Wróćmy do tego momentu jak Regina wyszła ze swojego przedziału...
- Alex, wspomniałeś, że Tom jest bratem Reginy. To prawda? - spytała Yvonne. Zrobiło się cicho. Twarz Reginy zamarła, a z czasem zmieniała się w grymas złości, a potem zaczęła płakać. Wszyscy patrzyli na Percy'ego, ale on patrzył na Reginę, która drżała patrząc na Yvonne jak na coś obrzydliwego. Nagle wybiegła z głośnym płaczem. Pobiegła przed siebie nie wiedząc, gdzie nogi ją prowadziły. W końcu zwolniła i weszła do jakiegoś przedziału sądząc, że jest sama położyła się na siedzeniu i płakała dalej nie zdawszy sobie sprawy iż ktoś ją obserwuje. Dopiero, gdy się trochę uspokoiła, usiadła i zobaczyła...
- To ty!? - krzyknęła zobaczywszy Toma Riddle'a II.
- Tak witasz się z rodziną, panno Riddle? No to pięknie. - zadrwił Tom. To zdanie Reginę zatkało tak bardzo, że oniemiała. Wstała i podbiegła do drzwi, ale nagle się zatrzasnęły się. Zatrzymała się gwałtownie. Zamknął ją! Stała przez chwilę, po czym obejrzała się spojrzawszy na Riddle'a. Zbliżał się do niej w dość niepokojący sposób. Gapiła się na niego nie mogąc nic powiedzieć ze strachu.
- "Percy, pomocy! Tom wie! Wie, że jestem jego siostrą! Przyślij tu kogoś, ale dyskretnie. Nie możesz być to ty! Zamknął przedział od wewnątrz!" - zawołała w panice. Ustalili między sobą, że jeśli zwraca się do niego per "Percy" oznacza to iż jest w niebezpieczeństwie. Tymczasem Tom zbliżał się do niej coraz bardziej i spytał:
- Czemu się boisz? - spytał.
- Ja... Skąd wiesz, że jesteśmy rodziną? - spytała.
- Byłem w szkole przez całe wakacje. Przeglądałem ród Slytherina i zobaczyłem, że rzeczywiście jesteśmy rodziną, a nawet więcej. Jesteśmy bliźniętami, ale wiesz nie zauważyłem nigdzie nazwiska Alexa Wodsona i Percy'ego Levendera. Wiesz coś o tym? - spytał.
- Nie. - skłamała.
- Ja ci odpowiem. Bo taka osoba nie istnieje. - odparł.
- To nie prawda!... - krzyknęła. - ...Percy istnieje! Opiekował się nami przez cały czas! I..
- Nie. Tobą się nie opiekował przez cały czas. Percy opiekował się mną przez całe życie i dalej to robi, gdyż Percy Levender i Alexander Wodson to ta sama osoba. - oświadczył.
- "Idzie do was Yvonne. Za chwilę wszystkie drzwi w pociągu zostaną otwarte. Przyszykuj się. Gdy usłyszysz kroki na korytarzu nie daj po sobie poznać przed Yvonne, że wiedziałaś o jej przybyciu" - usłyszała w głowie głos przyjaciela.
- "Dobrze, Percy. Musimy pogadać na temat Toma, ale to dopiero jutro. Muszę się uspokoić i wyspać" - poprosiła.
- "Dobrze, Regino. Uszanuję twą decyzję..." - powiedział. - "...Na trzy. Raz... Dwa... TRZY!" - Nagle drzwi przedziału się otwarły się hukiem. Regina rozpłakała się i wybiegła. Po drodze napotkała Yvonne.
Na tym skończyła rekonstrukcja, ale to nie koniec. Regina nie zamknęła drzwi i wszystko było słychać.
- Wornch, nic ci nie jest? - spytała.
- Zostaw mnie! - krzyknęła.
- Nie, Regina, zaczekaj! Przysłał mnie Alex! Opowiedział nam o wszystkim i poradził bym cię przeprosiła. - powiedziała szybko. - "A więc to tak?! Wodson wszystko opowiada o mnie mej siostrze? A to drań! Zobaczysz, Levender! Jeszcze zobaczysz co potrafi Lord Voldemort!..." - zawołał w myślach do siebie. Nasłuchiwał dalej:
- Co powiedziałaś? - spytała z niedowierzaniem. Yvonne podeszła do niej i oświadczyła:
- Powiedziałam, że Alex mnie przysłał bym cię przerosiła. Więc chcę cię przeprosić za swoje zachowanie. - powiedziała na wydechu.
- Nie do wiary. Ślizgonka przeprasza Gryfonkę. Świat się wali. - powiedziała jakby do siebie. - "...Ślizgonka przeprasza Gryfonkę??? Na Slytherina! Rzeczywiście świat się wali!" - zaklął.
- Alex opowiedział nam o wszystkim. O tym, co zrobił twój brat i... - tu urwała, gdyż Regina chwyciła ją za ramię mówiąc:
Wracamy do końcówki poprzedniego rozdziału...
