe... - szepnęła wpatrując się w niego.
- Cześć. Nazywam się.... - zaczął, ale ona skończyła za niego:
- Roger Luis Hoof... O nie! Ty nie powinieneś być czarodziejem! NIE! Ciebie. Tu. Nie. Powinno. Być! ALEX!!!! - wydarła na całe gardło ostatnie słowo, a raczej imię. Wyżej wymieniony przybiegł sekundę potem do nich i spytał:
- Co się dzieje? - spytał wystraszony.
- Alex, to Roger. Roger Hoof! M-mój przyszły mąż! On jest czarodziejem! - pisnęła. Percy spojrzał na Rogera potem na Reginę. Machnął różdżką na chłopaka, potem na Reginę, następnie na siebie. Potem pociągnął za sobą dziewczynę nakazując Rogerowi iść za nimi. Zeszli do Pokoju Wspólnego, gdzie, nie zwracając na nikogo uwagi, podeszli kominka. Percy nacisnął na jakiś przycisk przy kominku. W zegarze ściennym otworzyło się przejście. Wprowadził tam oboje. Roger trochę się opierał, ale wszedł. Gdy drzwi się za nimi zamknęły nastała cisza. Roger zbliżył się do blondyna i spytał:
- O co tu chodzi, Wodson? - spytał Hoof.
- Najpierw ci powiem, że Regina posiada pewne zdolności. Widzi przyszłość w momencie usłyszenia czegoś lub zobaczenia. Może też to wywołać jakieś słowo lub zobaczy pierwszy raz osobę jak np. ciebie. Wie kim naprawdę stanie się dana osoba w przyszłości lub dostaje wizji. Czyli...
- Czyli wiedziała kim się stanę dla niej zanim się przedstawiłem. Będę jej mężem. Ale nie rozumiem jednej rzeczy. Ona powiedziała, że nie powinienem być czarodziejem. O co w tym chodzi? - spytał.
- Tego nie wiem. Skoro urodziłeś się jako czarodziej, a ja cię pamiętam jako Mugola...
- Uuu, stop! Chwila! Ty mnie pamiętasz? Jak to możliwe? Przecież dopiero cię poznałem mimo, że śpimy w jednym dormitorium od pięciu lat! - zawołał.
- Roger, może najpierw powiemy ci kim on jest. - zaproponowała Regina.
- Dobra. Mów. - zgodził się.
- Percy tak naprawdę nazywa się Harry James Potter. Przybył z przyszłości. Przybrał postać naszego opiekuna. Mojego i Toma Riddle'a. Jako opiekun nazywa się Percivald Nicolas Harold James Levender. Opiekuje się nami nawet jako uczeń przybierając postać Alexandra Michaela Wodsona. Nie zdradź nas. Proszę. Tom wie o istnieniu Percy'ego i Alexa, ale nie wie o jego prawdziwej tożsamości z przyszłości. - wyjaśniła Regina.
- Teraz rozumiem. - powiedział wpatrując się w nich oboje.
- Roger, możesz mi powiedzieć jedną rzecz? - odezwał się Percy.
- A co?
- Powiedz mi jaki jest twój status krwi? Znaczy czy twoi rodzice byli Mugolami czy byli czarodziejami czystej krwi? Bo np. Tom i Regina są pół krwi. Ich ojciec był Mugolem, a matka była czystej krwi czarownicą... - wyjaśnił. - ...Zataił przed nią, że była dziedziczką Slytherina. Było na to za wcześnie. Zresztą ma już szesnaście lat. W tym roku Tom otworzy pewną legendarną komnatę stworzoną przez Salazara Slytherina. Regina o tym wiedziała już pięć lat temu nim poszli do szkoły. - objaśnił.
- Chcesz mi powiedzieć, że oni są rodzeństwem na dodatek dziedzicami jednego z Założycieli Hogwartu?? - spytał z niedowierzaniem Roger.
- Tak... - odparła Regina. - ...Ale się nie martw. Nie mam z nim nic wspólnego poza muzyką... och! Wymknęło się! Miałam nie mówić! On mnie zabije!! - zawołała.
- Kto? I za co? - dopytywał Percy wyłapując ów informację.
- Podsłuchałam wczoraj Toma jak śpiewał i grał na... fortepianie. - odparła odwracając wzrok.
- Żartujesz!?... - zawołał rozbawiony Percy. - ...Voldemort grający i śpiewający! Ale numer! Muszę to zobaczyć. - zaśmiał się Percy.
- Percy, nie! On nie może się dowiedzieć, że komukolwiek mówiłam! - zawołała.
- Czego? Tego, że Voldek umie grać i śpiewać? Muszę go posłuchać! - zawołał.
- Percy, nie! Stój!... - wyjęła różdżkę i wycelowała w niego. - ...Jeśli się ruszysz i mu powiesz rzucę w ciebie urok! Obiecałam bratu, że nie powiem nikomu, ale to mi się tylko wymknęło... - opuściła różdżkę i spojrzała w jakiś sobie tylko znany punkt. - ...Przyszłam do ciebie w sprawie, że obudziło mnie jakiejś nieznane mi uczucie. Poczułam smutek Toma. To jest prawda z tymi bliźniaczym związkiem. Czujemy swoje emocje. Nie wiem czy Tom też poczuł moje, ale sądzę, że tak. - powiedziała,a oczy zaszkliły się od łez.
- Och. No tak. Cóż, no dobrze, nie powiem nikomu, ale musisz mi obiecać coś. - oświadczył.
- Co takiego? - spytała.
- Że mnie do niego zaprowadzisz. Chcę go posłuchać. Chcę ocenić czy dobrze śpiewa i zrobi to, co powinein. - odparł. Regina jęknęła, po czym westchnęła.
- Ech, no dobrze, ale daj mu czas. Musi przezwyciężyć tremę. Spróbuję go też przekonać do tego, że ktoś chce się z nim spotkać i posłuchać go. Dobrze? - poprosiła.
- Dobra. - odparł.
- A teraz nas wypuść. - poprosił Roger Percy'ego.
- Proszę bardzo... - nacisnął jakiś przycisk w murze i po chwili otworzyły się drzwi do Pokoju Wspólnego Gryffindoru. Wewnątrz nie było już nikogo, więc Percy zdjął z nich zaklęcie. - ...Poczekaj chwilę, Wodson.
- O co chodzi?... - spytał, gdy Percy wyjął różdżkę. Machnął nią wypowiadając jakieś dziwne słowa. - ...Co to za zaklęcie, które na nas rzuciłeś? - spytał.
- Nazwałem go zaklęciem NiN. - oznajmił.
- Czyli? - spytała tym razem Regina.
- To skrót od słów Niewidzialność i Niesłyszalność. Działa tak jak jest w nazwie. Jest się nie widzialnym i nikt cię nie słyszy. Możesz się komunikować z drugą osobą tylko telepatycznie, jeśli znasz telepatię, oczywiście, chyba że inna osoba użyła tego samego zaklęcia, więc ona cię także widzi i więc możesz wtedy normalnie mówić. Minusem jest to, że nie możesz używać żadnych zaklęć, nawet zwykłego Lumos, bo wtedy to zaklęcie przestaje działać. Im silniejszego zaklęcia użyjesz tym szybciej zostaniesz zlokalizowany, a zaklęcie znika. - wyjaśnił.
- Rety. To coś w połączeniu do zaklęcia kameleona, nienaszolnaści i Muffliato. - zachwycił się Roger, gdy szli na śniadanie do Wielkiej Sali.
- Dokładnie. Udoskonaliłem je wszelkimi zaklęciami ciszy i maskującymi, jednak jest tego luka. Gdy rzucam na siebie, tak zwane zaklęcie NiN nie mogę używać żadnych zaklęć, nawet najsłabszych, bo wtedy przez to zanika. A im silniejszego zaklęcia używam tym szybciej zanika. - wyjaśnił, gdy byli już w Wielkiej Sali.
- Rozumiem. Musisz uważać. - poradził mu Roger.
- Wiem i uważam, ale gdy na was rzucam to zaklęcie, to wy także pamiętajcie o tym, by tego nie robić. - poprosił.
- Dobrze. - powiedziała Regina.

