- Nie. Pan Riddle postanowił zostać w szkole. - wyjaśnił nauczyciel.
- A niech to!... - warknął cicho Percy wychodząc z jego gabinetu. Poszedł prosto do Reginy, by ją o tym powiadomić. Znalazł ją nie daleko biblioteki skuloną i drżącą. - ...Regina?... - zbliżył się do niej. - ...Regina, ocknij się!... - jej stan był kiepski. Trzęsła się. - ...Co się stało?.... - spytał podnosząc ją lekko, by ta mogła go widzieć. Czarnowłosa spojrzała na niego. Jej wzrok był błędny, a źrenice oczu perłowe. - ...O nie... - szepnął zdając sobie sprawę co nadchodzi. Nagle dziewczyna zamarła i zaczęła mówić monotonnym głosem:
- Nadchodzi los tego, co opuścił rodzinę na zawsze. Jego oprawca wkrótce przybędzie po niego, by go zabić. - powiedziała.
- Kto zostanie zabity, Regino? - spytał Percy.
- Tom Riddle senior i jego rodzice. - odpowiedziała.
- Kto go zabije?
- Jego syn, Tom... - odparła. Percy zamarł. To niemożliwe! To nie może się stać już w tym roku! On nie mógł się nauczyć zaklęcia zabijającego tak szybko. A może...? - ...Percivaldzie... - odezwała się Regina wciąż monotonnym głosem. Chłopak odwrócił się ku niej. - ...Nie możesz go powstrzymać. Wiesz o tym doskonale. Przeznaczenie Księcia Ciemności musi się wypełnić. Musi się stać Lordem Voldemortem. - powiedziała, po czym jej głowa opadła na bok. Percy patrzył na nią ze współczuciem. Musiała wiele wycierpieć przez brata. Gdy w końcu się ocknęła pomógł jej wstać.
- Regino, znowu wypowiedziałaś proroctwo, ale tym razem powiedziałaś to w inny sposób. - wyjaśnił.
- Jaki? - spytała.
- Mówiłaś tak jakbyś ze mną rozmawiała... - odparł i dodał. - ...Mam dla ciebie trzy złe wiadomości. Po pierwsze: Tom zostaje w Hogwarcie na wakacje. Po drugie: podobno nauczył się zaklęcia zabijającego, co prowadzi do trzeciej złej wiadomości.
- Jego celem jest nasz ojciec. - powiedziała wyprzedzając jego wypowiedź.
- Właśnie. - powiedział nawet nie zadając pytania skąd to wie.
- Nie możemy nic zrobić? - spytała.
- Nie... - odpowiedział. - ...Musimy mu na to pozwolić. Chcę jednak to zobaczyć. - dodał pomagając jej wstać.
- Rozumiem, że chcesz to zobaczyć, ale ja chciałabym zobaczyć tatę. Możemy do niego pojechać zanim Tom go zabije? - poprosiła. Percy spojrzał na nią przypominając sobie co mówił Tom senior przed jego odejściem z sierocińca.
Rekonstrukcja zdarzeń...
- Dobry wieczór. - przywitali się oboje.
- Dobry wieczór. - odpowiedziała Meropa słabym głosem.
- Nazywam się Penelopa Cole i jestem tu dyrektorką. - przedstawiła się.
- A ja jestem Percivald Lavender i jestem przyjacielem pani Cole. - przedstawił się młodzieniec.
- Miło nam. Ja jestem Tom Riddle, a to moja małżonka Meropa. A tu są nasze dzieci. - przedstawił się, po czym wskazał na żonę i swoje dzieci.
- A który to chłopiec? - spytał podekscytowany Percy. Pan Riddle pokazał na dziecko po lewej stronie łóżka swej żony. Chłopak podszedł do łóżeczka i nachylił się nad dzieckiem. Patrzył na niego z zainteresowaniem. Ani Meropa ani Tom nie wiedzieli kim jest ten człowiek, a on najwyraźniej nie miał zamiaru ani wyjaśnić kim jest ani powiedzieć prawdy o tym dziecku.
- Przepraszam, ale czy coś się stało? - spytał Tom.
- Och, przepraszam bardzo. Nie powiedziałem czym się zajmuję. Więc moją pracą jest adopcja nie chcianych dzieci. - wyjaśnił.
- Nie chcianych dzieci? Czy przypadkiem nie zajmuję się tym sierociniec? - spytał Tom.