- Ćśśś!!! Nie tu! Ktoś może usłyszeć!... - jęknęła zakrywając dłonią jej usta rozglądając się w jedną i w drugą stronę korytarza. Upewniwszy się, że nikogo niema zaprowadziła ją prosto do przedziału jej przyjaciół. - ...Pogadamy w przedziale. - powiedziała tylko i nie zamieniły ze sobą ani słowa.
- Yvonne McMadarnd?... - szepnął wyglądając z przedziału. - ...Nie zdążyłem cię jeszcze poznać, ale to się zmieni. - powiedział z paskudnym uśmiechem na ustach.
Od tej chwili Tom zaczął ją uważnie obserwować przez cały rok, a ona nawet nie zdawała sobie z tego sprawy. Jednak i on czegoś nie zdawał sobie sprawy. Nie wiedział jednej rzeczy o ludziach. Wciąż nie wiedział czym jest miłość nawet wtedy, gdy zobaczył Yvonne z Albertem Goyle'em, lecz coś się zmieniło, gdy poznał bliżej Reginę i jej zainteresowania.
~~*~~
Gdy w końcu przybyli do Hogwartu skierowali się do Wielkiej Sali i zasiedli każde do swoich stołów prócz pierwszorocznych. Profesor Dumbledore czekał na nich przy schodach i wyjaśniał im czym są domy, do których zostaną przydzieleni. W końcu, gdy wprowadził ich do środka poprowadził ich wzdłuż stołów Gryffindoru i Slytherinu pod stół nauczycielski, gdzie stał stołek z wyświechtaną starą Tiarą Przydziału. Tiara zaśpiewała swoją piosenkę, po czym profesor kolejno wyczytywał nazwiska. Każdy pierwszoroczny podchodził do stołka i siadał na nim. Dumbledore nakładał mu Tiarę, a ona "krzyczała" nazwę domu, do którego najlepiej pasuje. Gdy nadeszła kolej na Adama podszedł do stołka usiadł na nim czekając na decyzję Kapelusza.
- Ravenclaw! - zawołała Tiara. Adam skierował się ku stołowi Krukonów zerkając ze smutkiem na stół Ślizgonów i na jedną z dziewczyn, a po chwili na drugą stronę Sali. Na Nigela. Po chwili spojrzał na Gryfonów i na Reginę oraz Percy'ego. Gdy w końcu znalazł wolne miejsce usiadł.
Gdy uczta się skończyła wszyscy skierowali się ku wyjściu. Regina wiedziała jakie jest hasło do wierzy Gryfonów, gdyż była prefektem, więc zaraz po tym jak powiedziała hasło do wierzy innym Gryfonom poszła się przejść po zamku, by pomyśleć nad tym co się wydarzyło w pociągu. Szła korytarzami tylko sobie znanym drogami. Nogi poprowadziły ją do lochów. Po pewnym czasie coś zwróciło jej uwagę. Była to muzyka i śpiew. Młodzieńczy śpiew. Po chwili uchwyciła tekst piosenki... Pięknej, ale i smutnej piosenki.
I dźwięk instrumentu, a był to...
- Fortepian? Tutaj? - zdziwiła się na głos. Zaczęła nasłuchiwać tego pięknego śpiewu i instrumentu. Po dłuższych poszukiwaniach zajrzała do jednej z sal w lochach. W środku zastała... Toma!? Z wrażenia zakryła usta powstrzymując krzyk, ale nie mogła powstrzymać ciała. Cofając się natrafiła na gitarę, bębny i inne instrumenty. Zrobiła trochę hałasu. Ze strachu wybiegła, ale nie zrobiła tego dość szybko, bo Tom ją dogonił.
- Wornch! - zawołał, a w jego głosie zabrzmiał gniew.
- Tom, ja... Ja nie chciałam podsłuchać.... Ja już sobie idę. - już się odwracała i chciała odejść, ale chłopak ją powstrzymał trzymając mocno za ramiona. Poprowadził na środek pomieszczenia.
- Jeśli komukolwiek o tym powiesz pożałujesz, jasne? - zagroził trzymając ją mocno za ramiona.
- T-taa-k. Jasne. - odpowiedziała. Tom wyprostował się.
- Dobra. Czego tu szukasz? - spytał.
- Ja... ja martwiłam się dzisiejszą naszą rozmową odbytą w pociągu i tym, że zabiłeś naszego ojca i dziadków. Nie sądziłam, że się tak szybko dowiesz o nich. - oświadczyła.
- A ty skąd to wiedziałaś? - spytał.
- Ale co? - dopytywała się.
- No to, wszystko. Gdy byliśmy w domu naszych dziadków mówiłaś to tak, jakbyś to wszystko wiedziała. - odparł.
- Nie mogę ci powiedzieć... - odparła wyrywając się z jego mocnego uścisku i odwracając się. Płakała cicho. - ...To bardzo skomplikowane. Prosiłabym cię byś mnie oto więcej nie wypytywał. - poprosiła. Ten skinął głową.