~~*~~

        Po skończonych lekcjach Regina przeprosiła Percy'ego i podeszła do brata. Był razem z Anderen.
- Cześć, Tom. - przywitała się. Ten obejrzał się, a zobaczywszy siostrę powiedział obojętnym tonem:
- Och, to ty. Czego chcesz? - spytał Riddle. Regina nie zważając na jego chłodny ton powiedziała:
- Chciałabym pogadać z tobą o tym wczorajszym. - odparła nie zwróciwszy uwagi na jego ton i nacisnąwszy na ostatnie trzy słowa.
- A o czym wczorajszym? - spytała Anderen przysłuchawszy się rozmowie. Tom chwilę milczał zastanawiając się jak się pozbyć koleżanki, gdyż wiedział o czym chce rozmawiać Regina, ale z opresji przyszła mu z pomocą siostra powiedziawszy:
- Nie możemy ci tego powiedzieć. Tom wie o czym mówię i wie także, że nie chce o tym rozmawiać publicznie. Prawda, Tom? - spytała Regina. Uśmiechnęła znacząco do młodzieńca. Ślizgon lekko się zmieszał, po chwili powiedział.
- Tak, to prawda. Anderen, idź na lekcje. Zaraz do ciebie dołączę. Tylko z nią pogadam i wrócę do ciebie. - powiedział. Chwycił Reginę za ramię i wyprowadził na korytarz. Prowadził ją przez korytarze, gdy nagle przed nimi stanął Percy wraz Nigelem, Rose i Eleine.
- Puść ją! - krzyknął Nigel.
- Przepuście mnie! To nasza sprawa! - zawołał Ślizgon.
- Ależ proszę, Riddle... - odezwał się Percy chowając różdżkę. - ...Rozmawiaj z nią, ale przy nas. - oznajmił.
- Co?... - zdziwił się Nigel spojrzawszy na kumpla. - ...Powiedziałeś, że mamy go powstrzymać od zrobienia krzywdy Reginy. - zauważył Nigel.
- Właśnie. - powiedziała Rose.
- Nie, kochani. Nie mieliśmy go powstrzymywać, ale wysłuchać... - wyjaśnił. - ...Regino, wiesz co robić. - oświadczył.
- Co ma zrobić? I skąd ją znasz? - spytała Eleine.
- To moja przyjaciółka z roku i domu... - wyjaśnił. - ...Chodźcie. - zaprowadził przyjaciół do sali, gdzie Regina z lekkim naciskiem zaprowadziła Ślizgona, by mogli pogadać.
        - Nie! Nie chcę! - krzyknął Tom.
- Dlaczego? - spytała Regina.
- Bo to są Gryfoni i ON. - wskazał na Percy'ego wchodzącego do sali. Panna Wornch spojrzała na niego i westchnęła. Po chwili zbliżyła się do brata, położyła dłoń na jego ramieniu i oświadczyła:
- Tom, posłuchaj, jeśli chcesz pozbyć się tremy musisz wystąpić przed publicznością. Nie ważne czy wśród nich są Gryfoni, Krukoni, Ślizgoni czy Puchoni albo nauczyciele. Ważne jest to, byś pozbył się tremy oraz to byś dobrze wypadł, a publiczność była zadowolona z twojego występu i prosili o więcej. Ja wysłuchałam cię, a jestem przecież Gryfonką. - oświadczyła łagodnie.
- Wysłuchałaś mnie, bo jesteś moją siostrą. - oznajmił cicho.
- Co? - zdziwiła się Eleine.
- To Riddle ma siostrę? - spytała Rose.
- Tak. - odpowiedział Percy.
- Wiedziałeś? - spytał Nigel spojrzawszy na Percy'ego.
- Tak. - powtórzył odpowiedź.
- To dlatego nas poprosiłeś byśmy z tobą poszli. - zauważyła Rose.
- Ufałeś nam. - dodała Eleine.
- Zgadza się. Proszę was byście o tym nikomu nie mówili. Nawet Dippetowi... - poprosił. Nagle spojrzał w kierunku rodzeństwa. - ...To mi się nie podoba. - szepnął nagle.
- Ale co? - spytał Nigel.
- To co robi Regina. - wyjaśnił Percy. Wszyscy spojrzeli na scenę przed nimi. Regina klęczała przed Tomem, a jemu to chyba się nawet podobało, ale chyba nie do końca, bo krzyknął:
- Dobra, dobra! Przestań już!... - zawołał. - ...Zrobię to! Tylko przestań mnie już namawiać! - zawołał.
- Dzięki, Tom. Na początek mi to wystarczy. - powiedziała wstając i przytuliła go. Percy podszedł niej szybkim krokiem i spytał biorąc ją na stronę:
- Zwariowałaś?? Pomyślałaś o tym, kim się stanie w przyszłości? - spytał z przerażeniem w głosie.
- Och, nie pomyślałam. Wybacz. - wymamrotała.
- By się to więcej nie powtórzyło. - oświadczył.
- Tak jest, szefie!... - zawołała. Percy zmrużył oczy. Gryfonka spojrzała na niego i westchnęła. - ...Dobrze, obiecuję. To się więcej nie powtórzy, Alex. - obiecała.
- No ja myślę. - burknął.
- O co chodzi? - spytał Tom. Oboje podskoczyli. Nie myśleli, że ktoś ich podsłuchuje. Spojrzeli na niego i próbowali coś wymyślić naprędce:
- Nic takiego, Tom! - zawołała Regina.
- To nie dotyczy ciebie.... - dodał Percy. Oboje mieli nadzieję, że się nabierze, ale z nim nic nigdy nie wiadomo. Percy nie znał go za szkolnych lat, słyszał o nim tylko z opowieści Horacego i Albusa, ale teraz miał okazję poznać ich od innej strony. Gdyby mógł być w Slytherinie było by zupełnie inaczej, łatwiej. - ...Przyszliśmy tutaj by cię wysłuchać, Tom. - oznajmił.
- Ale skąd wiesz, że umiem śpiewać?... - spytał. Nagle coś sobie uświadomił. Spojrzał na Reginę, która podskoczyła, gdy tylko ich oczy się spotkały i schowała się za przyjaciółki. - ...Obiecałaś, że nikomu nie powiesz! - zawołał Tom.
- Tom, wybacz, ale mi się wymknęło, gdy rozmawiałam z Hoofem! Inaczej nie zdołałbyś przezwyciężyć tremy. - wyjaśniła pospiesznie Regina.
- Na początek nasza czwórka wystarczy. Prawda? No i może Anderen. Czyli najbliżsi przyjaciele. Na początek tylko oni. Jeśli twoje wykonanie nam się spodoba wystąpisz przed większą publicznością, a potem przed całą szkołą. Potem się zobaczy. - wtórowała jej Eleine.
- Jestem pewien, że nie odpędzisz się przed dziewczynami. - zapewnił go Nigel.
- Zgadzam się z Nigelem. - odezwała się Rose. Tom spojrzał na nich. Mimo, że byli z różnych domów mieli gadane i potrafili przekonywać. Prawie tak jak on. Może się zgodzić?
- No dobrze. Przekonaliście mnie. Zgoda. Regino, co do zespołu zgodzę się na taki pomysł, ale potrzebuję pomocy, zespołu i menadżera oraz instrumentów no i oczywiście chętnych do tego wszystkiego. - wyjaśnił.
- Zespół? - spytała Rose.
- To nie głupi pomysł. - zamyślił się Nigel.
- Umiecie śpiewać lub grać? - spytała Regina zgromadzonych.
- Ja umiem grać na klarnecie. - odparła Eleine.
- Rozumiem... - zamyśliła się Regina. - ...A ty Percy?
- Ja umiem grać na elektronicznej gitarze i mam nawet własną. Umiem też śpiewać. Mogę wam też pomóc w menadżerce. - odparł.
- Super. Przydasz się nam. - powiedział Percy.
- Ja śpiewam i gram na altówce. - odezwał się Nigel.
- Ja gram na elektrycznych klawiszach w domu. - wtrącił się ktoś z cienia korytarza. Wszyscy spojrzeli w tamtą stronę. Gdy ta osoba wyszła zobaczyli Rogera Hoofa.
- Roger!... - zawołała Regina i rzuciła mu się w ramiona. - ...Co tu robisz? - spytała.
- Lekcja się już dawno zaczęła. Profesor Dumbledore kazał mi posłać po was. - wyjaśnił.
- Och! - wyrwało się wszystkim jednocześnie.
- Musimy iść! - zawołał Nigel chwytając swoją dziewczynę.
- I mnie to mówisz? - spytała Rose idąc za Nigelem. Reszta poszła za nimi.
- Co z zespołem? - spytała Regina.
- No właśnie. Co z nim? - spytał Roger.
- Ja się tym zajmę. Tom, Regino z tego co widzę oboje jesteście już członkami zespołu, który nawiasem mówiąc nie ma jeszcze nazwy. Czy oboje się zgadzacie bym był menadżerem waszego zespołu? Zajął bym się wszystkim. Zarówno szukaniem członków jak i papierkową robotą. Nawet zgodą nauczycieli na założenie tegoż zespołu no i załatwię salę do ćwiczeń. Na razie żaden uczeń nie może się o tym dowiedzieć. Po prostu musimy mieć zgodę na próby muzyczne, miejsce i sprzęt. Zgodę musimy dostać najlepiej od Dumbledore'a i Slughorna ewentualnie od Dippeta. Nie martwcie się na zapas. Załatwię wszystko. - oświadczył Percy. Po tej przemowie poszli do klasy Transmutacji.