- Nie, panie Riddle. Sierociniec przygarnia dzieci, których rodzice albo umarli lub zostawili pod ich drzwiami. Ja zajmuję się adopcjami, czyli małżeństwami, którzy nie mogą mieć własnych dzieci, ale pragną mieć. Więc teraz pytanie do was brzmi: czy chcecie zająć się waszymi dziećmi przez resztę waszych dni czy może chcecie je komuś oddać? - spytał. Państwo Riddle patrzyli na niego z wielkim zdziwieniem. Nie mogli uwierzyć, że nadarzyła się taka okazja.
- Nie, panie Levender. Nie chcemy ich. - oświadczył Tom.
- Zgadzam się z mężem. Zresztą on i tak nie chciałby mieć takich dzieci. - powiedziała ze smutkiem.
- Dlaczego? - spytała pani Cole.
- Nie mogę pani powiedzieć. To nasz rodzinny sekret... - wyjaśniła. - ...Nie możemy tego nikomu obcemu powiedzieć. - szepnęła.
- Rozumiem państwa. Też mam taką sytuację w swojej rodzinie. - wyjaśnił Percy.
- Nie. Pan nie może mieć takiej samej sytuacji jak nasza. - powiedziała ze zmartwieniem Meropa.
- Penny, możesz wyjść? Chciałbym porozmawiać sam z państwem Riddle. - poprosił.
- Dobrze, Percivaldzie - i wyszła. Percy odetchnął z ulgą, gdy pani Cole zamknęła za sobą drzwi. Zwrócił się teraz do leżącej kobiety:
- Jesteśmy bezpieczni, więc mogę już powiedzieć prawdę. Znam wasz sekret. Jestem czarodziejem jak pani, pani Riddle. Wasze dzieci też będą mieć magiczne zdolności. - oświadczył.
- Skąd pan wie, że jestem czarownicą? - spytała.
- Pochodzę z przyszłości. 102 lata do przodu. Urodziłem się 31 lipca 1980 roku, ale przeniosę się do przeszłości w roku 2028. Jestem w tych czasach od czasów sławnego Albusa Dumbledore'a i jego rodziców i rodzeństwa. Naprawdę nazywam się Harry James Potter. - wyjaśnił.
- Podróżuje pan w czasie, panie Po... - tu urwała, bo Percy powiedział:
- Proszę mi mówić Percy. Nie bardzo przepadam, gdy ktoś mówi do mnie po prawdziwym imieniu i nazwisku. Przybyłem do tych czasów z powodu waszego syna. Chcę was powiadomić, że stanie się on najpotężniejszym czarnoksiężnikiem na świecie i bardzo złym człowiekiem. To on zabije moich rodziców i wiele innych osób, nie tylko Mugoli, ale też czarodziei... - wyjaśnił. - ...Proszę na razie się nie martwić. Zacznie zabijać na poważnie dopiero za jakieś 35 lat, a pani wkrótce i tak umrze. - powiedział prosto z mostu.
- Jak to? - spytał pan Riddle i spojrzał na żonę.
- Wiem, bo poród trwał godzinę, a stan pana żony jest coraz bardziej poważniejszy. Nadchodzi czas. Niech pan spojrzy... - powiedział wskazując na Meropę. - ...Pani Cole! - zawołał wyglądając za drzwi. Kobieta natychmiast przyszła wołając po chwili inne pielęgniarki.
Nie minęło pół godziny, gdy Meropa Miral Riddle odeszła z tego świata. Tom był załamany, gdy dowiedział się, że jego żona nie żyje.
- Panie Riddle mam rozwiązanie. Ja wezmę dziewczynkę, a chłopiec zostanie w sierocińcu. - powiedział Percy.
- Dlaczego dzieci mają być rozdzielone? - zdziwił się pan Riddle.
- Dlatego, że tak ma być, proszę pana. Pana syn musi się stać zły i...
- Nie. Ja ich wychowam i...
- Nie, panie Riddle... - powiedział stanowczo Percy. - ...Chłopiec musi stać się zły inaczej nigdy moi rodzice nie zginą, a ja nie stanę się nigdy Percym Levenderem, nigdy nie będę naznaczony blizną i nie spotkam swych przyjaciół oraz nigdy moje przyszłe Ja go nie zabije. - wyjaśnił.
- Dobrze, panie Levender, ale niech pan weźmie oboje i znajdzie im odpowiednie dom. - poprosił.
- Zgoda. - powiedział i uścisnął mu rękę.
- Pogrzebie moją małżonkę. Nie chcę więcej słyszeć o mych dzieciach. Rozumie pan? - spytał.