- Dobra.
- Od kiedy grasz? - spytała zmieniając niespodziewanie temat.
- Co? - zdziwił się.
- Od kiedy grasz na fortepianie? - spytała ponownie.
- Od niedawna. Znalazłem go pół roku temu i uczę się na nim grać. - wyjaśnił.
- Grasz świetnie... - pochwaliła. - ...A śpiewasz o niebo lepiej... - powiedziała z uśmiechem. - ...Czemu nie chcesz pochwalić się swoim talentem? - spytała.
- Bo... nie jestem zbyt dobry. - odpowiedział wymijająco.
- Pokaż. Sama ocenię... - powiedziała. - ...Masz jakiś tekst? - dodała.
- Tak. Masz. - Podał jej pergamin. Gdy przeczytała powiedziała:
- Typowe słowa jak dla ciebie. Proszę byś to zaśpiewał. - nakazała oddając mu pergamin.
- Ale... - zaczął. Regina zachichotała w duchu na widok jego miny.
- Boisz się, że cię wyśmieją? Tylko ja tu jestem. - powiedziała machnąwszy ręką na pokój. Ten westchnął i podał jej kilka pergaminów. Regina przejrzała każdą piosenkę, a Tom przyglądał się jej zastanawiał się czemu chce mu pomóc.
- Tom, czy możesz mi je zaśpiewać? Chcę je usłyszeć zanim cokolwiek jeszcze powiem. - poprosiła. Tom niezbyt zadowolony machnął różdżką. Zaczęła grać muzyka, a on zaczął grać na fortepianie, po czym zaczął śpiewać tą piosenkę:
Zaśpiewał jej jeszcze kilka piosenek, a ona ich słuchała. Były to piosenki takie jak: "Bezduszni" i "Gdzie jesteś dziś".
Gdy skończył nastała cisza, podczas której żadne z nich się nie odzywało. Tom nie mogąc wytrzymać tej ciszy walnął w fortepian i podszedł do okna. Oparł się o nie dłońmi. Po chwili Regina podeszła powolnym krokiem do brata i położyła na jego ramieniu swoją dłoń.
- Tom,... - zaczęła, ale on ją odepchnął.
- Zostaw mnie! - zawołał.
- Tom, śpiewałeś bardzo ładnie... - powiedziała łagodnie. Chłopak odwrócił się i spytał z niedowierzaniem na siostrę.
- Poważnie? - spytał z niedowierzaniem.
- Tak.... - odparła skinąwszy głową. - ...Uważam też, że mógłbyś nawet założyć jakiś zespół, a potrzebujesz go i... i wiesz pisałabym się na to. Ja bym ci pisała teksty. Ee... i wiesz... chciałabym... chciałabym zagrać w... takim... zespole, jeśli się zgodzisz. - powiedziała nieśmiało. Toma zaskoczyło to wyznanie. Musiał się zastanowić.
- Regino, zaskoczyłaś mnie,... Naprawdę. Muszę się nad tym zastanowić. Daj mi czas do namysłu. Poza tym co do stworzenia zespołu... No cóż, tu pojawia się problem...
- Jaki? - spytała.
- Ee... No... Ja mam tremę... Nie umiem wykrztusić słowa przed publicznością. - wyjaśnił. Dziewczyna lekko się zaśmiała. Tom zmrużył oczy ze złości.
- Spokojnie, Tom. Posłuchaj, musimy przezwyciężyć twoją tremę. - oświadczyła.
- Jak? - spytał spojrzawszy na nią. Regina uśmiechnęła się tajemniczo.
- Nie wiesz? Jedynym sposobem by przezwyciężyć tremę jest to, że musisz stanąć przed publicznością. No może nie zrobić już od razu koncert. Przynajmniej pokazać na co cię stać przed przyjaciółmi lub przed Percym, czy przed kilkoma osobami, a potem przed szkołą. Musisz tylko poćwiczyć. Jakoś to zorganizuję. Co do zespołu też to zorganizuję. Oczywiście ja będę pisać i śpiewać. - wyjaśniła.
- Ty śpiewasz? - zdziwił się.
- Tak... - odpowiedziała z uśmiechem. - ...Kiedyś ci zaśpiewam. Idę spać, ty też idź spać. Rano mamy lekcje. Cześć. - skierowała się ku wyjściu. Była przy drzwiach, gdy Tom się odezwał:
- Regino, czekaj! - zawołał. Ta się obejrzała.
- Tak, Tom? - spytała odwracając się.
- Zgodzę się pod jednym warunkiem. - powiedział.
- Jakim? - spytała.
- Obiecasz, że nikomu nie powiesz co tu zobaczyłaś i usłyszałaś. - poprosił.
- Dobrze. Za to ty obiecasz nie mówić nikomu o Percym Levenderze i jego prawdziwej tożsamości. - oświadczyła.
- Zgoda. - podszedł do niej i uścisnął jej dłoń. Wyszła i wróciła do wieży Gryfonów.