~~*~~

        o godzinie 18:00 Percy poszedł sam do profesora Dumbledore'a na rozmowę. Zapukał.
- Proszę wejść. - rozległ się głos nauczyciela. Percy wszedł.
- Przepraszam profesorze, że przeszkadzam, ale to ważne. Chodzi o pana Riddle'a i pannę Wornch. - zaczął.
- Naprawdę? Usiądź. Mów, o co chodzi? - spytał profesor.
- Widzi pan, profesorze... - zaczął nieśmiało Percy siadając na krześle przed biurkiem. - ...Zacznę od tego, że nie jestem tym za kogo się podaję. - oświadczył.
- Jak to? - spytał mężczyzna.
- Em... - zająknął się Percy. - ...Nie wiem jak to panu powiedzieć, by nie zmieniać biegu zdarzeń. Regina wie kim jestem, Tom chyba też... po części, ale nie zna mojej prawdziwej tożsamości. I Bogu dzięki. - wymamrotał.
- O czym pan mówi? - spytał przyszły dyrektor Hogwartu. Percy co chwilę zerkał na niego. Te jego błękitne oczy przeszywały go tak samo jak wtedy, gdy ten był starym mężczyzną.
- Profesorze Dumbledore, ja... ja nie nazywam się Alexander Wodson i nie jestem z tego czasu. Jako Percy Levender opiekuję się Reginą Wornch i Tomem Riddlem Juniorem odkąd się urodzili. Pochodzę z przyszłości odległej o ponad pięćdziesiąt lat. Naprawdę nazywam się Harry James Potter. Niech pan nikomu o tym nie mówi z wyjątkiem Reginy. Jeśli Tom Riddle Junior się o tym dowie możemy stracić życie. - wyjaśnił.
- Dlaczego? Co może się takiego stać z tak miłym chłopcem jak Tom Riddle? - spytał.
- On w przyszłości stanie się bardzo złym czarodziejem. Nic więcej nie mogę powiedzieć. Przyszedłem tu w innej sprawie. Chcę powiadomić, że Tom i Regina są bliźniakami.- wyjaśnił.
- Bliźniakami? - zdziwił się mężczyzna.
- Tak. Byłem przy ich narodzinach w sierocińcu w Londynie. Wczoraj wieczorem Regina po uczcie powitalnej szła do Wierzy Gryfonów, ale usłyszała śpiew i muzykę swego brata dochodzący z lochów. Poszła tam. Gdy zobaczyła kto śpiewa spodobała jej się muzyka i śpiew, ale zrobiła trochę hałasu, więc ją odkrył i kazał nikomu nic nie mówić co tam usłyszała i zobaczyła, ale ona mu zaproponowała założenie zespołu i ja się nawet z tym zgodzę, bo tak ma być. Jednak on powiedział, że ma tremę, więc Regina zaproponowała, że musi stanąć na początek przed przynajmniej kilkuosobową publicznością. - wyjaśnił.
- Więc co zrobiła panna Wornch? - spytał Dumbledore.
- Dziś po pierwszych lekcjach zaaranżowaliśmy spotkanie. - wyjaśnił.
- To dlatego się spóźniliście. - zauważył mężczyzna opierając się o oparcie fotela.
- Tak. - odpowiedział Percy.
- I co dalej? - ponaglał go profesor.
- Więc Regina zaprowadziła Toma do jednej z sal na jednym z pięter, a ja z przyjaciółmi poszliśmy za nimi. Trochę ich okłamałem mówiąc, że chcę go powstrzymać przed skrzywdzeniem Reginy przez Toma, a naprawdę chciałem go posłuchać. - oświadczył.
- Posłuchać? - spytał.
- Tak, a dokładniej jak śpiewa i gra. - wyjaśnił.
- Ach tak. - odpowiedział inteligentnie mężczyzna.
- Ja i moi przyjaciele przekonywaliśmy go do tego, by nam zaśpiewał, ale on był uparty i nie chciał, gdyż nie chciał przy Gryfonach, a szczególnie przy mnie. - wyjaśnił.
- Czemu nie chciał przy panu, panie Wodson? - spytał mężczyzna
- Bo mnie już znał. Znał moją tożsamość jako Percy'ego i wiedział jak mogę się zachować. Nie wiedziałem, że umie śpiewać i grać. - oświadczył.
- Więc w jakiej sprawie do mnie pan przychodzi, panie Wodson? - spytał profesor.
- Zostałem menadżerem tegoż zespołu i pierwszym punktem w tej sprawie jest zgromadzenie członków zespołu muzycznego. Już mamy dwóch, ale przydałoby się więcej. Od pana potrzebuję pozwolenia na założenie tego zespołu, miejsca byśmy mieli gdzie odbywały się próby, musimy mieć też instrumenty muzyczne, no i oczywiście dyskrecji, by nikt się o tym na razie nie dowiedział. - oświadczył.
- Jak to "nikt się o tym nie dowiedział"? Może pan to sprecyzować, panie Wodson? - poprosił.
- Tak, oczywiście. Więc, Tom ma tremę i musi ją przezwyciężyć, lecz by to zrobić musi ćwiczyć najpierw przed małą publiką, a potem przed coraz większą i większą. W między czasie musimy stworzyć zespół, ale dyskretnie. Dwie osoby mamy, ale potrzebni nam kandydaci, gdyż zespół jest stworzony z co najmniej pięciu osób i menadżera. Nasi przyjaciele to co innego, gdyż wolałbym sprawdzić możliwości innych osób. Jednak wolałbym tego nie rozgłaszać po całej szkole i nie chce w dodatku stresować Toma... - wyjaśnił Percy, po czym dodał w myślach: - "Ja to powiedziałem?" - pomyślał Percy. - ...Zgłosiłem się na ochotnika bym był menadżerem zespołu i pozałatwiał papierkową robotę. - wyjaśnił. Mężczyzna długo myślał nad słowami Percy'ego aż w końcu oznajmił:
- Rozumiem. Proszę mi jeszcze powiedzieć dlaczego zgłosił się z tym pan do mnie, a nie do dyrektora Dippeta? - spytał Dumbledore. Percy popatrzył w te niebieskie oczy tak podobne do tych z przyszłości. W końcu odparł.
- Profesorze, znam pana i wiem, że w przyszłości zrobi pan dużo dla świata i dla mojego przyszłego Ja. Wiem również, że nie jest pan po stronie zła. Walczy pan z Gridenwaldem. Ufam panu i wiem, że dotrzyma pan obietnicy. Proszę, by mi napisał to, o co proszę, a i przyłączę się do Zakonu Feniksa. - oświadczył. Ostatnie zdanie zszokowało mężczyznę, ale nic więcej nie powiedział tylko podpisał to co podsunął mu Percy i obiecał powiedzieć nauczycielom by nie mówili żadnemu uczniowi o zespole założonym przez Reginę Wornch, Toma Riddle'a i Alexandra Wodsona.
Trochę później... Wieża Gryfonów...
        - Roger!! Regino!! Mam zgodę od Dumbledore'a!! - wrzasnął Percy wbiegając do wierzy Gryffindoru. Oboje podbieli do niego od kominka.
- Jaką zgodę? - spytał Roger.
- Zgodę na założenie zes...
- Silencio! - krzyknęła nagle Regina celując w niego różdżką.
- Czemu to zrobiłaś? - spytał Roger.
- "Właśnie czemu?" - spytał telepatycznie Percy.
- By nikt nie usłyszał tego, co mówisz, Alex.- wyjaśniła.
- "Zdejmij ze mnie to zaklęcie!" - zawołał telepatycznie.
- Zanim zdejmę chcę cię najpierw o coś spytać. - oznajmił.
- "O co?" - spytał Alex.
- Oto, czy znasz język polski? - spytała Rogera.
- Czemu chcesz wiedzieć? - zapytał Roger.
- By nikt nie zrozumiał o czym rozmawiamy. - wyjaśniła.
- "Ale możemy rozmawiać telepatycznie" - wyjaśnił Percy.
- To prawda, ale Roger nie zna telepatii. - wyjaśniła Regina.
- "No tak..." - wymamrotał Alex drapiąc się w głowę.
- Więc, Roger pytam się ponownie: czy znasz język polski? - spytała Regina.
- Tak, znam. - wyjaśnił.
- Świetnie! Sonorus. - powiedziała celując w Percy'ego różdżką.
- Dzięki. - szepnął.
- Teraz rozmawiajmy po polsku. - powiedziała w języku polskim. Percy uśmiechnął się i skinął głową. Wyciągnął ku niej pergamin i powiedział:
- Mam pozwolenie od Dumbledore'a na założenie zespołu. - oznajmił.
- Poważnie?... - spytała Regina w tym samy języku. - ...Pokaż!... - chłopak pokazał jej pergamin. Na pergaminie był podpis profesora od Transmutacji. - ...Alex ma rację!... - zawołała Regina. - ...Dumbledore rzeczywiście podpisał nam zgodę na założenie zespołu!... - pisnęła i rzuciła się w objęcia Rogera.
- Ciszej! - zawołał Percy rozglądając się dookoła, ale dziewczyna już go nie słuchała, gdyż była zajęta obściskiwaniem się z Rogerem.
Po kilku minutach... W dormitorium chłopców szóstego roku...
       - Alex, co teraz zamierzasz zrobić? - spytał Roger, gdy reszta chłopców spała. Percy spojrzał na kolegę, a potem na współlokatorów. Upewniwszy się, że śpią twardym snem zbliżył się do niego i powiedział:
- Najpierw muszę znaleźć odpowiednie osoby na członków zespołu. Nie tylko Regina i Tom będą w zespole przecież. - oświadczył.
- A pamiętasz ilu było członków? - spytał Roger.
- Z tego co pamiętam to pięcioro w tym ja szósty jako menażer zespołu. Głównymi wokalistami byli właśnie Tom, Regina i Nigel. Mało tego mój przyszły Ja był tym menażerem, a ja tylko musiałem zapamiętać to, co on mi mówił na temat zespołu. - wyjaśnił.
- Nigel? Jaki Nigel? - dopytywał się.
- Nigel Turnirs z Hufflepuffu. - wyjaśnił.
- Hej, przecież Regina jest z Gryffindoru, jej brat ze Slytherinu, a ten Turnirs z Hufflepuffu. Trzy domy w jednym zespole? - zdziwił się Roger.
- Tak... - odparł Alex. - ...Jeśli ja dojdę to będzie cztery osoby. - wyjaśnił.
- A co z piątą osobą? - spytał.
- Właśnie nie wiem. Moje przyszłe Ja mi nie powiedział kim on był... - oświadczył. - ...Pokazał mi tylko jego zdjęcie. - dodał.
- Skąd wiesz, że to chłopak? - spytał Roger.
- Każda z osób ma pseudonim i widziałem je u kolegi mojego drugiego brata. - wyjaśnił.
- A gdzie jest to napisane? - spytał Gryfon. Alex podszedł do swojego kufra, pogrzebał w nim chwilę aż w końcu wyjął z niego rolkę plakatu zespołu i rozwinął go. Było na nim sześć osób. Byli poubierani na rockowo, ale też coś w rodzaju panku, ale ani na pank ani na rock to nie wyglądało.
- Niesamowity ten plakat. W jaki sposób chcesz zwerbować nowe osoby do zespołu tak by nie rozpraszać Riddle'a, a jednocześnie nie rozgłaszać po całej szkole o tym? - spytał Roger.
- Spokojnie. Profesor Dumbledore tym się zajmie, a jak nie to ja to załatwię. Teraz idźmy spać. Jutro czeka nas dużo roboty. - oświadczył Percy i poszedł do łózka.

sobota, 3 maja 2014

Rozdział 12 - Talenty

Wróćmy do tego momentu jak Regina wyszła ze swojego przedziału...

        - Alex, wspomniałeś, że Tom jest bratem Reginy. To prawda? - spytała Yvonne. Zrobiło się cicho. Twarz Reginy zamarła, a z czasem zmieniała się w grymas złości, a potem zaczęła płakać. Wszyscy patrzyli na Percy'ego, ale on patrzył na Reginę, która drżała patrząc na Yvonne jak na coś obrzydliwego. Nagle wybiegła z głośnym płaczem. Pobiegła przed siebie nie wiedząc, gdzie nogi ją prowadziły. W końcu zwolniła i weszła do jakiegoś przedziału sądząc, że jest sama położyła się na siedzeniu i płakała dalej nie zdawszy sobie sprawy iż ktoś ją obserwuje. Dopiero, gdy się trochę uspokoiła, usiadła i zobaczyła...
- To ty!? - krzyknęła zobaczywszy Toma Riddle'a II.
- Tak witasz się z rodziną, panno Riddle? No to pięknie. - zadrwił Tom. To zdanie Reginę zatkało tak bardzo, że oniemiała. Wstała i podbiegła do drzwi, ale nagle się zatrzasnęły się. Zatrzymała się gwałtownie. Zamknął ją! Stała przez chwilę, po czym obejrzała się spojrzawszy na Riddle'a. Zbliżał się do niej w dość niepokojący sposób. Gapiła się na niego nie mogąc nic powiedzieć ze strachu.
- "Percy, pomocy! Tom wie! Wie, że jestem jego siostrą! Przyślij tu kogoś, ale dyskretnie. Nie możesz być to ty! Zamknął przedział od wewnątrz!" - zawołała w panice. Ustalili między sobą, że jeśli zwraca się do niego per "Percy" oznacza to iż jest w niebezpieczeństwie. Tymczasem Tom zbliżał się do niej coraz bardziej i spytał:
- Czemu się boisz? - spytał.
- Ja... Skąd wiesz, że jesteśmy rodziną? - spytała.
- Byłem w szkole przez całe wakacje. Przeglądałem ród Slytherina i zobaczyłem, że rzeczywiście jesteśmy rodziną, a nawet więcej. Jesteśmy bliźniętami, ale wiesz nie zauważyłem nigdzie nazwiska Alexa Wodsona i Percy'ego Levendera. Wiesz coś o tym? - spytał.
- Nie. - skłamała.
- Ja ci odpowiem. Bo taka osoba nie istnieje. - odparł.
- To nie prawda!... - krzyknęła. - ...Percy istnieje! Opiekował się nami przez cały czas! I..
- Nie. Tobą się nie opiekował przez cały czas. Percy opiekował się mną przez całe życie i dalej to robi, gdyż Percy Levender i Alexander Wodson to ta sama osoba. - oświadczył.
- "Idzie do was Yvonne. Za chwilę wszystkie drzwi w pociągu zostaną otwarte. Przyszykuj się. Gdy usłyszysz kroki na korytarzu nie daj po sobie poznać przed Yvonne, że wiedziałaś o jej przybyciu" - usłyszała w głowie głos przyjaciela.
- "Dobrze, Percy. Musimy pogadać na temat Toma, ale to dopiero jutro. Muszę się uspokoić i wyspać" - poprosiła.
- "Dobrze, Regino. Uszanuję twą decyzję..." -  powiedział.  - "...Na trzy. Raz... Dwa... TRZY!" - Nagle drzwi przedziału się otwarły się hukiem. Regina rozpłakała się i wybiegła. Po drodze napotkała Yvonne.
        Na tym skończyła rekonstrukcja, ale to nie koniec. Regina nie zamknęła drzwi i wszystko było słychać.
- Wornch, nic ci nie jest? - spytała.
- Zostaw mnie! - krzyknęła.
- Nie, Regina, zaczekaj! Przysłał mnie Alex! Opowiedział nam o wszystkim i poradził bym cię przeprosiła. - powiedziała szybko. - "A więc to tak?! Wodson wszystko opowiada o mnie mej siostrze? A to drań! Zobaczysz, Levender! Jeszcze zobaczysz co potrafi Lord Voldemort!..." - zawołał w myślach do siebie. Nasłuchiwał dalej:
        - Co powiedziałaś? - spytała z niedowierzaniem. Yvonne podeszła do niej i oświadczyła:
- Powiedziałam, że Alex mnie przysłał bym cię przerosiła. Więc chcę cię przeprosić za swoje zachowanie. - powiedziała na wydechu.
- Nie do wiary. Ślizgonka przeprasza Gryfonkę. Świat się wali. - powiedziała jakby do siebie. - "...Ślizgonka przeprasza Gryfonkę??? Na Slytherina! Rzeczywiście świat się wali!" - zaklął.
- Alex opowiedział nam o wszystkim. O tym, co zrobił twój brat i... - tu urwała, gdyż Regina chwyciła ją za ramię mówiąc:
Wracamy do końcówki poprzedniego rozdziału...

        - Ćśśś!!! Nie tu! Ktoś może usłyszeć!... - jęknęła zakrywając dłonią jej usta rozglądając się w jedną i w drugą stronę korytarza. Upewniwszy się, że nikogo niema zaprowadziła ją prosto do przedziału jej przyjaciół. - ...Pogadamy w przedziale. - powiedziała tylko i nie zamieniły ze sobą ani słowa.
- Yvonne McMadarnd?... - szepnął wyglądając z przedziału. - ...Nie zdążyłem cię jeszcze poznać, ale to się zmieni. - powiedział z paskudnym uśmiechem na ustach.
        Od tej chwili Tom zaczął ją uważnie obserwować przez cały rok, a ona nawet nie zdawała sobie z tego sprawy. Jednak i on czegoś nie zdawał sobie sprawy. Nie wiedział jednej rzeczy o ludziach. Wciąż nie wiedział czym jest miłość nawet wtedy, gdy zobaczył Yvonne z Albertem Goyle'em, lecz coś się zmieniło, gdy poznał bliżej Reginę i jej zainteresowania.

~~*~~

        Gdy w końcu przybyli do Hogwartu skierowali się do Wielkiej Sali i zasiedli każde do swoich stołów prócz pierwszorocznych. Profesor Dumbledore czekał na nich przy schodach i wyjaśniał im czym są domy, do których zostaną przydzieleni. W końcu, gdy wprowadził ich do środka poprowadził ich wzdłuż stołów Gryffindoru i Slytherinu pod stół nauczycielski, gdzie stał stołek z wyświechtaną starą Tiarą Przydziału. Tiara zaśpiewała swoją piosenkę, po czym profesor kolejno wyczytywał nazwiska. Każdy pierwszoroczny podchodził do stołka i siadał na nim. Dumbledore nakładał mu Tiarę, a ona "krzyczała" nazwę domu, do którego najlepiej pasuje. Gdy nadeszła kolej na Adama podszedł do stołka usiadł na nim czekając na decyzję Kapelusza.
- Ravenclaw! - zawołała Tiara. Adam skierował się ku stołowi Krukonów zerkając ze smutkiem na stół Ślizgonów i na jedną z dziewczyn, a po chwili na drugą stronę Sali. Na Nigela. Po chwili spojrzał na Gryfonów i na Reginę oraz Percy'ego. Gdy w końcu znalazł wolne miejsce usiadł.
           Gdy uczta się skończyła wszyscy skierowali się ku wyjściu. Regina wiedziała jakie jest hasło do wierzy Gryfonów, gdyż była prefektem, więc zaraz po tym jak powiedziała hasło do wierzy innym Gryfonom poszła się przejść po zamku, by pomyśleć nad tym co się wydarzyło w pociągu. Szła korytarzami tylko sobie znanym drogami. Nogi poprowadziły ją  do lochów. Po pewnym czasie coś zwróciło jej uwagę. Była to muzyka i śpiew. Młodzieńczy śpiew. Po chwili uchwyciła tekst piosenki... Pięknej, ale i smutnej piosenki.



I dźwięk instrumentu, a był to...
- Fortepian? Tutaj? - zdziwiła się na głos. Zaczęła nasłuchiwać tego pięknego śpiewu i instrumentu. Po dłuższych poszukiwaniach zajrzała do jednej z sal w lochach. W środku zastała... Toma!? Z wrażenia zakryła usta powstrzymując krzyk, ale nie mogła powstrzymać ciała. Cofając się natrafiła na gitarę, bębny i inne instrumenty. Zrobiła trochę hałasu. Ze strachu wybiegła, ale nie zrobiła tego dość szybko, bo Tom ją dogonił.
- Wornch! - zawołał, a w jego głosie zabrzmiał gniew.
- Tom, ja... Ja nie chciałam podsłuchać.... Ja już sobie idę. - już się odwracała i chciała odejść, ale chłopak ją powstrzymał trzymając mocno za ramiona. Poprowadził na środek pomieszczenia.
- Jeśli komukolwiek o tym powiesz pożałujesz, jasne? - zagroził trzymając ją mocno za ramiona.
- T-taa-k. Jasne. - odpowiedziała. Tom wyprostował się.
- Dobra. Czego tu szukasz? - spytał.
- Ja... ja martwiłam się dzisiejszą naszą rozmową odbytą w pociągu i tym, że zabiłeś naszego ojca i dziadków. Nie sądziłam, że się tak szybko dowiesz o nich. - oświadczyła.
- A ty skąd to wiedziałaś? - spytał.
- Ale co? - dopytywała się.
- No to, wszystko. Gdy byliśmy w domu naszych dziadków mówiłaś to tak, jakbyś to wszystko wiedziała. - odparł.
- Nie mogę ci powiedzieć...  - odparła wyrywając się z jego mocnego uścisku i odwracając się. Płakała cicho. - ...To bardzo skomplikowane. Prosiłabym cię byś mnie oto więcej nie wypytywał. - poprosiła. Ten skinął głową.
- Dobra.
- Od kiedy grasz? - spytała zmieniając niespodziewanie temat.
- Co? - zdziwił się.
- Od kiedy grasz na fortepianie? - spytała ponownie.
- Od niedawna. Znalazłem go pół roku temu i uczę się na nim grać. - wyjaśnił.
- Grasz świetnie... - pochwaliła. - ...A śpiewasz o niebo lepiej... - powiedziała z uśmiechem. - ...Czemu nie chcesz pochwalić się swoim talentem? - spytała.
- Bo... nie jestem zbyt dobry. - odpowiedział wymijająco.
- Pokaż. Sama ocenię... - powiedziała. - ...Masz jakiś tekst? - dodała.
- Tak. Masz. - Podał jej pergamin. Gdy przeczytała powiedziała:
- Typowe słowa jak dla ciebie. Proszę byś to zaśpiewał. - nakazała oddając mu pergamin.
- Ale... - zaczął. Regina zachichotała w duchu na widok jego miny.
- Boisz się, że cię wyśmieją? Tylko ja tu jestem. - powiedziała machnąwszy ręką na pokój. Ten westchnął i podał jej kilka pergaminów. Regina przejrzała każdą piosenkę, a Tom przyglądał się jej zastanawiał się czemu chce mu pomóc.
- Tom, czy możesz mi je zaśpiewać? Chcę je usłyszeć zanim cokolwiek jeszcze powiem. - poprosiła. Tom niezbyt zadowolony machnął różdżką. Zaczęła grać muzyka, a on zaczął grać na fortepianie, po czym zaczął śpiewać tą piosenkę:



        Zaśpiewał jej jeszcze kilka piosenek, a ona ich słuchała. Były to piosenki takie jak: "Bezduszni" i "Gdzie jesteś dziś".
        Gdy skończył nastała cisza, podczas której żadne z nich się nie odzywało. Tom nie mogąc wytrzymać tej ciszy walnął w fortepian i podszedł do okna. Oparł się o nie dłońmi. Po chwili Regina podeszła powolnym krokiem do brata i położyła na jego ramieniu swoją dłoń.
- Tom,... - zaczęła, ale on ją odepchnął.
- Zostaw mnie! - zawołał.
- Tom, śpiewałeś bardzo ładnie... - powiedziała łagodnie. Chłopak odwrócił się i spytał z niedowierzaniem na siostrę.
- Poważnie? - spytał z niedowierzaniem.
- Tak.... - odparła skinąwszy głową. - ...Uważam też, że mógłbyś nawet założyć jakiś zespół, a potrzebujesz go i... i wiesz pisałabym się na to. Ja bym ci pisała teksty. Ee... i wiesz... chciałabym... chciałabym zagrać w... takim... zespole, jeśli się zgodzisz. - powiedziała nieśmiało. Toma zaskoczyło to wyznanie. Musiał się zastanowić.
- Regino, zaskoczyłaś mnie,... Naprawdę. Muszę się nad tym zastanowić. Daj mi czas do namysłu. Poza tym co do stworzenia zespołu... No cóż, tu pojawia się problem...
- Jaki? - spytała.
- Ee... No... Ja mam tremę... Nie umiem wykrztusić słowa przed publicznością. - wyjaśnił. Dziewczyna lekko się zaśmiała. Tom zmrużył oczy ze złości.
- Spokojnie, Tom. Posłuchaj, musimy przezwyciężyć twoją tremę. - oświadczyła.
- Jak? - spytał spojrzawszy na nią. Regina uśmiechnęła się tajemniczo.
- Nie wiesz? Jedynym sposobem by przezwyciężyć tremę jest to, że musisz stanąć przed publicznością. No może nie zrobić już od razu koncert. Przynajmniej pokazać na co cię stać przed przyjaciółmi lub przed Percym, czy przed kilkoma osobami, a potem przed szkołą. Musisz tylko poćwiczyć. Jakoś to zorganizuję. Co do zespołu też to zorganizuję. Oczywiście ja będę pisać i śpiewać. - wyjaśniła.
- Ty śpiewasz? - zdziwił się.
- Tak... - odpowiedziała z uśmiechem. - ...Kiedyś ci zaśpiewam. Idę spać, ty też idź spać. Rano mamy lekcje. Cześć. - skierowała się ku wyjściu. Była przy drzwiach, gdy Tom się odezwał:
- Regino, czekaj! - zawołał. Ta się obejrzała.
- Tak, Tom? - spytała odwracając się.
- Zgodzę się pod jednym warunkiem. - powiedział.
- Jakim? - spytała.
- Obiecasz, że nikomu nie powiesz co tu zobaczyłaś i usłyszałaś. - poprosił.
- Dobrze. Za to ty obiecasz nie mówić nikomu o Percym Levenderze i jego prawdziwej tożsamości. - oświadczyła.
- Zgoda. - podszedł do niej i uścisnął jej dłoń. Wyszła i wróciła do wieży Gryfonów.

środa, 8 stycznia 2014

Rozdział 11 - Wyjawiona tajemnica

        Tracy przez długi czas zastanawiała się czy pójść do przedziału Gryfonów czy też nie. Yvonne stanowczo jej odradzała, a mały Kent doradzał, by zdecydowała sama. Słodki mały Adam Kent. W tym roku miał iść na pierwszy rok w Hogwarcie. Jej rodzina zaopiekowała się nim, gdyż jego opiekunowie zostali zabici w te wakacje i nie miał się gdzie podziać. Rodzina Anderen mieszkała kilka mil od miejscowości Adama, a jej rodzina znała Kentów, więc się zaopiekowali nim. Po pewnym czasie Tracy wyszła z przedziału, a za nią Adam. Skierowali się najpierw do Nigela, który przebywał razem z Rose. To, co zobaczyła sparaliżowało ją i się zarumieniła. Oni się całowali!! I jak namiętnie!


Na sam fakt tego, co zobaczyła nie miała ochoty tego widzieć, ale nie mogła się ruszyć. Postanowiła zmyć się stąd, ale nie zrobiła tego zbyt dyskretnie, gdyż oboje ją usłyszeli.
- Och, przepraszam. - oboje aż podskoczyli z wrażenia na jej widok i cofnęli się od siebie zarumienieni.
- Tracy!? Co tu robisz? - zdziwił się Puchon rumieniąc się aż po czubki włosów. Za to Rose zabawnie wyglądała z tym rumieńcem na tle swoich płomiennorudych włosów.
- Przepraszam, że wam przerywamy, ale to ważne. Nigel, chodź ze mną, proszę. Muszę z tobą gdzieś pójść i pogadać z kimś o ważnej sprawie. Na miejscu wszystko ci wyjaśnię. - powiedziała na jednym wydechu. Po chwili namysłu chłopak poszedł za przyjaciółką, a zaraz za nimi Rose i Adam. Poszli wzdłuż korytarza aż do przedziału Percy'ego i Reginy. Gdy ci zobaczyli ich nie byli zaskoczeni. Właściwie byli uśmiechnięci i zaprosili gości do środka.
- Musimy z wami pogadać. To ważne. - zaczęła nieśmiało Tracy.
- Mów za siebie. - warknęły jednocześnie Rose i Yvonne. Ta tylko na nią spojrzała z niesmakiem.
- O czym chcesz z nami porozmawiać? - spytała Regina.
- Bo widzicie, zaczęło się od tego jak Nigel poznał Toma, a potem mnie... - zaczęła. Opowiedziała wszystko ze szczegółami, co wydarzyło się przez ostatnie kilka lat. Nawet plany Riddle'a o nieśmiertelności.
- COOOO???? - wrzasnęli jednocześnie Percy i Regina.
- DOWIEDZIAŁ SIĘ O HORKRUKSACH?????... - ryknął Percy - ...Powietrza...! - wybełkotał machając ręką jak wachlarzem.
- Alex, spokojnie. - powiedziała Regina.
- Jak mam być spokojny?! Voldemort dowiedział się o Horkruksach od Horacego Slughorna! I to wcześniej niż przypuszczałem! Będzie chciał dowiedzieć się jak stać się nieśmiertelnym i nie możemy go powstrzymać...! - nie dokończył swojego monologu, gdyż Nigel spytał.
- Skąd wiesz jakie nosi teraz przezwisko? - zapytał. Zapadła cisza. Po chwili Percy odparł zirytowany.
- Skąd to wiem? Wystarczy poprzestawiać litery jego imion i nazwiska...! - oznajmił krzyżując ręce na piersi.
- Kiedyś podsłuchaliśmy was jak tak mówisz do niego. Poza tym wy przyszliście w konkretnej sprawie, więc mówcie. - poprosiła Regina.
- Podsłuchałem waszą rozmowę... - odezwał się nieśmiało Adam Kent. - ...Dowiedziałem się, że chcecie szpiegować kilkoro uczniów w tym Anderen, Riddle'a i Turnirsa. Dowiedziałem się także o jakiejś komnacie i bazy-cośtam oraz... - tu przerwał nie wiedząc, co powiedzieć. Regina podeszła do niego i nachyliła się. Wyciągnęła rękę i położyła wewnętrzną dłoniom na jego głowie. Po kilku chwilach w jej umyśle zaczęły się pojawiać wspomnienia z życia Adama Kenta. Trwało to z minutę. W końcu natrafiła na moment jak spotkała Tracy, która przekonuje go do idei Toma. Nakazała Percy'emu i dziewczynom położyć ręce na jej ramieniu. Oto, co Adam usłyszał:

         - Regino, naprawdę uważasz, że on umrze w tym roku? - spytała Shavanne (czyt.: sawenn).
- Tak, Shavo***... - odparła. - ...Jestem pewna. Musimy go pilnować. Proponuję byśmy podzielili się na trzy grupy. Ja będę trzymała się Quinn. Ty, Shavo trzymaj się Gordon, a ty Percy miej oko na Turnirsa. - oświadczyła wchodząc w tym samym czasie do pociągu.
- Ale, Regino, ja jestem w Slytherinie, a on w Hufflepuffie. - przypomniała Shava. Regina patrzyła na nią przez chwilę, po czym odparła.
- No tak. Dobra, więc szpieguj mego brata. Donoś nam o wszystkim. Dowiedz się także ile wie o Komnacie Tajemnic i bazyliszku. - oświadczyła.
- Skąd o niej wiesz? - spytał szybko Percy. Czarnooka spojrzała na niego ze znaczącym uśmiechem.
- Nie zapominaj, Alex, że jestem medium. Od jakiegoś czasu widzę przyszłość w zasięgu kilku tygodni. - oznajmiła. Jednego jednak nie przewidziała. Tego, że ktoś ich podsłucha. Ten ktoś poszedł do jednego z wielu przedziałów na końcu pociągu.
- Anderen, mam wieści od Wornch i Wodsona. Podsłuchałem ich. - dodał widząc jej minę.
- Co podsłuchałeś, Kent? - spytała.
- Wornch powiedziała, że mają z Wodsonem i Van Raichand podsłuchiwać kilka osób w tym Toma Riddle'a i jego bandę. - wyjaśnił.
- No i? - ponagliła.
- No i Wornch miała śledzić Minerwę Quinn, Van Raichand ma śledzić jakąś Melindę Gordon, a Percy Levender ma śledzić Louisa Tur...
- Louisa Turnirsa... - wyszeptała z niedowierzaniem.
- A kto to jest? - spytała jej przyjaciółka Yvonne McMadarnd. Była rudowłosa i szarooka ładna dziewczyna o podłym charakterze. Chociaż nic nigdy nie wiadomo - jak to mówią Mugole.

- To brat bliźniak mojego przyjaciela Nigela z Hufflepuffu. Stał się Puchonem ze względu na swą miłość z Gryffindoru. Rosemary Gryffindor.... - wyszeptała zanim zdołała ugryźć się w język. - ...Czego się jeszcze dowiedziałeś, Kent? - spytała chłopaka.
- Powiedziała, że jest medium. - odparł.
- Kto jest medium? - zdziwiła się Yvonne.
- Regina Wornch. - odpowiedział.

Regina cofnęła rękę. Usiadła i spojrzała na nich.
- Czy ktokolwiek, prócz was, o tym wie? - zwróciła się Regina do Adama, Yvonne i Tracy.
- Nie. - odpowiedzieli jednocześnie.
- Oby... - szepnęła. - ...Idę się przejść. - powiedziała.
- Regino, czekaj, zapomniałaś odznaki... - powiedział Percy podchodząc do niej. Dziewczyna zatrzymała się w przejściu i wzięła od niego czerwoną odznakę. Przypięła ją do szaty i poszła w tylko sobie znanym kierunku. Tymczasem Percy obejrzał się na resztę w przedziale. Patrzyli na niego jak na jakieś zjawisko atmosferyczne. - ...No co? - spytał.
- Regina Wornch jest prefektem Gryffindoru? - spytała Tracy.
- Tak. Ja także jestem prefektem. - na potwierdzenie swoich słów pokazał swoją odznakę. Przez chwilę zapadło milczenie aż w końcu Adam spytał:
- Czy to prawda, że Regina jest medium, a ty nie jesteś tym za kogo się podajesz? - spytał. Wszyscy na niego spojrzeli. Tracy, Nigel i Percy patrzyli na Adama z wielkim zamurowaniem, a Rose i Yvonne były zdziwione już samym pytaniem. We troje wiedzieli kim jest panna Wornch, ale nie przypuszczali, że taki mały chłopak, jeszcze nie przydzielony do żadnego domu, oraz dwie Ślizgonki są tacy bystrzy.
        Po pewnym czasie, gdy Regina wróciła, a Percy w końcu wstał, odwrócił się ku nim i oznajmił:
- Posłuchajcie uważnie, nikt nie może się dowiedzieć, tego czego dowiedzieliście się na nasz temat. A w szczególności tego, że Regina jest medium i siostrą bliźniaczką Toma Riddle'a II, a ja nie jestem tym, za kogo się obecnie podaję. - wyjaśnił.
- Wiemy wiele rzeczy na temat Toma, ale nie możemy mówić o tym nikomu, a już w szczególności Tomowi. My tylko obserwujemy. - dodała Regina.
- Rozumiem. Jak mamy cię właściwie nazywać? - spytał Nigel prefekta Gryffindoru.
- Alexander Wodson. - odparł Percy. Ci przytknęli.
        Przez resztę podróży do Hogwartu rozmawiali na różne tematy. Od rodziny poprzez magię, na Percym i Reginie skończywszy. Temat w końcu musiał zejść na Toma Riddle'a II.
- Alex, wspomniałeś, że Tom jest bratem Reginy. To prawda? - spytała Yvonne. Zrobiło się cicho. Nawet mucha nie bzyczała, żaden liść za oknami nie zaszeleścił, mimo wiatru. Wszyscy patrzyli na Percy'ego, ale on patrzył na Reginę, która drżała i patrzyła na Yvonne jak na coś obrzydliwego. Wstała nagle i wybiegła z płaczem. Na chwilę zrobiło się cicho, po czym Percy wstał ze słowami:
- Do jasnej cholery! Yvonne, czy ty nie masz uczuć? Wiesz dlaczego Tom i Regina są w różnych domach i mają różne nazwiska!?... - ta pokręciła przecząco głową ze strachem w oczach. - ...Dlatego, że zostali wychowani w różnych warunkach. Poza tym od niedawna Regina jest zdenerwowana. Zobaczyła coś, czego nie powinna widzieć nigdy w życiu. Próbowałem ją powstrzymać, ale nie udało się. - oświadczył.
- Co zobaczyła? - spytała Rose. Percy przez chwilę się zawahał, po czym odpowiedział:
- Zobaczyła jak Tom zabił na jej oczach ich ojca i dziadków. To była jego zemsta za to, że nie chciał się nimi zająć. Tak sądził Tom. Nie wiedział jednak, że my tam będziemy, a już w szczególności Regina. Prawda jest taka, że 15 i pół roku temu, zaraz po ich narodzinach przekonałem państwo Riddle do oddania bliźniąt mnie. Wyjaśniłem im dlaczego. Matka nie była z tego zadowolona. - wyjaśnił.
- Dlaczego? - spytał Adam. Percy westchnął i odpowiedział.
- Umarła dwie godziny po porodzie... - odparł. - ...Pan Riddle się zgodził abym przygarnął ich oboje, lecz po kilku tygodniach zdałem sobie sprawę, że nie zdołam wychować ich oboje pod jednym dachem. Tak więc uznałem, że wychowam jedno. Toma wziąłem pod swoją pieczę, a Reginę do Mugolskiej polskiej rodziny. To ja powiedziałem Reginie kim się stanie jej brat kim ona jest. Z początku nie powiedziałem kim jest na prawdę, ale, gdy nabrała do mnie zaufania powiedziałem jej prawdę. Obiecałem jej też, że zmodyfikuję jej oraz Tomowi pamięć po szkole. Yvonne, powinnaś do niej iść i ją przeprosić. - oznajmił pokazując na drzwi gestem głowy.
        Dziewczyna wyszła lekko oszołomiona. Znalazła Reginę wybiegającą z jednego z przedziałów. Mało na nią nie wpadając.
- Wornch, nic ci nie jest? - spytała.
- Zostaw mnie! - krzyknęła.
- Nie. Wornch, zaczekaj! Przysłał mnie Alex! Opowiedział nam o wszystkim i poradził bym cię przeprosiła. - powiedziała szybko. Regina zatrzymała się i po chwili odwróciła się.
- Co powiedziałaś? - spytała z niedowierzaniem. Yvonne podeszła do niej i oświadczyła:
- Powiedziałam, że Alex mnie przysłał bym cię przeprosiła, więc chcę cię przeprosić za swoje zachowanie w przedziale. - powtórzyła na wydechu.
- Nie do wiary. Ślizgona przeprasza Gryfonkę. Świat się wali. - powiedziała Regina z irytacją.
- Alex opowiedział nam o wszystkim. O tym co zrobił twój brat i... - tu urwała, gdyż Regina chwyciła ją za ramię mówiąc:
- Ćśśś!!! Nie tu! Ktoś może usłyszeć!... - jęknęła zakrywając jednocześnie jej usta dłonią rozglądając się po korytarzu. Upewniwszy się, że nikogo niema zaprowadziła ją do przedziału. - ...Pogadamy w przedziale. - powiedziała zakrywając jej usta aż do przedziału, gdzie przebywali ich przyjaciele.

piątek, 25 października 2013

Rozdział 10 - Morderstwo, przysięga i...?

Na miejscu...
        Żadna z osób w domu Riddle'ów nie udawało zaskoczenia i przerażenia z wyjątkiem jednej osoby.
- Percivald!... - zawołał najmłodszy. - ...Przestraszyłeś mnie. - powiedział.
- Przepraszam cię bardzo, Tom, ale musimy porozmawiać. To ważne i sądzę, że twoi rodzice muszą o tym wiedzieć. Nie mamy dużo czasu... - Podszedł do okna wyglądając zza niego. - ...Pamiętasz Meropę Gaunt? - spytał zerknąwszy na młodego mężczyznę i kątem oka zerkając na drogę za oknem prowadzącą do rezydencji.
- Tak, pamiętam, ale ona nie żyje. Zmarła dwie godziny po porodzie bliźniaków. Chłopca i dziewczynki. - przypomniał.
- Zgadza się. Regina dobrze się czuje i jest bezpieczna, ale wy... - tu spojrzał na niego i jego rodziców. - ...nie jesteście już bezpieczni i nie ma czasu na ucieczkę. Wasz los jest przesądzony. Tom, twój syn tu idzie i ma zamiar cię zabić i twoich rodziców. Sądzi, że zostawiłeś Meropę na pastwę losu. Zauważyłem, że nie jest mu u mnie dobrze, ale nie okazywał tego... - spojrzał ponownie za okno i jęknął. - ...Cholera! Jest tu! Ukryjcie się! Szybko - zawołał. Schowali się po pokojach. Państwo Riddle schowali się w piwnicy, Tom będąc na drugim końcu jadalni schował się na piętrze. Za to Percy rzucił ponownie na siebie zaklęcie NiN. Słyszał najpierw ciszę. Po jakimś czasie jakieś trzaski.

~~*~~

        W tym samym czasie Regina pomogła już wujowi Morfinowi i nie wiedziała co robić dalej. Postanowiła iść do domu Riddle'ów. Miała przeczucie, że coś jest nie tak z jej bratem. W jej domu w Hogwarcie miała za przyjaciółki dwie bliźniaczki, które były w dwóch różnych domach. Jedna była w Gryffindorze, a druga w Hufflepuffie. Dowiedziała się od nich, że zawsze odczuwają czy jedna wpada w kłopoty lub czy jest ranna itp. Najwyraźniej z nią i z Tomem jest tak samo, mimo że nie byli ze sobą tak związani. On, w przeciwieństwie do niej, nie wiedział o jej istnieniu, a co dopiero mówić o miłości. Nie mogła mu powiedzieć skąd wie, że tu będzie. Dotarła na miejsce po 10 minutach. Niestety spóźniła się. Zobaczyła, że jej dziadkowie leżą martwi w jednym z pokoi. Usłyszała krzyk z góry. Pobiegła tam. Niestety było trochę za późno, gdyż zobaczyła jak jej brat-bliźniak właśnie stał nad ich ojcem celując w niego różdżką.
- Avada... - zaczął wymawiać zaklęcie.
- Tom, nie! - krzyknęła.
- ...Kedavra. - Za późno... Zaklęcie trafiło w mężczyznę. Ten padł martwy.
- NIE!!!!!! - wrzasnęła. Padła na kolana płacząc. Łzy leciały jej z oczu strumieniami nie chcąc ich nawet powstrzymać. Tom podszedł do niej i nachylił się.
- Co tu robisz? Nie powinno cię tu być. - powiedział dziwnie łagodnym tonem zważywszy na to, że dopiero co zabił trzy osoby. Regina spojrzała na niego najpierw z rozpaczą, a potem wstając jej wzrok był równie morderczy jak zaklęcie, którego co użył.
- Gdzie jest Percy? - spytała piskliwym głosem.
- Percy? A co on ma do tego? - zdziwił się.
- Przybyłam z nim to wuja Morfina i przyszedł tutaj przed tobą, by ostrzec n... twojego ojca i dziadków przed tobą. - wyjaśniła.
- Nie widziałem go tutaj. - odparł
- Spokojnie, Regino. Jestem tutaj. - odezwał się wyżej wymieniony wychodząc zza węgła. Oboje spojrzeli w tamtą stronę. Regina podbiegła do opiekuna z płaczem.
- Percy, widziałam jak on zabił swojego ojca i dziadków! - pisnęła. Percy spojrzał najpierw na starszego Toma leżącego po środku pokoju, a potem na juniora.
- Tomie Marvolo Riddle'u! Jak śmiałeś to zrobić?! To był twój ojciec!... - zawołał, po czym dodał: - ...Głupia zemsta! Tylko dlatego, że zostawił twoją matkę? To nie prawda. Wiedz, że przekonałem go, by się nią opiekował aż do porodu. Sam brałem też w tym udział. Zaprzyjaźniłem się z dyrektorką tamtego sierocińca bym mieć wpływ na jej decyzje względem dzieci oraz znalazłem pracę mającą wiele wspólnego z dziećmi i rodzinami, którzy chcą ich adoptować. To ja znalazłem rodzinę dla Reginy. - wyjaśnił.
- Czemu mnie nie mogłeś znaleźć rodziny? - spytał Riddle.
- Bo ty byłeś inny. Ciebie trzeba było pilnować. Nie dopuścić byś kogoś zabił swoją mocą i wykorzystywał przeciw innym. Gdybyś zamieszkał z Mugolami nierozumiejącymi maggi i dziwnych rzeczy dziejących się wokół czarodziei i czarownic coś mogłoby się im stać. Ja byłem uodporniony na twoją moc, bo sam przeszedłem przez takie piekło w dzieciństwie i wiedziałem, że tu chodziło o silne emocje, chęć zabijania i zemszczenia się na twoim ojcu. Trzeba było trzymać cię na krótkiej smyczy, a w szczególności twoje emocje. Łatwo wpadałeś w furię. - wyjaśnił. Chłopak patrzył na nich w bardzo nie przyjemny sposób. Jakby chciał ich zabić, ale się powstrzymywał, co zaskakująco bardzo dobrze mu wychodziło. Przykładem było to zdanie:
- Wiedziałem, że coś z tobą jest nie tak, Levender... - zaczął. - ...Czułem to już od chwili, gdy kazałeś zostawić mi tego małego Lucasa będąc na wycieczcie nad morzem kiedy miałem sześć lat... - oświadczył. - ...Oświadczam ci teraz, że nie mam zamiaru z tobą mieszkać już nigdy. Sam zamierzam o siebie zadbać! - zawołał. Percy zmrużył oczy ze złości i oświadczył:
- Dobrze, ale pod jednym warunkiem. - powiedział.
- Jakim? - spytał.
- Tym, że nie zabijesz już żadnego członka rodziny Wornchów oraz nowych ich członków, np. jej męża i dzieci oraz wnucząt, gdyby je miała. - oświadczył Percy wskazując na Reginę.
- "Nie, Percy, mam lepszy pomysł" - odezwała się telepatycznie Regina.
- "Jaki?" - spytał również telepatycznie spojrzawszy na nią.
- "Powiedziałeś mi kiedyś, że jeśli dowie się prawdy o mnie i o tym kim jestem dla niego naprawdę zmodyfikujesz nam pamięć" - wyjaśniła.
- "Masz rację, ale nie wie jeszcze, że jesteś jego siostrą" - odparł.
- No tak... Więc musimy mu na to pozwolić. - szepnęła.
- Tak, musimy. - powiedział.
- Na co pozwolić? Co tak szepczecie? - dopytywał się.
- Pozwolić ci na odejście ode mnie... od nas. Dobrze, masz moje pozwolenie, ale musisz obiecać nam obojgu, że nie tkniesz nikogo kogo znamy, wliczając w to rodzinę, przyjaciół i znajomych. - oświadczył.
- Zgoda. - powiedział wyciągając ku niemu rękę. Ten ją uścisnął. Nad ich dłońmi pojawiło złote światełko, które po chwili zgasło.
- Świetnie. Od teraz nie możesz złamać przysięgi, gdyż wtedy umrzesz. - wyjaśnił Levender. Po tych słowach chwycił Reginę za ramię i deportował do jego domu. Gdy tylko się tam znaleźli dziewczyna z płaczem pobiegła do swojego pokoju i nie wychodziła stamtąd aż do końca wakacji, poza posiłkami i wyjściami do łazienki.

~~*~~

Mijał czas... Stacja Kings Cross.... Peron dziewięć i trzy czwarte...
        Pohukiwanie sów, miauczenie kotów, rechotanie żab no i rozgardiasz rodziców odprowadzających swoje dzieci na pociąg do Hogwartu. Wśród nich była dziewczyna o jasnobrązowych włosach i niesamowicie jasno piwnych oczach.


Dźwigała za sobą kufer i małą klatkę z kotem. Obok niej szła jej przyjaciółka.
- Linda*! - zawołał ktoś ze strony pociągu. Wyżej wymieniona spojrzała w tamtą stronę. Odwróciła się i zobaczyła swoją miłość, Louisa Turnirsa z Ravenclawu. Byli w tej samej klasie, ale w innych domach. Uśmiechnęła się na jego widok. Uścisnął ją, gdy tylko zbliżył się do niej.
- Witaj, Lui**... - przywitała się odwzajemniając uścisk. - ...Miło cię widzieć. - powiedziała. Jej przyjaciółka także się z nim przywitała.
- Witaj, Minerwo. - powiedział całując wierzch jej dłoni. Powszechnie było wiadomo, że ród Minerwy Quinn był sławny i szanowany. Takie osoby jak ona trzeba było traktować szacunkiem. Dziewczyna tylko zarumieniła się. Louis pomógł obu dziewczynom postawić ich kufer na półce.
         Nieopodal nich stały trzy osoby. Byli to Regina Wornch, Percy Levender/Alexander Wodson oraz Shavanne Van Raichand. Z tą trzecią zaprzyjaźnili się, gdy tylko Percy ją zobaczył pierwszy raz. Od dłuższego czasu obserwowali ich bardzo uważnie.
- Regino, naprawdę uważasz, że on umrze w tym roku? - spytała Shavanne (czyt.: sawenn).
- Tak, Shavo***... - odparła. - ...Jestem pewna. Musimy go pilnować. Proponuję byśmy podzielili się na trzy grupy. Ja będę trzymała się Quinn. Ty, Shavo trzymaj się Gordon, a ty Percy miej oko na Turnirsa. - oświadczyła wchodząc w tym samym czasie do pociągu.
- Ale, Regino, ja jestem w Slytherinie, a on w Hufflepuffie. - przypomniała Shava. Regina patrzyła na nią przez chwilę, po czym odparła.
- No tak. Dobra, więc szpieguj mego brata. Donoś nam o wszystkim. Dowiedz się także ile wie o Komnacie Tajemnic i bazyliszku. - oświadczyła.
- Skąd o niej wiesz? - spytał szybko Percy. Czarnooka spojrzała na niego ze znaczącym uśmiechem.
- Nie zapominaj, Alex, że jestem medium. Od jakiegoś czasu widzę przyszłość w zasięgu kilku tygodni. - oznajmiła. Jednego jednak nie przewidziała. Tego, że ktoś ich podsłucha. Ten ktoś poszedł do jednego z wielu przedziałów na końcu pociągu.
- Anderen, mam wieści od Wornch i Wodsona. Podsłuchałem ich. - dodał widząc jej minę.
- Co podsłuchałeś, Kent? - spytała.
- Wornch powiedziała, że mają z Wodsonem i Van Raichand podsłuchiwać kilka osób w tym Toma Riddle'a i jego bandę. - wyjaśnił.
- No i? - ponagliła.
- No i Wornch miała śledzić Minerwę Quinn, Van Raichand ma śledzić jakąś Melindę Gordon, a Percy Levender ma śledzić Louisa Tur...
- Louisa Turnirsa... - wyszeptała z niedowierzaniem.
- A kto to jest? - spytała jej przyjaciółka Yvonne McMadarnd. Była rudowłosa i szarooka ładna dziewczyna o podłym charakterze.


Chociaż nic nigdy nie wiadomo - jak to mówią Mugole.
- To brat bliźniak mojego przyjaciela Nigela z Hufflepuffu. Stał się Puchonem ze względu na swą miłość z Hufflepuffu. Rosemary Gryffindor.... - wyszeptała zanim zdołała ugryźć się w język. - ...Czego się jeszcze dowiedziałeś, Kent? - spytała chłopaka.
- Powiedziała, że jest medium. - odparł.
- Kto jest medium? - zdziwiła się Yvonne.
- Regina Wornch. - odpowiedział.


_______________________________________
Od autorki:
* Linda - Zdrobnienie od Melindy.
** Lui - Zdrobnienie od Louisa.
*** Shavo, Shava - Zdrobnienie od Shavanne.