- Nie mogę tego obiecać, panie Riddle. Gdy syn dorośnie będzie chciał się z pewnością zemścić za to, że nie chciał pan go wychować. - oświadczył.
- Grozi mi pan?! - zawołał.
- Nie. Nigdy w życiu bym nie zagroził ojcu tak potężnego czarownika. Ja tylko informuję jak powinno być. Zabiorę dzieci i znajdę im dom. - wyczarował nosidełko ułożył w nim dzieci. Po czym wyszedł.
Koniec rekonstrukcji...
- Percy, dobrze się czujesz? - rozległ się głos Reginy tuż przed nim.
- Co? Nic mi nie jest. - odparł.
- Znam cię nie od dziś i widzę, że cię coś martwi. - odezwała się Eleine, która ni stad ni zowąd pojawiła się obok panny Riddle. Dopiero teraz zauważył, że przybyła Eleine. Chłopak spojrzał na przyjaciółki swym tajemniczym spojrzeniem zastanawiając się czy im to powiedzieć. Jeśli by powiedział Reginie i tak zmodyfikuje jej pamięć, ale jeśli powie Eleine nie wiedział co mogłoby się wydarzyć. Postanowił iść z Reginą, a Eleine kazał by została i ich kryła.
~~*~~
Niedługo potem...
Przez bardzo długi czas Percy i Regina czekali w domu Levendera na ruch Toma juniora. W końcu na początku sierpnia Regina przyszła do gabinetu swego opiekuna z świstkiem pergaminu.
- Percy, Percy! Spójrz! - zawołała od progu. (na czas wakacji Percy przemieniał się w dorosłego) Mężczyzna wziął od czarnowłosej pergamin z jakimś szkicem i treścią.
- Co to? - spytał.
- Miałam wizję, a gdy się ocknęłam zobaczyłam ten rysunek i treść pod nim. - wyjaśniła.
- Veni domum ... Veniat. - wyszeptał Percy.
- Co to znaczy? - spytała.
- To z łaciny, a oznacza: "Wróciłem do domu... Przyjdźcie"... - wyjaśnił. - ...To jest dom Riddle'ów!... - szepnął z przestrachem. - ...On tam jest! Idzie zabić waszego ojca! To zaproszenie od niego wysłane poprzez ciebie! Regino, idziemy! Chwyć mnie za ramię! Szybko! - zawołał. Dziewczyna wykonała polecenie i chwilę potem pojawili się na odludnej ścieżce.
~~*~~
Na miejscu...
- Gdzie my jesteśmy? - spytała rozglądając się.
- W Little Hangleton. Miejscowości, gdzie twoi rodzice się urodzili, mieszkali i poznali. Tam... - wskazał dom przed nimi. - ...jest dom Riddle'ów, do których się wybierzemy, a tam jest dom twych dziadków ze strony matki... - wskazał na dom za nimi. - ...W odpowiednim momencie rzucę na nas Zaklęcie Kameleona by nikt nas nie widział. Będziemy komunikować się telepatycznie, tak jak cię uczyłem. - wyjaśnił. Zaprowadził ją ku domowi Gauntów, gdzie jak przypuszczał obecnie mieszkał Morfin.
Gdy po piętnastu minutach znaleźli się na miejscu zapukali do drzwi. Otworzył im młody czarnowłosy i czarnooki mężczyzna.
- Kim jesteście? - spytał opryskliwie.
- Dzień dobry. Jestem Percivald Levender i jestem opiekunem pana siostrzeńca... i siostrzenicy - wskazał na Reginę. - ...Pan to pewnie Morfin Gaunt, zgadza się? - spytał. Ten spojrzał najpierw na Percy'ego potem na Reginę.
- Tak, to ja. Powiedz mi, czy to na prawdę moja siostrzenica? - spytał.
- Tak. To ja, wuju... - odpowiedziała. - ...Czy możemy wejść. Mamy dla ciebie ważną wiadomość, która nie może czekać. - powiedziała na wydechu. Mężczyzna po chwili milczenia wprowadził ich do środka. W międzyczasie Percy spytał Reginę telepatycznie:
- "Czy wiesz kiedy Tom przyjdzie do twego wuja?" - spytał. Dziewczyna spojrzała na swego opiekuna z przestrachem, po czym na zegarek na swoim ręku. Zbliżała się piąta.
- "Tom ma przyjść za dziesięć minut" - odparła. Percy tylko kiwnął głową na znak, że rozumie. Tymczasem Morfin podawał im filiżanki z herbatą oraz talerze z ciasteczkami, które jak patrzeć nie były smaczne. Bardziej przypominały mu przysmaki Rubeusa Hagrida.
- Panie Gaunt, co u pana siostry? - spytał Percy. Morfin zareagował w dość typowy, jak dla niego, sposób. Filiżanka, którą trzymał najpierw zatrzęsła się, co było słychać, gdy odstawiał na spodeczek, gdzie się przewróciła, a spodeczek postawił na stolik. Mało tego mężczyzna wstał i spojrzał z góry na nich oboje. Miał już coś powiedzieć, gdy odezwała się Regina ze słowami:
- Percy, wuju,... mój brat tu idzie i nie ma dobrych zamiarów... - szepnęła. Obaj spojrzeli na nią. Morfin ze zdziwieniem, a Levender z przestrachem. Percy pierwszy podbiegł do okna i ukradkiem wyjrzał przez nie. W ostatniej chwili chwycił Morfina, by ten nie przyciągał uwagi czarnowłosego. Pociągnął go w dół, Regina do nich dołączyła. Percy szybko wyjaśnił sytuację.
- Morfin, słuchaj, Tom Riddle Junior nie ma dobrych zamiarów wobec ciebie. Chce się on dowiedzieć czegoś o rodzicach jego i Reginy i się zemścić na nim. Nie wie o Reginie nic, nawet to, że jest medium, a także, że są bliźniakami, o mnie także nic nie wie, a dokładniej iż przyszywam się pod pewnego chłopca i ich mam na oku. Tom przyjdzie do ciebie po informację w sprawie Riddle'ów, to gdzie mieszkają. Pójdzie do nich i ich zabije. Każdego po kolei. Ty nie mów nic o nas ani słowem, nawet to, że byliśmy u ciebie i to, że Regina jest medium. To ważne... Jest blisko. - szepnął, gdy go ujrzał w oknie. Stał przy drzwiach. - ...Regina, chowamy się, szybko. - szepnął. Chwycił dziewczynę za rękę i pobiegł najszybciej jak mógł do pobliskiego pokoju zauważywszy, że Tom Riddle był tuż za drzwiami. Rzucił na siebie i na Reginę zaklęcie NiN i uchylił lekko drzwi, by widzieć co się tam dzieje. Do środka wszedł Tom i spytał:
- Kim jesteś? - Morfin lekko zdziwiony tym, że ten chłopak jest kropka w kropkę podobny do mężczyzny, którego kiedyś zaatakował i tym, że zadał to pytanie w mowie węży. Mimo to odpowiedział mu:
- Jestem Morfin. - odparł.
- Jaki Morfin? - spytał. Percy zauważył, że Gaunt zerknął w jego kierunku z miną świadczącą, że oczekuje od niego pomocy, ale nie mógł mu pomóc. Wiedział o tym.
- Morfin... Gaunt... - odpowiedział. - ...Czego chcesz? - spytał ze złością Morfin odzyskując swój dawny ton i pewność siebie.
- Czy jesteś spokrewniony z Marvolo Gauntem? - spytał Tom.
- "Odpowiedz mu" - usłyszał w głowie głos Percy'ego. Morfin spojrzał na bladego chłopca i powiedział:
- Odpowiem ci jeśli ty mi powiesz kim jesteś i po co tu przyszedłeś? - oświadczył Morfin do Riddle'a.
- Jestem Tom Marvolo Riddle i jestem twoim siostrzeńcem. Mam szesnaście lat i chodzę do Hogwartu. Moją matką jest twoja siostra Meropa Gaunt-Riddle, a ojcem Thomas Riddle, który podobno mieszka gdzieś w tej okolicy. - wyjaśnił
- Skąd on wie o naszej matce? - spytała Regina. Percy spojrzał na dziewczynę z zaskoczeniem. Nie przypuszczał, że i ona będzie miała zdolności Slytherina.
- Regino, jesteś wężousta! - zawołał.
- Co? - zdziwiła się.
- Potrafisz rozmawiać z wężami... - wyjaśnił. Nagle drzwi się zamknęły, a Percy wszedł do izby podbiegając do mężczyzny, bo leżał na podłodze. Sprawdził co z nim jest. Był pół przytomny. Percy wziął kilka fiolek i podał je Reginie. - ...Daj mu je, gdy wyjdę. Tu masz instrukcje o tych eliksirach. Jak się nazywają, jak trzeba je podawać, w jakich ilościach i co ile czasu. - po tych słowach zdjął z siebie i z niej zaklęcie NiN i deportował się do domu Riddle'ów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz